poniedziałek, 12 października 2015

CHAPTER SIX: So what?!

Moi kochani czytelnicy!
Piszę tę notkę z bólem serca i mam nadzieję, że jej nie opuścicie, chcąc jak najszybciej dorwać się do rozdziału!
Nie daję rady. Nie wyrabiam na zakrętach. Fizycznie. Psychicznie zresztą też. Nie jestem w stanie pisać dwóch blogów na raz, chociaż jeszcze rok temu nie miałam z tym większych problemów. Tylko że... To był pierwszy rok studiów. Teraz to jest drugi. Wszyscy twierdzą, że pierwszy jest najgorszy, a na drugim jest już łatwiej, ale ten ktoś chyba nie był na medycynie... Aha, i jak ktoś mi jeszcze do kompletu powie, że studia są najlepszym okresem w życiu człowieka, to go z szerokim uśmiechem zamorduję. Jak na razie, dla mnie studia są najgorszym etapem mojego dotychczasowego życia.
Przemyślałam sprawę i całość wygląda tak: nie mogę prowadzić dwóch blogów, więc skończę najpierw jeden, a potem dokończę drugi. Nigdy się nie spodziewałam, że do tego dojdzie, serio. Niestety, doba ma 24 godziny, nie 56, a ja nie jestem robotem, tylko zwykłym człowiekiem.
ZAWIESZAM "DANCE WITH ME TONIGHT..."!!!
Wrócę do tego opowiadania natychmiast, kiedy tylko skończę "Nothing's...". Chyba nikogo ta decyzja nie zdziwi, że wybrałam moje pierwsze opowiadanie, żeby je dokończyć. Jestem z "Everything's.../Nothing's..." bardziej związana emocjonalnie i bardziej mi na nim zależy. Poza tym... Nie zostało tam wiele do końca. Myślę, że równo z końcem roku zakończymy "Nothing's...". Maksimum z końcem stycznia. Potem wrócę tutaj.
Jest mi przykro, że muszę robić coś takiego, ale nie mam wyjścia. Od tego momentu znajdziecie mnie na onedirection1d-pain-and-payne.blogspot.com, tam będę regularnie.
A na pożegnanie, na te kilka miesięcy, oddaję wam rozdział szósty.
Nie martwcie się, nie znikam na lata, po prostu są rzeczy ważne i ważniejsze. Studia, choćby nie wiem jak głupie były, są ważniejsze i tego się trzymajmy.
Dziękuję wam za wszystko, za wasze zainteresowanie "Dance..." i do zobaczenia za jakiś czas.
Wpadajcie na "Nothing's..." :)
_____________________________________________________________








Harry otworzył oczy i z trudem próbował opanować zawroty głowy. Cholerny kac. Kiedy wreszcie powstrzymał mdłości, popatrzył na zegarek. Dziesiąta czterdzieści?! Rita go zabije. Dodatkowo z szokiem odkrył, że obok niego spała smacznie jakaś naga blondyna. Chociaż to jeszcze był w stanie zrozumieć, często mu się to zdarzało. Ale za to wizja wściekłej Harriet jakoś nie przypadła mu do gustu.
-Wstawaj!- Szturchnął nogą dziewczynę. Przeciągnęła się, ziewnęła i spojrzała na niego nieprzytomnie.
-Co jest?
-Musisz iść.- Spojrzał na nią ze zniecierpliwieniem.
-Co?
-Wypad, ale już!- Krzyknął mimo tego okropnego bólu głowy, bo dziewczyna zaczynała go denerwować.
-Jesteś tego pewny?- Oparła się na łokciu i zaczęła nawijać pasmo włosów na palec. Chyba próbowała wyglądać uwodzicielsko. Niestety, rozmazany makijaż jej w tym nie pomagał.
-Czy ja mówię po chińsku?!- Harry wstał z łóżka, owinięty prześcieradłem i wskazał jej drogę do wyjścia.
-No, dobra...- Mruknęła niechętnie i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
Ciągle miała nadzieję na powtórkę z wieczoru, ale Styles nie zamierzał do tego doprowadzić. Kiedy w końcu pozbył się laski, pokazowo drąc na jej oczach karteczkę z numerem telefonu, którą mu wcisnęła, zamknął drzwi na klucz i poleciał pod prysznic. I dopiero wtedy wytrzeźwiał na tyle, żeby sobie przypomnieć zakończenie wczorajszego treningu. Dziś próby nie było.

<***>

-Co ty, do cholery jasnej, odwalasz, Styles?- Liam wparował do mieszkania przyjaciela bez pukania. Za nim wsunęła się po cichu Sophia. Rozejrzała się dookoła i niemal od razu jęknęła na widok zasyfionej kuchni.
-Zjeżdżaj, Payne.- Warknął Harry i niechcący strącił z oparcia kanapy jedną z tysiąca puszek po piwie.
-Sam zjeżdżaj. Przeprosić Ritę.- Liam stanął nad nim jak wkurzony ojciec nad dzieckiem.
-Skąd wiesz?
-Zadzwoniłem do niej z ciekawości, jak ci idzie na treningach.
-Liam?- Payne popatrzył na swoją dziewczynę.- Ja tę kuchnię ogarnę, ale szczerze, tu potrzeba chyba ekipy od deratyzacji.
-Dzięki, kotek.- Odwrócił się znowu do kumpla.- Jak ty mogłeś zrobić z tego taką spelunę?
-Tak jakoś wyszło.- Harry podniósł głowę z poduszki, ale za chwilę znowu ją opuścił.
-Dobra.- Liam przysunął fotel do kanapy.- Harry, pogadaj ze mną.
-Nie mamy o czym.- Styles z całej siły próbował wrócić do spania, ale sterczący nad głową kolega mu na to nie pozwalał.
-Nie mamy o czym? Myślałem, że jesteśmy braćmi i możemy pogadać o wszystkim. Co się z tobą dzieje?
-Nic.- Harry zrezygnował z prób zaśnięcia i usiadł na sofie. Przetarł oczy ręką i przewrócił kolejną puszkę. Skrzywił się na usłyszany hałas. Kac morderca nie ma serca.
-Upijanie się to jest nic? Stary, masz wszystko, co tylko dusza zapragnie! Nie musisz uciekać w alkohol!- Liam załamał ręce. Jasne, każdemu zdarzały się cięższe chwile, ale żaden z nich jeszcze nie odwalał czegoś takiego. A Harry z każdym tygodniem przechodził samego siebie.
-Nic nie wiesz.- Syknął Styles i wstał z kanapy.
-To mi, kurwa, powiedz!
-Proszę bardzo!- Harry obrócił się gwałtownie i prawie stracił równowagę.- Mam dość wszystkiego, całego świata, tych durnych plotek na mój temat, tych nienawidzących mnie ludzi, tego zakłamania, tego zmuszania mnie do robienia czegoś, czego nie chcę!
-Zaraz, możesz uściślić?- Liam też podniósł się z fotela i stanął obok Harry'ego. Sophia wysunęła się z kuchni i przesuwała wzrokiem z jednego chłopaka na drugiego, chcąc zorientować się w sytuacji.
-Jezu, naprawdę nie ogarniasz?- Harry wyrzucił ręce w górę.- Management decyduje za nas o wszystkim, nawet kiedy mamy oddychać, a kiedy jeść. Fani, okej, oni są, ale mam dość łączenia mnie z Louisem i wrabiania mnie w gejostwo!
-To nie znaczy, że musisz pieprzyć wszystkie laski w obrębie dziesięciu kilometrów.- Odparował Liam.
-Wpadłem w rutynę, rozumiesz? Co to były za lata? Ciągle koncerty, wywiady, gdyby nie zdjęcia, zapomniałbym, jak wygląda moja własna matka. A Gemma? Co to za siostra, która żeruje na sławie brata?!
-Gemma wcale...
-Jasne.- Styles wywrócił oczami.- A kto dostał staż w Timesie na moje nazwisko? Płatny w cholerę?
-Zazdrościsz jej stażu?
-Nie, zazdroszczę jej tego, że robi to, co lubi!- Liam otworzył szeroko oczy i zerknął z niedowierzaniem na swoją dziewczynę. Czy ona też to usłyszała?
-Przecież kochasz śpiewać...- Powiedział cicho.- To zawsze było marzenie naszej piątki, stanąć na największej arenie świata i dać ludziom najlepszy koncert.
-Właśnie, było. Teraz już nie wiem, czy jest.- Podniósł z podłogi poduszkę i rzucił ją z wściekłością na kanapę.- Mam tego dość i muszę odreagować. Potrzebuję urlopu, a nie zasranego programu.
-Nie możesz odreagować przez taniec?- Odezwała się Sophia.- To przecież też może być metoda.
-Słonko, gdyby to była przyjemność, to okej. Ale gdy chodzisz na trening i wylewasz z siebie hektolitry potu, znosisz wkurzającą tancerkę, która co sekundę cię wyzywa i naraża na połamanie, to nie wiem.
-Czyli co?- Liam założył ręce na piersi. Starał się z całej siły nie okazywać, jak bardzo jest rozczarowany.- Rezygnujesz całkowicie? Odchodzisz z One Direction? Zostawiasz nas i sam idziesz na wieczną imprezę, żeby zatruć się alkoholem?
-Nie wiem, Liam.- Harry skierował się do łazienki.- Muszę to sobie przemyśleć.

