- Ja tego nie zatańczę - pokręcił po raz kolejny głową. Rita wywróciła oczami.
- Zatańczysz - upierała się, przełączając filmik w internecie na kolejną choreografię.
- Jak niby mam ruszać tak szybko nogami? I to jeszcze w tych butach?! - rzucił wściekłe spojrzenie wystającym z torby butom do tańców latynoamerykańskich.
- Normalnie. A jak nie będzie ci szło, to poleję podłogę wodą i rzucę jakiś kabel pod napięciem. Będziesz skakał jak małpa, którą zresztą przypominasz.
- Nie będę robił z siebie durnia! - zaprotestował, wstając z podłogi. - Ten cholerny program ma poprawić mój wizerunek, a nie mnie ośmieszać!
- Teraz, dokładnie w tej minucie się ośmieszasz. - Harriet też wstała i podeszła do chłopaka.- Jive jest jednym z trudniejszych tańców, ale nie ośmiesza tancerza, jasne? Zajęliśmy czwarte miejsce, przeszliśmy dalej, więc teraz zepnij tyłek i ruszaj w podskokach tańczyć krok podstawowy, bo jak nie, to zrywam umowę i wylatujesz ze swojego tęczowego świata muzyki na różowym jednorożcu, rozumiesz? - Dźgnęła go kilka razy palcem w mostek.
Spodziewała się, że jive będzie jednym z cięższych orzechów do zgryzienia. Z tańców latynoamerykańskich miał najszybsze tempo, a w kwestii trudności biła go na głowę tylko samba, ze względu na częste zmiany rytmu i tempa kroków. Tutaj było w miarę prosto. Taniec-skakaniec, jak to określał żartobliwie Matt, z licznymi wykopami, obrotami, generalnie układ prosto z "Grease" i lat pięćdziesiątych łamane przez sześćdziesiątych. A Rita zdążyła już zaobserwować okiem wieloletniej tancerki, że Harry zdecydowanie lepiej czuł się w tańcach standardowych niż w łacinie. Szybciej się ich uczył, nie miał problemu ze zmiennym tempem, do tego od całej jego sylwetki wyczuwało się coś w stylu tej typowej angielskiej elegancji, co tylko dodawało mu klasy w tańczeniu choćby tamtego quickstepa. Nie miała wątpliwości, że z walcem lub foxtrotem pójdzie mu jeszcze lepiej. Natomiast jeśli chodziło o łacinę, miała jak najgorsze przeczucia.
- Wybierzmy może najpierw piosenkę. - Zaproponowała. - A potem będziemy już ją szlifować. Oczywiście mam kilka pomysłów...
- Jak zwykle... - Mruknął.
- Słucham?
- Nic. - Zmrużyła oczy.
- Jeśli coś ci nie pasuje, to najzdrowiej będzie o tym porozmawiać.
- Serio masz ochotę na kolejną rozmowę, jak denerwuje mnie twój perfekcjonizm i jak bardzo nie chcę tu być? - Fakt, nie chciała kolejnej bezsensownej dyskusji.
- Pierwsza propozycja. - Najrozsądniej było zignorować słowa chłopaka i zająć się tym, co było do zrobienia. Włączyła klasycznego jive'a Beatlesów, czyli "Help", ale zaraz zmieniła piosenkę. - Sorry, to już ktoś zaklepał, Brody mi tak mówił. Chwila... To było to.
- Czy to jakaś aluzja do mnie? - Zapytał Harry z ledwo ukrywaną złością, kiedy usłyszał refren "The Boys Does Nothing". - Że niby nic nie robię?
- Czy wszystko musi się kręcić wokół ciebie? Co ty jesteś, pępek świata, gwiazda w galaktyce? - Zdenerwowała się Rita, po raz kolejny tego dnia. - Nie to nie, po prostu to dobry jive, tyle. Ale jak księciu nie pasuje to proszę. Następna.
"Footloose" też wydało się Stylesowi złą propozycją. Podobnie odrzucił "Crazy Little Thing Called Love", "Rock Around The Clock" i "Crocodile Rock". Z sekundy na sekundę Harriet była coraz bardziej wściekła, bo marnowali cenny czas, który mogliby przeznaczyć na chociaż obmyślenie układu. Zastanawiała się, czy trenowanie Harry'ego nie stało się zajęciem ponad jej siły. Może inna dziewczyna byłaby bardziej chętna. Nigdy się nie poddawała, zawsze brała byka za rogi, ale teraz...