<***>

To chyba tutaj. Ciemna, ale nawet czysta klatka schodowa kamienicy zaprowadziła go do drzwi z numerem siedem, na drugim piętrze. Stanął przed nimi i przez chwilę się wahał. Zapukać czy nie zapukać? Może lepiej będzie odejść, zrezygnować ze wszystkiego?
Wczoraj, po wyjściu Liama i Sophii, resztę dnia myślał nad tym, czy warto dalej się męczyć z tańcem i zawalczyć o powrót do zespołu. Przypominał sobie wszystkie wspaniałe chwile z chłopakami, zwycięstwa w kolejnych odcinakach X Factora, porażkę na koniec, ale jednocześnie globalny sukces. Pierwszy singiel, pierwszy teledysk, film, szał na trasy koncertowe, pisanie piosenek, nauka gry na gitarze, wspólne imprezy z chłopakami, wygłupy przed kamerą i bez niej, tę genialną przyjaźń... Czy warto to wszystko zostawić na marne, bez sensownego zakończenia?
To była chyba jedna z najtrudniejszych decyzji, jakie do tej pory musiał podjąć. I chciał odwlec ten moment jak najdłużej. Wiedział jednak, że nie ma aż tyle czasu. Tydzień powoli się kończył i musiał się zdeklarować. Zostaje czy odchodzi?
Najgorsze w tym wszystkim było to, że tak naprawdę nie miał wsparcia. Jasne, czterech przyszywanych braci to gigantyczne wsparcie, ale przecież... Nie martwili się o niego non stop. Każdy miał swoje życie, rodzinę, dziewczynę, kumpli... Nie spędzali całą piątką tyle czasu, co na początku istnienia zespołu. Każdy z nich znalazł swoje miejsce w tej światowej plejadzie gwiazd, a tylko Harry czuł się zawieszony w próżni. Jak nic nie warta drobinka, którą trzeba wciągnąć odkurzaczem. Niby nie przeszkadza, ale jednak zakłóca efekt końcowy.
Chciałby z całego serca znaleźć kogoś, kto byłby przy nim na dobre i na złe. Kto naprawiłby go i pomógł odnaleźć sens tego porąbanego życia. Nie było to proste, ale w głębi duszy wciąż liczył na cud. Liczył na dziewczynę, która pokazałaby mu, że wcale nie musi się tak zachowywać, bo jego problemy tak naprawdę nie istnieją.
Czy gdyby zaczął tańczyć i zajął jakieś sensowne miejsce w programie, to czy miałby jakieś szanse na powrót do normalności? Odnalazłby swoje zagubione miejsce? Poczułby się wreszcie częścią czegoś większego? Kiedyś tak było. Dlaczego aż tak się pogubił w tej całej sławie?
Kiedy poszedł do X Factora, powtarzał sobie: "Będę sławny. Zdobędę cały świat i każdy będzie mi zazdrościł." W sumie... Marzenie się spełniło. Został sławny, zyskał przyjaciół, rozgłos, pieniądze... Ale co za dużo, to niezdrowo. Przekonał się o tym boleśnie, kiedy się okazało, że każde jego słowo może być wykorzystane przeciwko niemu, a każdy gest zinterpretowany na opak. Byli z Louisem najlepszymi przyjaciółmi, ale każdy niewinny misiak na powitanie i już wszyscy myśleli, że są gejami. Polubił Barbarę Palvin i poznał ją z Niallem, co zaowocowało kilkumiesięcznym związkiem Horana i modelki, ale każde wyjście z nią na kawę i przyjacielską rozmowę, reszta świata traktowała jak zdradę najlepszego przyjaciela. Wreszcie, kiedy management zaproponował mu udawany związek z Taylor Swift w celu promocji ich albumów w Stanach Zjednoczonych... Ech. Harry może liczył, że z udawanego związku wyjdzie coś prawdziwego, ale prawdziwa natura Taylor mocno dała mu się we znaki. Wycofał się z kontraktu najszybciej jak mógł, za zerwanie umowy zapłacił kilkadziesiąt tysięcy, a w nagrodę dostał od byłej kilka świetnych piosenek o tym, jak to nie można mu ufać i jest beznadziejnym facetem.
Nawet nie wiedział, kiedy zaczęła się ta jego przemiana na gorsze. Po prostu któregoś dnia odkrył, że dobrze jest zapijać smutki alkoholem i bawić się, póki ma kasę i ochotę. Tak robił. Do czasu aż przekroczył pewne granice i zaczął pluć na tych, którzy mu we wszystkim do tej pory pomagali. Ucieczka od problemów nie jest rozwiązaniem. Dobrą odpowiedzią jest stawienie problemom czoła.
Co właśnie próbował zrobić.
Po dłuższej chwili wziął głęboki oddech i nacisnął dzwonek obok drzwi. Przez chwilę nic się nie działo, ale kiedy miał już dzwonić drugi raz, drzwi się uchyliły. Harry zmarszczył brwi, bo nikogo przed nim nie było. Opuścił wzrok o kilka centymetrów i wytrzeszczył oczy na ciemnowłosego chłopca, który przyglądał mu się spode łba. Miał na oko dziesięć lat, ubrany był w granatową bluzę z kapturem i jeansy. I wyraźnie nie spodobała mu się wizyta Stylesa.
-Cześć.- Odezwał się Harry niepewnie.- Jestem...
-Wiem, kim jesteś.- Wysoki głos chłopczyka mocno kontrastował z jego zaciętą miną.- Doprowadziłeś moją dziewczynę do płaczu.
-Co?- Harry nie był pewny, czy dobrze zrozumiał. Na pewno nie. To mu się tylko śni. Po prostu pomylił mieszkania.
-Kiedy moja dziewczyna poprosiła cię o autograf, zwyzywałeś ją od namolnych fanek i odszedłeś z jakąś lalą.- Wyjaśnił znudzony chłopiec.
-Aha.- Powiedział tępo Styles i zmarszczył brwi.- Ile ty masz lat? Nie jesteś za młody na dziewczynę?
-A ile ty masz lat? Nie jesteś za głupi na śpiewanie? Do tego trzeba umieć myśleć.
Zdissował go. Ten mały cwaniak go właśnie obraził.
-Zapytałem pierwszy.- Założył ręce na piersi i zmierzył młodego wyzywającym spojrzeniem.
-Młodsi mają pierwszeństwo.- Chłopiec pomałpował jego pozę z wyraźną drwiną. Harry poczuł, że traci grunt pod nogami.
-Dobra, nie mam czasu na dyskusje z dziećmi. Mieszka tu...
-Sam jesteś dzieciak. A przynajmniej się tak zachowujesz, więc nie dyskutuj z dorosłymi.
-Zaraz mnie szlag jasny trafi.- Wycedził Harry przez zęby.- Mieszka tu Harriet Holmes?
-Może.- Młody nie chciał odpuścić. Może i wyglądał na całkowicie poważnego, ale w duchu tarzał się ze śmiechu, że potrafił trzymać w szachu faceta, w którego zdjęcie wkurzona Hars celowała wczoraj rzutkami. Co więcej, za każdym razem trafiała idealnie w strategiczne punkty tej żabowatej twarzy.
-Możesz ją zawołać?- Jeszcze sekunda i straciłby cierpliwość. Młody przez chwilę nic nie mówił, dopiero po minucie wrzasnął tak głośno, że Harry podskoczył w miejscu i niemal stracił słuch.
-HARS!!!
-Co jest, Mickster?- Z głębi mieszkania dobiegł ich głos Harriet.
-Przyszedł ten twój tancerz!
-Matt? Zawsze go wpuszczasz bez pytania!
-Nie, to ta łamaga!- Harry wzniósł oczy ku niebu i wręcz błagał o cierpliwość.
Obok chłopca stanęła Rita. Chyba przed chwilą robiła coś w kuchni, bo miała pomarańczową plamę na policzku, jak z jakiegoś sosu, a ręce wycierała w kolorową ściereczkę.
-Styles?- Zdziwiła się.- Co ty tu robisz? I jak zdobyłeś mój adres?
-Mój urok osobisty kontra wasza recepcjonistka.- Uśmiechnął się krzywo, ale jakoś jej tym nie rozbawił.- Mogę wejść?
-Jeśli musisz.- Wzruszyła ramionami i otworzyła szerzej drzwi.- Mickey, dokończ lekcje i nie udawaj, że nic ci nie zadali. Wiesz, że jestem w stanie zadzwonić do panny Fitcher i się jej wypytać o wszystko.
-Wiem.- Mruknął Mickey i powlókł się do pokoju.
Harry wszedł do mieszkania i podążył za Ritą do kuchni. Panował w niej niesamowity porządek, idealnie pasujący do całej Harriet Holmes. Wyjątek stanowił tylko blat stołu pokryty różnymi produktami, w opakowaniach i poza nimi.
-To twój syn?- Zapytał Styles, siadając bez pytania na krześle. Rita popatrzyła na niego jak na ostatniego idiotę i popukała się w czoło.
-Mój brat. Gdyby był moim synem, urodziłabym go mając dziewięć lat.
-Różne rzeczy dzieją się na tym świecie.- Chyba powinien był ugryźć się w język.
-Jesteś taki głupi czy tylko udajesz?- Prychnęła, wkładając do piekarnika przygotowaną wcześniej pizzę.- Po co tu w ogóle przyszedłeś? Bo jeśli to kolejny etap twoich końskich zalotów, to sobie daruj.
-Właściwie to przyszedłem cię przeprosić i... powiedzieć, że chcę spróbować.
-Co spróbować?- Oparła ręce na biodrach i zdmuchnęła z oczu kosmyk włosów.
-Zatańczyć. Obiecuję, będę się bardziej starał.- Uniósł dłoń w geście obietnicy.- Słowo harcerza.
-Serio?- Uniosła brwi i sięgnęła po kubek z herbatą. Upiła łyk, przyglądając się uważnie swojemu rozmówcy. Chyba poważnie się nad tym zastanowił, ale ciągle pamiętała jego pierwszą reakcję na taniec. To mógł być tylko chwilowy kaprys gwiazdeczki. Po pierwszym odcinku znowu zrezygnuje.
-Naprawdę.- Wstał z krzesła i stanął na wprost dziewczyny.- Stwierdziłem, że warto spróbować. Nawet jeśli taniec to nie moja bajka.
-To już wiem. Taniec to zdecydowanie nie jest twoja bajka.
-Ale może się nią stać.
-Co ci się stało podczas tej przerwy?- Oparła się o stół, lustrując go poważnym spojrzeniem.
-Powiedzmy, że doznałem olśnienia. Coś mnie trafiło.
-Chyba strzała pseudo-Amora.- Wymamrotała pod nosem.
-Co?
-Nic, nic.- Potrząsnęła głową, szybko zaprzeczając. Błyskawicznie ułożyła w głowie cały plan.- Zrobimy tak. W poniedziałek przychodzisz na próbę o ósmej. Minuta spóźnienia i robisz sto pompek, każda kolejna to dodatkowe dwadzieścia. Zobaczymy, jaki będziesz chętny do pracy. A we wtorek przymiarka kostiumów i próbna sesja zdjęciowa do profili par i czołówki. O dziewiątej w garderobie, ale wcześniej spotkamy się o siódmej. Zapamiętałeś?- Pokiwał gorączkowo głową.
-Jasne, wszystko wiem. Jutro o ósmej, wtorek o siódmej.
-Jutro jest sobota, ciołku. W poniedziałek o ósmej.
-Jasne! Pamiętam, poniedziałek o ósmej.- Rita westchnęła ciężko. To będzie ciężka praca.
-Dobra. Chcesz coś jeszcze?
-W sumie to nie. Będę się zbierał. Dzięki za drugą szansę.- Wybiegł na korytarz, ale zatrzymał go jeszcze głos Harriet.
-Styles?- Odwrócił się w jej stronę z pytającym spojrzeniem.- Trzeciej szansy nie będzie.
-Wiem.- Skinął głową i wyszedł z mieszkania.
Harriet usiadła za stołem i wpatrzyła się w podziurawione rzutkami zdjęcie Harry'ego. Z jednej strony obawiała się, że Styles nie da rady i znowu się wycofa... Słomiany zapał... A z drugiej liczyła, że jednak poszedł po rozum do głowy i zacznie tańczyć. A wtedy... Ona zrobi z niego prawdziwego króla parkietu. Nie odpuści.
Harry Styles będzie albo sromotną klęską, albo największym zwycięstwem.
Sięgnęła na szafkę po rzutkę i wycelowała. Kolejny punkt. Prosto w szparę między górnymi siekaczami.