- Czekaj... - Harry zatrzymał jej rękę, kiedy już chciała przełączyć kolejny utwór. - Znam to. To Olly Murs.
- "Dance With Me Tonight" - powiedziała tytuł. W jej głowie zapaliła się mała lampka nadziei.
- Bierzemy to. - Zdecydował Styles, wstając z podłogi. - Znam Olly'ego, lubię tę piosenkę, może nawet dam radę się nie zabić.
- Tak! Dzięki! Boże, nareszcie! - Mało brakowało, a rzuciłaby mu się na szyję z tej radości. Zerwała się z podłogi, wrzuciła pilot do kieszeni i złapała Harry'ego za ramiona.
- Dobra, więc lecimy z sylwetką. Plecy proste, ramiona luźno, kolana też...
<***>
- Zabij mnie. Zabij mnie, zastrzel, a jego poćwiartuj.
- Może najpierw go poćwiartuję, żebys mogła na to popatrzeć przed śmiercią?
- Cokolwiek. Idź stąd, Matt, ja chcę umrzeć. W życiu nie widziałam takiego beztalencia! - Wrzasnęła, odwracając głowę do tego kąta sali, w której siedział Harry.
- W życiu nie widziałem tak beznadziejnego nauczyciela! - Odpłacił jej pięknym za nadobne.
- Pierdol się!
- Dobra, spokojnie - Matt popatrzył na Harry'ego, rozwalonego na podłodze pod oknem, a potem na Ritę, obejmującą ramionami kolana i uderzającą rytmicznie głową w ścianę w kącie za drzwiami. - Jakbym trafił do szkoły specjalnej. Czy to sala dla autystów?
- Matt, drzwi są obok, wyjdź. Albo jego wywal.
- Rozumiem, że Harry nie daje sobie rady z jivem, tak?
- Nie daje rady? Kurwa jego mać, Matt, to jest jakaś porażka. Pierdolony armagedon, cud, że jeszcze nikt nie zginął.
- Zaraz ty zginiesz, bo cię w końcu zamorduję, ty jędzo!
- Spokój, do jasnej ciasnej! Dobra! Ja już wiem, w czym jest problem.
Matt stanął na środku sali i zastanowił się chwilę. Harry potrzebował czegoś innego. Niekoniecznie innej partnerki, ale na pewno innego podejścia do tańca. Matt doskonale znał metody Rity i nie robiły na nim już żadnego wrażenia, ale dalej pamiętał swoje pierwsze treningi w parze z tą dziewczyną. Wkurzała się na niego nawet, jak oddychał za szybko w stosunku do choreografii. Parę ładnych tygodni zajęło im dopasowanie się, a teraz proszę! Byli najlepszymi przyjaciółmi. Najwyższa pora zrobić coś takiego z Harrym, bo w tej chwili Matt szczerze mu współczuł.
- Rita, powiedz mi, skarbie, co jest najważniejsze w jivie? - zapytał dziewczynę. Na moment przestała stukać głową o ścianę i spojrzała na niego.
- Rock i chasse? - spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Nie chodzi mi o krok, tylko o sam sposób tańczenia jive'a.
- No, przecież dynamika ruchu. Bez zwalniania. - Zdziwiła się. Nie miała pojęcia, o co mu chodziło.
- O ja cię pitolę. - Matt nie mógł się powstrzymać od facepalma. - A pamiętasz Ricka Larooneya? Kolesia, który miał z naszą grupą warsztaty z rock'n'rolla?
- No pamiętam. Był świetny.
- Powiedział coś bardzo ważnego. Nie będziesz dobrze tańczyć jive'a, jeżeli nie będziesz się w tym tańcu dobrze bawiła. Sama technika to nie wszystko. Tańczyć trzeba sercem, nie tylko nogami.
- Matt, ja to rozumiem, ale tutaj muszę nauczyć tego pacana krok...
- Tylko nie pacana, małpo!
- Sam widzisz. - Rozłożyła beradnie ręce i zamknęła oczy.
- To raczej ty popatrz. Harry! - Zawołał chłopaka. Styles podniósł się do pozycji siedzącej.
- Co znowu?
- Wstawaj. Ja cię nauczę jive'a. Harriet ma za dużo kamienia w sercu, żeby pokazywać radość z tańca.