środa, 23 września 2015

CHAPTER FIVE: Bitch, I'm Madonna

Na początek przepraszam za długie oczekiwanie i jednocześnie macie ode mnie wielkiego Horan Huga za cierpliwość! Kocham Was, miśki, i zapraszam na rozdział <3







-Przygotowałam kilka propozycji. Siądźcie wygodnie.- To mówiąc, kliknęła w jakiś przycisk na pilocie i za chwilę z głośników popłynęła muzyka.
-"Sway"? Rita, połowa par będzie chciała do tego zatańczyć.- Matt rzucił jej rozbawione spojrzenie. Dziewczyna zgromiła go wzrokiem. Spodziewała się takiej opinii, ale mimo wszystko nie cierpiała, gdy ktoś krytykował jej pomysły.
-Byłoby fajnie, gdyby Harry zatańczył to dobrze, tak? Dlatego lepiej dać coś prostego.
-Nie rób z faceta kaleki.- Zaoponował jej partner.- Harry da sobie radę. No, chyba że go za mocno przyciśniesz.- Dodał po cichu. Rita oczywiście to usłyszała.
-Chcesz coś jeszcze powiedzieć?
-Tylko to, że jakby coś, to służę pomocą.- Chyba nie miał ochoty się wychylać do odstrzału.
-Super. A wy co myślicie o piosence?- Zwróciła się do milczącego (cóż za zaskoczenie!) One Direction.
-Może najpierw daj inne piosenki i przedyskutujemy to pod koniec, co?- Niall zerknął na przyjaciół.
-Dobry pomysł.- Zayn skinął głową.- Co dalej masz?
-"Celebration".- Przełączyła piosenki.
-Chyba Hazz nie ma jeszcze co świętować.- Parsknął śmiechem Liam. Styles wywrócił oczami i położył się na parkiecie.
-Następna.- Mruknął. Harriet kliknęła przycisk.
-"Lady  Marmalade"!- Louis zerwał się z miejsca.- To jest to! Przebierzemy go za Aguilerę!- Wszyscy spojrzeli na Harry'ego, który właśnie wydał z siebie jęk uderzająco podobny do odgłosu rannego łosia. Zagłuszył go chóralny wybuch śmiechu.
-Ty wiesz, że to może być dobre?- Rita, śmiejąc się, posłała Louisowi pełne uznania spojrzenie.- Ciekawe, jak by mu było w blond włosach.
-Uwierz mi, że źle.- Prychnął urażony Harry. Nienawidził, gdy się z niego nabijali. Gdzież to się podział jego dawny dystans do siebie? Ach, racja. Utopił się w kieliszku wódki, ewentualnie został zdeptany na parkiecie któregoś z klubów. Czuł się naprawdę wściekły, a uczucie to pogłębiła Rita. Jawnie się z niego naśmiewała i krytykowała na każdym kroku. Podejście dziewczyny przeszkadzało mu w planie zaliczenia jej, bo zamiast ją uwieść, ciągle się irytował. Nie potrafił być cierpliwym, po prostu nie umiał. A kiedyś przecież nie brał wszystkiego tak na poważnie...
-Rita, mam lepsze!- Matt poderwał się z miejsca.- Też Aguilera! "Move Like Jagger"!
-Ty, to dobre!- Dziewczyna zaczęła szukać piosenki na liście. Po dłuższej chwili w sali rozległa się charakterystyczna przygrywka.
Rita wstała z miejsca i zaczęła chodzić po sali, co chwilę wplatając kroki, które pasowały jej do melodii. Mruczała pod nosem słowa hitu Maroon 5 i odliczała po cichu rytm, żeby opracować wstępną choreografię. Kiedy tylko słyszała jakąś piosenkę, od razu pojawiała się jej w głowie wizja, jak mogłaby poprowadzić dany taniec. Nie przerywając chodzenia po parkiecie, pokazała Mattowi, żeby puścił piosenkę jeszcze raz. I kolejny. I jeszcze jeden. I tak w kółko. Chłopaki wodzili za nią wzrokiem, próbując ogarnąć, jak mniej więcej będzie wyglądała cha cha. Tylko Harry ciągle leżał na podłodze i w zasadzie miał gdzieś wysiłki Rity. No bo przecież zobaczy ten układ jeszcze nie raz.
-Chyba coś mam...- Oznajmiła po półgodzinie Harriet.- Styles, wstawaj, czego się obijasz?!
-No przecież wstaję...- Harry podniósł się z podłogi. A już prawie udało mu się zdrzemnąć i odespać poranną pobudkę.
-Chodź tu.- Zakomenderowała, przyciągając do siebie chłopaka za rękę.- Pamiętasz z wczoraj, jak się trzyma ramę?
-Pamiętam.- Mruknął. Chyba faktycznie nie zapomniał, bo lewą ręką chwycił dłoń tancerki, a prawą położył na jej plecach.
-Odrobinę wyżej, bardziej na łopatce. Pamiętaj, że zaraz ją puścisz przy pierwszej figurze.- Poprawiła go Rita. Styles posłusznie przesunął rękę milimetr wyżej. W tej chwili był w stanie myśleć tylko o jednym: zakwasy, łóżko, zakwasy, łóżko...
-Okej, teraz zaczniemy od przypomnienia kroku podstawowego, ale w choreografii będzie on trochę później. Włącz któryś muzykę.- Poleciła. Za chwilę usłyszeli znowu "Moves Like Jagger".- Pięć, sześć, siedem, osiem...- Odliczyła i jednocześnie wykonali krok w przód. Oboje.- Styles, do cholery! To pamiętasz te kroki, czy nie?!- Zdenerwowała się Rita.
-No, pamiętam!- Harry opuścił ręce i zrobił krok w tył.- Ja miałem iść w prawo i potem w przód.
-Jezu, Styles!- Rita złapała się za głowę.- Jakim cudem przyswoiłeś sobie damskie kroki?- Reszta One Direction ryknęła głośnym śmiechem.
-Hazz, zawsze mówiłem, że w naszym związku to ja jestem facetem, ale że aż tak weźmiesz to sobie do serca...- Louis praktycznie pokładał się na parkiecie, płacząc ze śmiechem.
-To nie moja wina! Jesteś beznadziejną nauczycielką!- Harry nie mógł puścić jej tego płazem.
-O, wypraszam sobie!- Harriet nie potrafiła nie zareagować. Jej uczeń miał ją szanować, a nie wrzeszczeć i się bulwersować. Zresztą to nie była jej cholerna wina...- Gdybyś chociaż odrobinkę się przyłożył...
-Po cholerę?!
-Może dlatego, bo tego potrzebujesz?- Wtrącił się Liam.- Nie zaprzeczaj, wszyscy tego potrzebujemy. One Direction to już nie jest to samo, w dużej mierze dzięki tobie, więc rusz dupę i to napraw!
Harry w duchu musiał przyznać mu rację. Spieprzył sprawę i taki ochrzan mu się należał, ale z drugiej strony... Ile można to powtarzać? Tak, zrozumiał, żeby zostać w zespole i mieć jako taką karierę, musiał zostać w programie i zatańczyć te dziwaczne choreografie. Kochał śpiewanie ponad wszystko i miał zamiar to kontynuować. Ale czemu musiał przez to przejść, żeby mu się udało? Robić z siebie głupka przed całym światem?
-Okej, dobra.- Burknął pod nosem.- Pokaż jeszcze raz te kroki.
-Ale najpierw coś jeszcze.- Rita podeszła do swojej sportowej torby.
-Co znowu?- Jęknął Styles. Byle nie jakieś przeprosiny. Nie miał zamiaru nikogo przepraszać, a zwłaszcza tej jędzy.
-Zauważyłam, że masakrycznie się garbisz, a to jest absolutnie nie do przyjęcia. Dlatego od początku będziemy pracować nad twoją sylwetką. Wyprostujesz plecy i szyję, bo cały czas wysuwasz głowę do przodu... Nie martw się, sufit jest wysoko, nie przygrzmocisz tą pustą łepetyną w żyrandol.- Wyciągnęła z torby kołnierz ortopedyczny oraz "pajączka" i z triumfalną miną zaprezentowała je chłopakowi.
-To są jakieś jaja.- Skomentował to, przyglądając się nieufnie trzymanym przez nią przedmiotom.
-Zaraz twoje jaja znajdą się za oknem, jeśli tego nie włożysz.- Zagroziła mu, całkowicie ignorując kolejny już dzisiaj wybuch radości pod ścianą.


<***>


-Nie, ja mam już tego dość!- Krzyknął Harry, zrzucając z pleców piszczące urządzenie.- Jeszcze raz mi to zacznie wyć, to mnie szlag trafi!
-To się przestań garbić, do cholery!- Rita też nie wytrzymała i wyłączyła radio.
-Gówno cię obchodzi, czy się garbię, czy nie! W ogóle to był poroniony pomysł, żeby mnie tu ciągnąć! Jestem tu dopiero dwa tygodnie, a jedyne, co z tych treningów zapamiętałem, to ten irytujący dźwięk "pajączka"! On mi się już śni po nocach!
-Gdybyś się chociaż trochę przyłożył, to może coś by z tego wyszło! Potem między odcinkami będziesz miał tylko tydzień na opanowanie nowego tańca, a tutaj dwa tygodnie mijają i nie mamy nawet połowy choreografii!- Rita z wściekłością stanęła przed Stylesem i zaczęła go dźgać wyciągniętym palcem w brzuch.- W takim tempie odpadniesz już w drugim odcinku, a miałam cię doprowadzić do co najmniej szóstego!
-Umawiałaś się z moim managerem?- Syknął oburzony Harry.
-Może. Nie masz wyjścia, Styles. Weź dupę w troki i się przyłóż, jak to ładnie ujął Liam.
-Wcale nie muszę się aż tak angażować, fani na mnie zagłosują.- Prychnął i założył ręce na piersi. Rita popatrzyła na niego z niedowierzaniem i wybuchnęła drwiącym śmiechem.
-Ty dalej nic nie ogarniasz, prawda?- Pokręciła głową.- Ty już prawie nie masz fanów! Po twoich ostatnich akcjach? Styles, otrząśnij się! Jesteś tu po to, żeby ich odzyskać!
-Jedna osoba może wysłać ponad sto smsów!- Zawołał triumfalnie.- Nie znasz Directioners, wygraną mam w kieszeni.
-Czy tobie ktoś przybliżył zasady programu i głosowania?- Zapytała powoli Harriet. Zaczynała rozumieć, czemu Harry był taki pewny siebie. On kompletnie nie miał pojęcia o realiach "Strictly Come Dancing", a dokładniej obecnej edycji. Ubzdurał sobie coś, co nie było prawdą...
-No, to chyba oczywiste. Ktoś na mnie głosuje, przechodzę dalej.- Wywrócił oczami. Nie musiał go nikt pouczać. Przecież był w X Factorze, wiedział, na jakiej zasadzie działają te wszystkie show. Niby jeden promował śpiewanie, drugi taniec, ale tak naprawdę chodziło o to samo. Glosy widzów i kasę. Nawet ci jurorzy byli na pokaz. Prawda?
-W tej edycji z każdego numeru telefonu będzie można oddać tylko jeden głos.- Oznajmiła dobitnie Rita. Harry zmarszczył brwi, jakby nie rozumiejąc, o co dziewczynie chodziło.
-Co?
-Jeden sms od jednego numeru.- Powtórzyła.- Prowadzący powiedzą to widzom, żeby nie tracili kasy, zresztą nie będą jej pobierać za te dodatkowe głosy. Poza tym, głosować można tylko na Wyspach. Myślisz, że każda Directioner wybuli kasę na samolot, żeby wysłać głupiego smsa? A programu też nie będą oglądać jedynie dla ciebie. Wiesz, kto jeszcze występuje?
-Skąd mam wiedzieć? Jakieś aktorki pewnie.- Obruszył się Styles. Jego pewność siebie i ignorancja odrobinkę się skurczyły.
-Gdybyś choć trochę się zainteresował, to byś wiedział. Kojarzysz Theo Jamesa z "Niezgodnej"? A Williama Moseleya z "Opowieści z Narnii"?- Harry skinął głową potakująco. Chyba odrobinkę zaschło mu w gardle.
-Znasz Kayę Scodelario? I Pixie Lott? A Jaya McGuinnesa z The Wanted?
-The Wanted?- Powtórzył głucho. Jasne, że kojarzył gościa. To chyba z nim wdał się w pyskówkę na Twitterze Louis i Liam. A już na pewno to był ten zespół, który One Direction posłało na dno, zabierając fanów. Cholera.
-Tak, The Wanted.- Rita podeszła do torby i zaczęła się pakować.- A znasz tę prezenterkę, Caroline Flack?
-Flack?!- Pisnął zmienionym głosem. Jeszcze większa cholera. Natychmiast przypomniał sobie dawny romans z X Factora. Przez tę babę nadali mu przydomek kobieciarza. Caroline, która miała być tylko prowadzącą X Factor, stała się jego pierwszą sławną zdobyczą, od której nie mógł się opędzić, chociaż trzeba przyznać, że na początku mu się naprawdę podobała. I bardzo imponowało mu, że sporo starsza od niego kobieta zwróciła na niego uwagę. Ale żeby spotkać ją w kolejnym programie? I to nie raz, ale przez kilka tygodni?!
-Tak, Caroline Flack.- Znowu powtórzyła Rita. Zupełnie nie zwróciła uwagi na gorszy humor chłopaka i szok wypisany na jego twarzy.- No, nie zapominaj też o całej plejadzie tancerzy. Pasha Kovalev, Lidia Kopylowa, Aliona Viliani... Ludzie będą głosować też z ich powodu.- Zapięła zamek torby i skierowała się do wyjścia.- Widzowie oglądają ten program od pierwszych edycji. Niektórzy wolą oglądać tancerzy, a nie pokracznych gwiazdorów od siedmiu boleści.
-Dokąd idziesz?- Zawołał, gdy zobaczył, że sięgnęła po klamkę.
-Trening skończony. Masz czas do końca tygodnia na przemyślenie, czy mam z ciebie zrobić tancerza i nowego Harry'ego Stylesa z One Direction, czy poddajesz się, opuszczasz program po drugim odcinku, w którym tańczysz jak pokraka i żegnasz się z zespołem. Wybór należy do ciebie.- I bez pożegnania wyszła z sali, zostawiając go samego.
Harry patrzył w osłupieniu za dziewczyną. Rozejrzał się po sali, jakby chciał się upewnić, że został sam i w końcu niepewnym krokiem podszedł do lustra. Stanął kilka kroków od niego i zapatrzył się w swoje odbicie. Co się właściwie z nim stało? Ten człowiek w lustrze to był prawdziwy on? Dlaczego tak się zmienił? Wcisnął ręce do kieszeni i pokazał swojemu odbiciu język. Tak, mega dojrzale.
Przeszedł się kilka kroków po sali, rozmyślając nad słowami Rity. Serio, nikt nie chciałby na niego zagłosować? Bez kitu, jest tyle fanek, które oddałyby głos, choćby ze względu na zespół. Na przykład Amerykanki albo te... Polki albo... A nie, sorry. One nie mogły na niego oddać głosu. W sumie to logiczne, to jest "Strictly Come Dancing", inne kraje mają "Dancing With The Stars", ale Harry miał dziwne wrażenie, że zrobili to ze względu na niego. A on nie chciał się nikomu podporządkowywać.
Stanął znowu przed lustrem i od niechcenia zrobił New York. Nie miał pojęcia, czy figura mu wyszła, czy nie, po prostu zaczął robić coś na kształt tańca. Chwila, jak to szło... W lewo, w tył, przenieść ciężar, w prawo, dostaw, dostaw, prawo, przód, przenieś, lewo, dostaw, dostaw. Raz, dwa, trzy, cha, cha, raz, dwa, trzy... W głowie przewijał mu się głos Harriet, jak jakaś taśma ustawiona na repeat. Przelotnie zerknął w lustro i niemal roześmiał się na głos. Wyglądał jak pacan. Nie, nigdy w życiu.
Zebrał swoje rzeczy, przebrał się w jakieś znośne ciuchy i wyszedł ze studia. Zostawił klucze w recepcji i wsiadł do swojego BMW. Rzucił rzeczy na tylne siedzenie i z piskiem opon wyjechał z parkingu. Nastawił radio na full. Kierunek? Najlepszy klub nocny w mieście. Po drodze zajechał do McDrive'a po coś w stylu obiadu. Po całodziennym treningu był wściekle głodny.
Do klubu dotarł od razu po otwarciu. Nie było jeszcze tłumów, kolejka dopiero się formowała, a na horyzoncie żadnych paparazzi. Bosko! Harry kiwnął głową ochroniarzowi na bramce i wszedł do środka. Od razu zamówił pięć szotów i wypił jeden za drugim. Przez chwilę siedział przy barze, ale niedługo przysiadła się do niego blondynka w obcisłej czarnej sukience. Niby niechcący trąciła go czubkiem przesadnie wysokiej szpilki i szybko nawiązała rozmowę. Doskonale wiedziała, kim był Harry i teraz mogła pochwalić się przed znajomymi, że taka znana osoba postawiła jej drinka w klubie. I nie tylko.
Bo Harry oczywiście postawił jej drinka, potem kolejnego, następnie wyciągnął ją na parkiet do niekoniecznie przyzwoitego tańca, a ostatecznie zakończył wieczór w swoim mieszkaniu.