- Kiedyś ci coś złamię, Matt.
- Straszysz mnie tym od pierwszych mistrzostw świata, daj sobie spokój. - Machnął na nią ręką. - Chodź tu, Harry. Nie gryzę, zaszczepili mnie. Jej nie, ona ma wściekliznę.
- Zdążyłem zauważyć - Harry wstał z ociąganiem i podszedł do chłopaka.
Jive go wykańczał. Psychicznie i fizycznie. To był dopiero drugi dzień, a on nawet nie był w stanie opanować kroku podstawowego. Muzyka była za szybka, jego nogi za wolne, Rita niemal ciągnęła go po całym parkiecie i w ogóle cholera jasna. Tylko małp z cyrku brakowało do kompletu totalnej żenady. W zasadzie już postanowił odpaść w tym odcinku, bo żeby przejść dalej, musiałby dostać głosy od połowy świata, nie od samych Brytyjczyków.
- Dobra, stary. Zacznijmy od początku. Oglądałeś kiedyś "Grease"?
- I to nie raz.
- Super. To teraz sobie wyobraź, jak tańczyłby Danny Zuko.
- On nie musiał się uczyć idiotycznych choreografii - sceptycznie zauważył Harry. Matt westchnął.
- Jesteście jednakowo upierdliwi. Okej. - Pociągnął chłopaka za ramię i ustawił obok siebie. - Zaczniemy od chasse. Kojarzysz, jak się to tańczy?
- Coś w bok było... - Styles podrapał się po głowie i zerknął na Matta. Tamten od razu się rozpromienił.
- No! To podstawy masz! Dobra. Lewa noga w bok, prawa dostaw, lewa w bok. Teraz na odwrót. Prawa w bok, lewą dostaw, prawa w bok. Jak idziesz w którąś stronę, to staraj się kierować stopy też w tę stronę. Wiesz, tak na ukos. O właśnie. Dobra, teraz z liczeniem. Raz i dwa, trzy i cztery, raz i dwa, trzy i cztery, raz i dwa...
Przećwiczyli krok kilka razy, stopniowo przyspieszając tempo, wreszcie włączyli muzykę. Na początku Harry'emu całkiem nie szło, ale kiedy zgodnie z radami Matta zaczął sobie wyobrażać siebie na parkiecie w ciuchach z lat sześćdziesiątych, z włosami na żelu, tańczącego do Presleya, od razu poczuł prawdziwego jive'a. Nawet nie zauważył, kiedy minęły dwie godziny, a on już umiał mniej więcej zatańczyć wszystkie kroki, które przewidziała w choreografii. Wystarczyło teraz tylko połączyć je w jedność i doszlifować.
- Go Greased Lighting! - wrzasnął na koniec Matt, kończąc śpiewaną przez nich wspólnie piosenkę z musicalu. Przybili sobie piątkę i popatrzyli na Harriet, wciąż siedzącą pod ścianą. Spojrzała na nich i posłała im wymuszony uśmiech.
- Skoro tak dobrze wam idzie, to tańczcie sobie dalej. Ja na dziś skończyłam. - Podniosła się z podłogi i wzięła swoją torbę. - Jutro o ósmej. - I trzasnęła drzwiami.
- O co jej, kurwa, chodziło? - wściekł się Harry. - Nie tańczę, źle, jak tańczę, też źle! Ma okres czy co?
- Nie, stary. - Matt klepnął go pocieszająco po plecach. - Harriet po prostu nienawidzi, gdy ktoś zajmuje jej miejsce i podpieprza jej robotę. Czyli w tej chwili nienawidzi mnie. Do tego jeszcze mi wyszło nauczenie cię jive'a, a ona sobie nie poradziła... Nie martw się. Przejdzie jej za trzy godziny.
Rita tymczasem wypadła z budynku, omijając bez słowa zdziwioną Lisę i dobiegła do swojego motoru. Założyła szybko kask i wyjechała z piskiem opon z parkingu. W drodze przeklinała pod nosem siebie, swoją dumę, Matta, Harry'ego, wszystko. Była dopiero trzecia, co oznaczało, że zmarnowała właśnie co najmniej trzy godziny treningu. Obiecała sobie, że odpracuje to z nadwyżką następnego dnia.