___________________________________________________
Hejo... Pamiętacie mnie jeszcze? :P No jasne, nie zniknęłam na wieki, ale jednak. Miałam dodać wczoraj, ale byłam tak wykończona powtórkami, że zasnęłam nad podręcznikami. Not cool.

Złożyłam podanie o warunkowe przedłużenie sesji, więc egzamin będę ostatecznie pisała 6 października. Stwierdziłam, że sam weekend mi nie wystarczy i wolę powtórzyć całość gruntownie, a nie kilka preparatów po łebkach. Tak więc możecie potrzymać te kciuki jeszcze chwilkę ;) 
Dodatkowo miałam problemy z mieszkaniem, bo moi rodzice stwierdzili, że lepiej będę się uczyć, jeśli będę miała własny pokój jednoosobowy, gdzie nic mnie nie będzie rozpraszało i teraz razem z przyjaciółką szukałyśmy dla siebie pokojów. Dziwnym zbiegiem okoliczności, kwestia rozwiązała się dzisiaj dla nas obu. Ona znalazła sobie mieszkanko niedaleko, a jeśli o mnie chodzi, to właścicielka naszego dotychczasowego lokum przekonała się, że mogę wziąć pokój, który wcześniej zajmowała para, wiecie, taka jedynka dla dwójki. No mniejsza, jutro się przeprowadzam :)

Okej, kwestia kolejnego rozdziału. Nie mam go napisanego, bo dziś wyczerpałam moje zapasy gotowców. Tak, rozdział szósty jest nietknięty. Dajcie mi czas do 10 października. Pomijam kwestię egzaminu, ale cóż, drugi rok zaczyna się bosko. Pierwszy dzień nowego roku akademickiego = 1 października = zajęcia od 7:30 do 20:00. I nie, to nie jest żaden cholerny żart. 
Czyli następny na 10.09.2015. Trzymajcie kciuki :)

Dziękuję za wszystkie komentarze, obserwacje, przepraszam, że nie odpisywałam, ale kurde. Nie miałam jak. Przepraszam raz jeszcze. Cieszę się, że jesteście <3

Buziaki przesyła zmęczona studiami, choć jeszcze się nie zaczęły
Roxanne xD

środa, 16 września 2015

(Nie)wielkie ogłoszenie

Hej...

Post prawie identycznej treści zamieściłam przed chwilą na "Nothing's...", a konkretnie chodzi o termin dodania rozdziału.
Niestety, nie dodam rozdziału dzisiaj, chociaż miał być na wczoraj i datę publikacji przesuwam na 22 września.

Czemu opóźnienie?
Zawaliłam drugi termin anatomii. Znowu mnie oblali, dlatego będę musiała pisać trzeci raz, w poniedziałek. Mam mało czasu i będę chciała skupić się tylko na tym. Anatomia, anatomia, anatomia, 24 godziny na dobę.

Przepraszam was za to. W ogóle zorientowałam się, że "Dance..." prowadzę trochę w kratkę, ale nie mogę nic na to poradzić. Wybrałam sobie cholernie ciężkie studia i teraz boleśnie się o tym przekonuję. Już nawet kawa mi nie pomaga, a chyba się od niej uzależniłam... C'est la vie... Na szczęście nie mam już takiego doła, jak wczoraj, kiedy dowiedziałam się o wynikach. Wieczorem miałam taką okropną migrenę po tym całym płaczu, że... Dobra, nie użalam się już nad sobą.

Pozdrawiam was i proszę trzymajcie kciuki za mnie. Mówią, że do trzech razy sztuka, ale ja oczywiście muszę myśleć pesymistycznie. No, mniejsza. W każdym razie waszym wsparciem lub zdrowaśką w mojej intencji nie pogardzę.
Roxanne xD

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

CHAPTER FOUR: Vivir mi vida





Louis, Liam, Niall i Zayn wpatrywali się w Harry'ego z otwartymi ustami.
-To... to była... Rita?- Upewnił się Horan.
-Aha.- Przytaknął Styles, ciesząc się jak dziecko z ich min. Dawno tak dobrze się nie bawił nabierając kumpli.
-Czemuś, idioto, nie powiedział, że to taka ostra laska?!- Louis trzepnął go po głowie.
-A pytaliście? Zresztą ty się zamknij, masz Eleanor.- Prychnął chłopak i uchylił się od kolejnego uderzenia. Szybko wyskoczył z samochodu i stanął obok motoru Rity, czekając, aż zaparkują. Jeszcze tego by brakowało, żeby doszczętnie zniszczyli mu fryzurę tym waleniem po głowie.
-Dobra, teraz już totalnie rozumiem, czemu twierdzisz, że nie masz u niej szans.- Harry spojrzał na Liama nierozumiejącym wzrokiem.- Nie masz czym jej zaimponować. Motoru brak.
-Bardzo śmieszne.- Żachnął się Harry. Zobaczymy, jak będzie dzisiaj na treningu. Wczoraj może się powstrzymywała, bo to był pierwszy raz, a dziś... Już mi się nie oprze.- Dodał pewnie.
Nawet przez myśl mu nie przeszło, jak bardzo może się mylić... Ale to był przecież Harry Styles, gwiazda One Direction, najbardziej pożądany facet świata. Czy jemu ktokolwiek mógł się oprzeć? Ha, a jednak!

<***>

Rita weszła na salę i zaraz zaczęła się rozgrzewać. Gdyby nie to, że musiała odwieźć Mickeya do szkoły, byłaby na sali z pół godziny wcześniej. Trzeba ostro trenować. Nie chciała nagle wypaść gorzej przed Harrym. Musiała mu pokazać, jak tańczyć i ewentualnie zrównać go z ziemią, tak jak wszystkich swoich poprzednich partnerów. Może z wyjątkiem Matta.
Włączyła wieżę i puściła "Rock'n'roll Music". O tak, szybki jive na rozgrzanie mięśni i poprawę humoru. Ekspresowo przypominała sobie kroki z festiwalu sprzed dwóch lat. Lewa, lewa, dostaw, dostaw, kick raz, kick dwa... Albo inaczej. Zamiast powtarzać stary układ, zaczęła dobierać kroki intuicyjnie, który jej pasował w danym momencie. Stwierdziła, że lepszy będzie freestyle na początek dnia. Mniej więcej w połowie piosenki zorientowała się, że ktoś ją obserwuje. Zrobiła kilka obrotów w prawo i natychmiast zauważyła pięć postaci stojących w drzwiach. Nie przerywając tańca, wyjęła pilota z kieszeni i wyłączyła piosenkę. Zatrzymała się płynnym ruchem i zwróciła w kierunku przybyłych.
-Brawo, panie Styles. Dziś bez spóźnienia.- Teatralnie zaklaskała w dłonie. A już myślała, że mu się to nie uda.- Koledzy pomogli wstać?
-Tak jakby.- Liam podszedł bliżej.- Jestem Liam Payne. Miło mi cię poznać.- Harriet uścisnęła rękę chłopaka.- To są Niall Horan, Zayn Malik i Louis Tomlinson.- Wskazał po kolei na resztę.
-A w skrócie One Direction.- Wyszczerzył się Louis. Rita odwzajemniła uśmiech.
-Cześć, jestem Harriet Holmes, ale mówcie mi Rita.- Podała wszystkim rękę.- Chcecie zostać na próbie?
-A to nie będzie problem?- Niall próbował znaleźć w przyjacielsko nastawionej dziewczynie odrobinę opisywanego przez Hazzę potwora, ale jakoś mu to nie wychodziło. Rita wydawała się w porządku... I była ładna. Bardzo ładna.
-Nie, to dopiero drugi dzień, więc luz. Ale nie dla ciebie ten luz, Styles.- Zwróciła się do milczącego do tej pory chłopaka.
-Jasne.- Wywrócił oczami, rzucił torbę pod ścianę i zaczął zmieniać buty na adidasy.
-Chłopaki, siadajcie pod tamtą ścianą.- Wskazała im miejsce Rita.- Harry...
-Możesz mu mówić "Hazza".- Wtrącił się Zayn.
-Chyba wolę Harry. Zresztą zobaczymy...- Zwróciła się z powrotem do swojego partnera.- Harry, byłeś wczoraj w garderobie?
-Eee... Nie.
-Przecież ci mówiłam.- Westchnęła ciężko.- Idź teraz. Liam, jakbyś mógł, to pójdź z nim, żeby na pewno tam trafił.- Payne skinął głową i wyszedł razem z Harrym.
-Widzisz? Ciebie też ustawia pod linijkę.- Szepnął Harry, kiedy już znaleźli się na korytarzu.
-Daj spokój, Hazz, ona tylko mnie poprosiła o pomoc.- Liam pokręcił głową z dezaprobatą.
-Aha, daj jej palec to odrąbie całą rękę, zobaczysz.- Pogroził mu Styles.
Tymczasem na sali chłopaki mieli okazję nie do odrzucenia, żeby wybadać, co sądzi o ich przyjacielu tancerka.
-To co, Rita?- Louis zatarł ręce.- Co przygotowałaś dla naszego Hazzy?
-Zobaczycie.- Tancerka mrugnęła do chłopaków i podeszła do radia, żeby zmienić płytę.
-Jedno mnie zastanawia.- Odezwał się Zayn.- Dlaczego dla Harry'ego jesteś taka ostra, a dla nas taka miła?
-Dociekliwy jesteś.- Harriet sięgnęła po dużą i wyraźnie ciężką sportową torbę.- Po prostu Styles jest moim uczniem i partnerem w tańcu. Nie tańczę z nim dla przyjemności, tylko mam go przeszkolić tak, żeby mi nie narobił siary w telewizji. Poza tym lekko zraża mnie swoim zachowaniem.- Skrzywiła się nieznacznie, otwierając torbę.- Na siłę będzie chciał mnie zaliczyć.
-Co? Nie!- Zaprotestował nieszczerze Niall, czując się w obowiązku, żeby bronić kumpla. Prawda była taka, że wszyscy z zespołu wiedzieli doskonale, jakie Harry ma podejście do nowo poznanych dziewczyn. Niestety.
-Proszę cię!- Prychnęła dziewczyna. Nie dała się nabrać na zaprzeczenia Horana.- Znam się na ludziach. On należy do klasycznych samców. Znaleźć łatwą laskę, zbajerować, zaliczyć, zostawić i tak w kółko. Jak to mówi Lisa, ta z recepcji, zasada czterech Z.
-Czterech Z?- Parsknął śmiechem Zayn.
-Aha.- Przytaknęła Rita.- W każdym razie mam chłopaka i na pewno nie zamienię go na Stylesa. A dzięki takiemu oficjalnemu podejściu łatwiej zmusić go do pracy.
-Kogo zmuszasz do pracy, słońce? Harry'ego? Zluzuj, Rituś, bo chłopak nie dożyje pierwszego odcinka...- Wszyscy odwrócili się w stronę drzwi.
-Matt, nie powinieneś być na próbie?- Zapytała Rita, pochylając się z powrotem nad torbą.
-Nie, zaczynamy za godzinę.
-Powinieneś się...
-Tak, wiem, rozgrzewać się.- Przerwał jej tancerz i zwrócił się do chłopaków.- Cześć, jestem Matt. Partner taneczny tej siekiery.
-No, siema!- Louis przybił mu piątkę. Zayn po chwili zrobił to samo. Niall przyglądał mu się przez chwilę.
-Jesteście razem?- Zapytał podejrzliwie. Matt i Rita spojrzeli po sobie i wybuchnęli głośnym śmiechem.
-Ja z nią? Chyba bym się pochlastał! Jeszcze czego!- Śmiał się Matt, ale gdy tylko oberwał w ramię od tancerki, to się uspokoił.
-Jakieś zażalenia?- Spytała z uniesionymi brwiami.
-O, i to cała masa!- Matt przezornie się od niej odsunął i zaczął wyliczać na palcach.- Jesteś cholerną perfekcjonistką, nie można ci powiedzieć słowa krytyki, bo potrafisz strzelić focha jak stąd do wieczności, za każdy błąd trzeba słono płacić...
-Ty niewdzięczniku!- Podeszła bliżej i stuknęła go parę razy palcem w pierś.- A komu zawdzięczasz te sukcesy, hę? Mistrzostwo Europy w łacinie kilka razy z rzędu, wicemistrzostwo w standardzie, mistrzostwo świata? Gdyby nie ta wielka harówka i gonienie cię do roboty, sprzedawałbyś teraz hot-dogi w budce za rogiem, z brzuchem od piwa i zerem na koncie!
-Moim zdaniem zawdzięczam te sukcesy tylko moim zdolnościom i poprawianiu ci humoru na każdej próbie, ale dobra. No, chodź, przytul się na zgodę.- Wyciągnął ręce i przytulił do siebie opierającą się dziewczynę. Nie był urażony jej słowami, po tylu latach pracy z nią wypracował sobie niemal anielską cierpliwość.
-Wy tak zawsze?- Louis obserwował ich z uśmiechem. Wyczuwał w Matcie bratnią duszę. Zachowanie pary bardzo mu przypominało 1D... przed odpałami Harry'ego.
-Z nim się nie da inaczej.- Rita uwolniła się z objęć chłopaka. Chciała zacząć już trening, żeby nie tracić ani jednej cennej minuty. Jasne, do pierwszego odcinka była jeszcze masa czasu, ale przeczuwała, że z Harrym nie pójdzie jej tak łatwo. Był zdecydowanie jednym z cięższych przypadków w jej bogatym doświadczeniu tanecznym.- Gdzie oni, do jasnej Anielki, zniknęli?
-Zapadli się pod ziemię.- Zarechotał Niall.
-To może skoro jeszcze nie wracają, to pokażesz, jak tańczysz?- Zaproponował Zayn.- Albo zatańczcie w parze.
-O, dobry pomysł. Rita?- Matt popatrzył na tancerkę.
-Okej.- Zgodziła się. Tańczyć mogła zawsze i wszędzie.- Jive? Foxtrot?
-Dawaj jive z finałów.- Podeszła do odtwarzacza i włożyła odpowiednią płytę.
W sali rozbrzmiały dźwięki szybkiego rock'n'rolla "Hippy Hippy Shake". Rita i Matt porozumieli się jednym spojrzeniem i zaraz każde z nich zaczęło swoją część układu po przeciwnych stronach sali. Z kolejnymi krokami coraz bardziej zbliżali się do siebie, aż wreszcie połączyli się w szybkim obrocie i skocznym krokiem przebiegli na środek sali. Byli w swoim żywiole. Od razu można było zobaczyć, że to ich ulubiony taniec, ten jive, w którym dosłownie śmigali na parkiecie, robiąc drobniutkie kroczki, odchylając ręce w wyćwiczonych pozach, obracając się i wyginając tak mocno, że siedzącym pod ścianą chłopakom robiło się niedobrze. Nie mogli oderwać od nich wzroku. Jasne, wiedzieli, że Rita i Matt są profesjonalistami, ale co innego oglądać czyjś występ na laptopie, a co innego widzieć go tuż obok na żywo. Wszyscy trzej jednocześnie wstrzymali oddech, kiedy Matt bez trudu przerzucił sobie dziewczynę przez ramię, tak że wykonała salto tuż nad ziemią, a potem wyprostowała się, żeby mógł obrócić ją nad swoją głową. Wreszcie zsunęła się na podłogę, robiąc od razu perfekcyjny szpagat. Matt zastygł w wystudiowanej pozie tuż za nią. Tańczyli dobrych kilka minut, a oprócz przyspieszonego oddechu, w ogóle nie było widać po nich zmęczenia.
-Wow!- Niall nie mógł się powstrzymać od pełnego podziwu okrzyku.- To było... To jest... To było zajebiste!
-Dzięki.- Matt wyciągnął rękę i pomógł dziewczynie wstać.- Ale nie myślcie, że to przychodzi tak łatwo. My ćwiczymy razem już od jakiś siedmiu lat, a ten układ opracowaliśmy dwa lata temu.
-Jak to siedem?!- Zayn wytrzeszczył oczy.- Tak długo?
-Jeśli chodzi o zawodowych tancerzy, to norma.- Rita usiadła po turecku na podłodze naprzeciwko chłopaków.- Zaczęłam tańczyć w wieku pięciu lat. Rodzice...- Przełknęła ślinę. Wspomnienie mamy i taty ciągle bolało. Opanowała się jednak i kontynuowała opowieść.- Oni zapisali mnie tutaj do szkoły tanecznej "FlashBeat". Najpierw byłam w grupie juniorów, w wieku piętnastu lat przeszłam do seniorów, głównie dzięki osiągnięciom na zawodach. Z Mattem poznaliśmy się już na pierwszych zajęciach, ale zaczęliśmy razem tańczyć, gdy miałam trzynaście lat. On jest ode mnie starszy o prawie trzy lata, ale zaczął tańczyć wtedy, kiedy ja. Co nie? Też miałeś wtedy pierwszy trening?
-Aha.- Przytaknął z uśmiechem.
-No właśnie.- Skinęła głową i kontynuowała opowieść.- Gdy zaczęliśmy wygrywać konkursy, różne turnieje, to zaczęto nas zapraszać do współpracy ze szkołami tańca i tak dalej. Dwa lata temu "FlashBeat" zaproponowało nam przeniesienie się z podziemi tego budynku, gdzie mieści się szkoła do profesjonalnego studia. Tutaj. I zaczęliśmy tańczyć w grupie pokazowej programu.
-Byliście w telewizji?- Zainteresował się Zayn. Zaraz wyjął z kieszeni kurtki telefon.- Będziecie na YouTubie?
-Pewnie tak. Chyba nawet kiedyś nas widziałem... Wiem!- Matt usiadł bliżej Malika.- Wpisz w wyszukiwarkę "Strictly Come Dancing salsa".- Zayn zaczął szukać filmików.- O, to ten!
Wszyscy skupili się wokół iPhone'a, żeby zobaczyć występ. Pokazało się logo programu, a za chwilę reflektor podświetlił scenę. Stało na niej kilku facetów ustawionych w kole, tyłem do siebie. Ubrani byli w czarne koszule z podwiniętymi rękawami, czarne spodnie, buty na podwyższonym obcasie i każdy trzymał w dłoni czerwoną różę. Orkiestra zaczęła grać znany przebój Marca Anthony'ego "Vivir Mi Vida". Mężczyźni jednocześnie odsunęli się od siebie i zaczęli tańczyć układ. W końcu każdy zrobił ślizg, lądując na kolanach przed siedzącą z brzegu widowni partnerką.
-To wy?- Niall wskazał palcem na parę blisko schodów, po prawej stronie ekranu.
-Eee... tak.- Potwierdziła Rita z uśmiechem. To był jeden z ich pierwszych występów w programie i bardzo dobrze go wspominała. Pierwszy raz odczuła niesamowitą, niepowtarzalną atmosferę programu i poczuła wtedy, że mogłaby tam tańczyć wiecznie.
Kamera stopniowo pokazywała zbliżenia na wszystkie pary. Wreszcie dotarła do Matta i Rity. Tańczyli wspaniale, czerwona sukienka dziewczyny idealnie kontrastowała z jej ciemnymi włosami i mocnym makijażem, który podkreślał rysy jej twarzy. Uśmiechała się wprost do kamery, była pewna siebie, szczęśliwa, zachwycająca w każdym calu. Kokieteryjnie powąchała różę, żeby zaraz razem z pozostałymi dziewczynami rzucić ją w tłum widzów i okrążyć swojego partnera.
-Gdyby nie to, że już zdobyliście puchar świata, to bym go wam teraz wręczył. Jesteście niesamowici.
-Są lepsi od nas.- Machnęła ręką Rita.- My dopiero zaczynamy i mamy przed sobą praktycznie całą karierę, a ci, którzy tu występują obok nas, są dużo lepsi. I mają na koncie więcej nagród niż my.
-Ale to nie znaczy, że teraz nie jesteście tak dobrzy jak oni lub lepsi.- Zauważył Louis.
-To jest kwestia dyskusyjna.- Rita wstała z podłogi.- Dobra, moja cierpliwość...- Przerwało jej otwarcie drzwi.
-Jesteśmy.- Ogłosił Liam, wchodząc do sali. Zaraz za nim wczłapał Harry. Chyba już czuł, co go za chwilę czeka i wcale mu się to nie uśmiechało.
-Możemy zaczynać to... to coś.- Mruknął pod nosem. Nie miał możliwości, żeby dłużej to odwlekać. A szkoda.
-Nareszcie.- Westchnęła teatralnie Rita.- To najpierw wybieramy piosenkę.