Szybko oceniła sytuację na skrzyżowaniu i skręciła w stronę mniejszej uliczki. W godzinach szczytu ciężko było się dostać gdziekolwiek, a już tym bardziej w okolice bliżej centrum. A dzielnica Marylebone, w której mieszkała, była odrobinę za blisko City jak na tę porę dnia.
Kiedy wreszcie udało jej się dotrzeć do domu, od razu zadzwoniła do Davida. Musiała się komuś wygadać, a Mickey był zdecydowanie za młody na niecenzuralne słowa, których zamierzała użyć w odniesieniu do Stylesa i Matta.
Kręciła się niespokojnie po całym mieszkaniu, a kiedy otworzyły się drzwi, rzuciła się do nich w jednej sekundzie.
- A, to tylko ty - rozczarowała się na widok brata.
- Dzięki, też się spodziewałem Angeliny Jolie. - Odparł z szerokim uśmiechem. - Co zrobiłaś na obiad? Jestem potwornie głodny.
- Cholera, zapomniałam! - Natychmiast pacnęła się po głowie, a chwilę potem zatkała sobie usta. - Nie słyszałeś tego przekleństwa.
- To jeszcze nie było przekleństwo. - Wzruszył beztrosko ramionami. - Żebyś ty wiedziała, jak czasem gada w szkole Eddie... Pokazać?
- Iść myć ręce. - Popchnęła go lekko w stronę łazienki. - Z czym chcesz pizzę?
- Z wszystkim co mają! - Odkrzyknął, pluskając się w umywalce. - Tylko nie z ananasem!
Westchnęła ciężko i zdjęła z tablicy korkowej ulotkę jednej z ich ulubionych pizzerii. Szybko złożyła zamówienie na pizzę-gigant i odłożyła telefon. Mickey usiadł na krześle i zaczął się na nim bujać.
- Haaaars? - przeciągnął imię siostry. Od razu zorientowała się, że coś chciał od niej wyciągnąć.
- Czego chcesz, młody? - Usiadła obok niego i nalała mu szklankę soku.
- Przepisz mnie do innej klasy. - Wypalił nagle. Dziewczyna znieruchomiała.
- A to dlaczego? - Zdumiała się. - Coś się stało? Podpadłeś komuś?
- Przez ten twój program wszyscy się ze mnie śmieją! - Wybuchnął niespodziewanie. - Bo tańczysz z chłopakiem z boysbandu! Boysbandy są do kitu!
- Aha, a gdybym tańczyła z piłkarzem, to by było lepiej? - Oparła brodę na dłoni.
- Zależy z jakiego klubu. Z Arsenalu byś mogła.
- Przykro mi, Mickster, ale to nie ja wybierałam partnera. Boysband nie ma tu nic do rzeczy. Gdybym wybierała, to na pewno nie tańczyłabym z Harrym. - Oznajmiła bratu poważnie. Ooo, gdyby mogła wybierać, tańczyłaby nawet z dziewczyną, byle nie ze Stylesem.
- Czyli tańczysz z nim z przymusu? - Dopytywał się Mickey.
- Trochę.
- Okej, to tak im powiem.
- Nie! - przeraziła się Harriet. - Nie możesz!
- Dlaczego? Przecież to prawda. - Harriet schowała twarz w dłoniach. I jak tu wytłumaczyć dwunastolatkowi, że miała umowę z managerami Stylesa? Że nie mogła odpuścić do siódmego odcinka? Że miała mu pomóc w karierze... Mickey i tak był zbyt ciekawski, i zbyt inteligentny jak na swój wiek. A jeśli się wygada, plotka może się rozejść po całym świecie i nieźle podkopać ich pozycję w programie. W końcu już zaczynali ich lubić.
- To nie jest przymus. To umowa. Za ten program mi płacą. I jemu też. A ja jestem tam, żeby mu pomóc dojść jak najdalej. Jasne?
- Jasne... To co ja mam im powiedzieć? - Spochmurniał.
- Powiedz im, że jak tak zazdroszczą Harry'emu, to niech sami spróbują zatańczyć w telewizji. Ty kiedyś wystąpisz, obiecuję ci to. A oni będą wtedy grzali kanapę przed telewizorem i będą się czerwienić ze wstydu.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. Taniec masz we krwi, nie byłbyś moim bratem, gdybyś nie umiał świetnie tańczyć.
- Ale ja nie lubię towarzyskiego.
- Ale kochasz nowoczesny. Kto mnie zawsze ogrywa w Just Dance? - Zaśmiała się i trąciła go w ramię. - Odpuść sobie i się nimi nie przejmuj. To przegrywy.
- Hars... - Już prawie się uśmiechnął, ale coś mu się przypomniało.
- No co?
- Weźmiesz mnie jutro na trening?
- A szkoła? - Westchnęła z ciężkim sercem. Ciężko było zachowywać się jak siostra, mama i przyjaciółka w jednym.
- Odrobię wszystko, na serio! - Zaczął podskakiwać na krześle z niecierpliwością. Rita zagryzła wargi i zastanowiła się chwilę. W sumie... Rok szkolny niedawno się zaczął, a to by była pierwsza nieobecność Mickeya.
- Dobra, pójdziesz... Ale! - Chłopiec rzucił się na nią z uściskami. - Teraz odrobisz wszystko, co ci zadali i dasz się odpytać z angieskiego, jasne?
- Jasne! - Popędził do pokoju i zaraz zawrócił, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. - Pizza!
- Otwórz, zaraz przyjdę! - Odkrzyknęła dziewczyna, wyjmując portfel z torby.
- A, to tylko ty...
- A na kogo czekałeś, mały? - Zaśmiał się David.
- Nie jestem mały! - Harriet weszła na korytarz akurat, gdy naburmuszony Mickey wracał do pokoju.
- Wybacz, kochanie, nie jesteś pizzą. - Zarzuciła Davidowi ręce na szyję i pocałowała go w usta. Uśmiechnął się.
- Chyba już masz lepszy humor. - Zauważył.
- Jakoś mi przeszło, jak Mickey zaczął mówić o szkole... Prawie zapomniałam, na co się wściekałam.
- To dobrze, bo mam już dość słuchania o Harrym. Opowiem ci lepiej, jaką genialną siłownię otworzyli w miejscu tego baru mlecznego obok mojej akademii karate...
_____________________________________________________
Witam was z kolejnym rozdziałem :D ha! Nie spodziewaliście się go tak wcześnie, co robaczki?
Mam full energii, byłam pierwszy raz na siłowni i było tak zarąbiście, że chyba będę chodzić co tydzień xD W piątki siłownia, w soboty szkoła tańca (tak, na taniec towarzyski się zapisałam!), a w ogóle od poniedziałku ćwiczę różne zestawy, więc #fitmarzec na całego :)
Kolejny rozdział może nawet za tydzień... Ale nie, bo będziecie źli, jak nie dodam. Więc za dwa. Może zrobię wam wcześniejszą niespodziankę xD
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia! Cieszę się, że mimo tego zastoju, wciąż tu jesteście <3
Roxanne
Rozdział świetny, ale coś nie przepadam za David'em, niby nic nie robi, ale jakiś go nie lubię.
OdpowiedzUsuńA co do siłowni, to też mam zamiar się zabić, ale jeszcze się nie zebrałam w sobie na to xd , lepiej, postanowiłam się wziąć za sobie xd i to pożądnie, ale to dopiero plany ;) Do następnego ;) <3
David nie jest taki zły... Nie jest przecież Marcinem z "Everything's..." xD tylko chyba niezbyt lubi pasję swojej dziewczyny...
UsuńWłaśnie, siłownia. Przypomniałaś mi, że jeszcze dziś nie ćwiczyłam. Polecam filmiki z ICON UK na YouTube z Danielle Peazer, hip hop workout był świetny :)
Dziękuję <3
Świetny rozdział. Uśmiałam się na scenie z treningu. Ich dialogi wyglądają jak żywcem wyciągnięte z mojego życia. Nie czuję kompletnie chemii między Harriet a Davidem - chyba jednak jest między nimi zbyt duża przepaść. Za to Matta uwielbiam.
OdpowiedzUsuńJa chyba też powinnam wreszcie się za siebie wziąć. Niech zrobi się trochę cieplej, to może zacznę biegać... tylko kiedy znaleźć na to czas?
Do kolejnego rozdziału
Kinga
Moja przyjaciółka dziś mi oznajmiła, że wybiera się ze mną na siłownię następnym razem, więc no... Zachęcam i polecam, bo jest super :D
UsuńTeż uwielbiam Matta, piątka!
Dziękuję <3
superr już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów
OdpowiedzUsuńcałuski <3