___________________________________________
Okej, Blogger mnie na serio wpienił, bo zamiast dodać rozdział, to nawet nie zapisał tego, co wczoraj napisałam i teraz to kończyłam. Lepiej dla niego, żeby to był ostatni raz. NIESPRAWDZONY!!!

Ostatnio moja przyjaciółka zauważyła, że "Nothing's..." czyta się dużo lepiej niż "Dance..." i w sumie przyznaję jej tu rację. Jasne, "Dance..." się dopiero rozkręca itp itd, ale to opowiadanie nie ma w sobie tego czegoś. I chyba nie warto tu czekać na fajerwerki. Sami widzicie, że rozdziały są krótkie i jak na razie jakiegoś powera nie ma, sooo... Chyba muszę walnąć dramę xD

Dziękuję za wszystkie komentarze i obserwacje :) niedługo, w wolnym czasie pododaję "Dance..." do tych wszystkich spisów, może zajrzy tu więcej osób? :D

Jeszcze raz sorry za zwłokę, ale to nie była wina mojego lenia tylko internetu... Jeszcze raz sorry. Kolejny rozdział już po moim egzaminie, bo nie chcę tracić czasu na pisanie, muszę na serio przyłożyć się do nauki. Następny zapowiadam na 15 września ^^

Buziaki <3
Roxanne xD

niedziela, 23 sierpnia 2015

CHAPTER THREE: Move in the right direction

NIE OMIJAJCIE TEGO, ROZDZIAŁ NIE KRÓLIK I NIE UCIEKNIE!!!

Kochani, jest mi bardzo przykro, że tak zaniedbałam tego bloga i PRZEPRASZAM WAS za to. Mogłabym Wam podać masę wymówek, które wcale nie byłyby tak idiotyczne, jak te autorstwa Rebeki Bloomwood (kto oglądał "Wyznania zakupoholiczki" lub czytał książkę "Świat marzeń zakupoholiczki" ten wie, o czym mówię), bo naprawdę byłam na pielgrzymce dzień po powrocie z Chorwacji, naprawdę miałam zamieszanie z mieszkaniem i naprawdę od tygodnia mam staż w szpitalu (ha! Umiem już zmieniać kroplówki i robić wkłucie podskórne ^^), ale jednak to nie usprawiedliwia takiego zaniedbania. Rozdział miał być drugiego sierpnia, dodaję go dwudziestego trzeciego.
JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM!
Sytuacja ogólnie się już ustabilizowała, ale cały czas mam naukę do poprawki z anatomii, więc termin na kolejny rozdział wyznaczam na 30.08.2015r. Równo tydzień. Mam nadzieję, że nic mi nie wyskoczy, będę was o wszystkim informować. Całe szczęście, że rozdział jest prawie gotowy i jedyną rzeczą jest go przepisać na komputer i sprawdzić.
Życie dorosłego jest do kitu i tyle wam powiem. Nici z długich wakacji, odpoczynku i w ogóle. Za miesiąc znowu się zacznie harówka na uczelni -.- nic, tylko się pochlastać...

Ale w życiu są też pozytywy! Jak na przykład nowy teledysk One Direction "Drag Me Down"! Kto jeszcze go nie oglądał, niech się lepiej nie przyznaje, tylko ekspresowo włączy ten filmik i to nadrobi...



Moja siostra została zmuszona do obejrzenia go i pod koniec się ucieszyła: "Ale fajnie, wystrzelili ich w kosmos! Czyli nie ma ich już na ziemi!"... Taaa... Może jednak trzeba podwoić jej dawkę 1D... Chociaż z drugiej strony, "Alive" i "Happily" potrafi słuchać codziennie, progres jest!

Dobra, nie zanudzam was już. Notka wyjątkowo przed rozdziałem, bo musiałam to najpierw napisać.

Enjoy the chapter! <3
___________________________________________________________






-Dobra, na dzisiaj starczy.- Rita pilotem wyłączyła wieżę.- Rozciągnij się na koniec, żeby nie złapał cię skurcz.
Harry zignorował jej słowa i dosłownie padł na parkiet. Zakrył twarz rękami i zamknął oczy. Pot spływał mu po czole, sklejał włosy i skapywał na podłogę. Wykończą go tutaj. Jak jasna cholera, wykończą go. Zostanie z niego tylko słona rzeczka i wypalone solą oczy. A to dopiero był pierwszy dzień! Tylko kilka kroczków, jakieś dostawianie nóg, obroty, wymach ręką, przy którym mało nie stłukł szyby i aż tak się przy tym zmęczył? Przeszedł go zimny dreszcz na myśl o kolejnych treningach. Kolejna kupa kroków, które mu się już zaczynają mieszać, masa tańców, jakieś dziwaczne buty...
Rozłożył szeroko ręce i spod zmrużonych powiek popatrzył na tancerkę, która w spokoju pakowała torbę i wycierała szyję ręcznikiem. Ciekawe, po co jej on był. Dla ozdoby? Przecież ona w ogóle się nie zmachała, wyglądała, jakby wyszła świeżo spod prysznica, a byli po kilku godzinach treningu! Jak ona to robi? Co to za jakieś głupie sztuczki?
-Jutro wybierzemy muzykę do tańca do programu i zaczynamy skupiać się na konkretnych krokach.- Powiedziała, chowając ręcznik do torby.- Dziś to był tylko wstęp, żeby zaznajomić cię z cha-chą.
-Super.- Harry okazał swój zerowy entuzjazm.
Rita zerknęła na niego kątem oka. Nie pokazywała po sobie emocji tak bardzo, jak zwykle. Ten pozorny spokój... Tak naprawdę miała ochotę zwymyślać i zmieszać z błotem swojego partnera. Cóż... Harry Styles, wokalista największego boysbandu na świecie, gwiazdor, za którym szalały tłumy nastolatek, osoba, która samym głosem potrafiła doprowadzić dziewczyny do zbiorowego zawału, dzisiaj to ją przyprawiła o atak serca swoimi umiejętnościami tanecznymi. A raczej ich brakiem. Serio, czy to takie trudne poruszać się we właściwym kierunku?! Jakim cudem koleś z takim poczuciem rytmu tak bardzo nie umie koordynować swoich ruchów? Bo Styles poczucie rytmu miał. Wiedział, kiedy powinno się ruch wykonać, umiał wystartować z krokiem w dobrym momencie piosenki, ale potem... Wszystko ginęło przy przygarbionej sylwetce i braku kordynacji rąk i nóg. Żeby zrobić krok do boku i lekko obrócić się w tę samą stronę z jednoczesnym uniesieniem ręki w górę (odpowiednio ułożonej ręki!) potrzebował chyba stu lat ćwiczeń, a i to było mało. A to był tylko jeden krok, prościutki New York! Rita nawet nie chciała myśleć, co będzie dalej, bo robiło jej się po prostu niedobrze. Ale jednocześnie bardzo chciała zrobić z Harry'ego króla parkietu. Rachunek z samokontroli i wszystkich przekleństw, jakimi go podsumuje, przyjdzie później.
Wyszli razem z sali i skierowali się do wind. W milczeniu zjechali na parter i oddali klucze w recepcji. Na zewnątrz było dość ciepło, lato kalendarzowe jeszcze miało trwać przez kilka tygodni.
-Podwieźć cię?- Harry wyjął kluczyki od swojego Range Rovera i spojrzał wyczekująco na dziewczynę. Może to wreszcie będzie ten moment... Harriet da się ułaskawić, wsiądzie do samochodu i dojdzie do trochę bliższego spotkania...
-Dzięki, ale mam tu swoje maleństwo.- Zawód na twarzy chłopaka ustąpił gigantycznemu zdumieniu, gdy zobaczył, jak dziewczyna staje obok hiperwypasionego motoru, zaparkowanego tuż obok jego auta. Podszedł do niej, dosłownie wlokąc swoją szczękę po asfalcie i wytrzeszczonymi oczami patrzył na lśniące cacko. Rita uśmiechnęła się krzywo, widząc jego reakcję i wyjęła ze schowka czarny kask.
-Sorry, ale cię nie przewiozę.- Powiedziała drwiąco.- Nie mam dodatkowego kasku, bo pod jednym nie zmieścisz się ze swoim ego.- Styles nawet nie zwrócił uwagi na zaczepkę, ciągle próbował się pozbierać.
-Ale... jak... To Yamaha?!
-Yep. Dokładnie Yamaha FJR1300AS. Piękny długodystansowiec, tempomat, silnik jeden i trzy dziesiąte litra... Piękny, prawda? Zbierałam na niego sześć lat, odkładałam całą kasę z występów, a kosztował mnie piętnaście tysięcy.
-Dolarów?- Pisnął niepewnie.
-Funtów, idioto, funtów. Spokojnie, jak będziesz ładnie tańczył, to może dam ci się przejechać.- Mało nie wybuchnęła śmiechem na środku parkingu, widząc jak Harry gorączkowo jej przytaknął i dalej pożerał wzrokiem cudo nowej motoryzacji. Był nim zachwycony. Niby nie chciał kupić sobie motoru, ale gdy widział coś tak wspaniałego na swojej drodze, od razu miał zamiar sięgnąć po portfel. Nie spodziewał się czegoś takiego po swojej partnerce tanecznej. A ta cena! Piętnaście patyków! Okej, jasne, teraz zarabiał miliony funtów rocznie, ale jednak wiedział, jak to jest z zarobkami w przeciętnej rodzinie angielskiej. Poza tym... kwota wskazywała na to, że był to model prosto z salonu. Podwójne wow.
-Byłabym zapomniała.- Rita przerwała jego podziwianie.- Daj mi swój numer, żebyśmy mogli się kontaktować co do treningów.- Harry automatycznie podyktował jej dziewięć cyfr.- Dzięki. Wyślę ci smsa z moim numerem. Jutro trening o siódmej trzydzieści.- Założyła kask i wsiadła na motor.- Za spóźnienie będzie kara!- Odpaliła silnik i z rykiem ruszyła do domu.
Styles patrzył za nią przez dłuższą chwilę, aż nagle dotarło do niego to, co przed chwilą powiedziała. Trening o siódmej trzydzieści?! Czy ona jest sadystką?!

<***>

Wszedł do swojego apartamentu i od razu przywitał go gromki okrzyk dobiegający z salonu.
-A oto przed państwem król parkietu, nowe wcielenie Presleya i Patricka Swayze, gwiazda sceny, tancerz największego formatu, Harryyyy Styyyyleees!- Wywrócił oczami i wszedł do pokoju ze skrzywioną miną.
-A wy już nie macie swoich domów, że przesiadujecie u mnie? Zaczynam żałować, że dałem wam zapasowe klucze i kody bezpieczeństwa.- Rzucił się na kanapę obok Zayna.
-No, stary, opowiadaj. Jak było?- Zapytał go z uśmiechem Liam.
-Człowieku, to była masakra. Wchodzę na salę, a tu tańczy jakaś para. Myślałem, że się pomyliłem, ale okazuje się, że to Rita i Matt.
-A ona nie miała się nazywać Harriet?- Przerwał mu Niall.
-Ona ma na imię Harriet, ale zagroziła, że nie przeżyję treningu, jeśli nie będę jej nazywał Rita. I niewiele brakowało.
-Żebyś nazwał ją Harriet?- Zaśmiał się Louis.
-Nie, żebym nie przeżył treningu! Mamy tańczyć jakieś coś, jakąś cha-chę. Przez kilka godzin nauczyła mnie trzech podstawowych kroków. Tylko trzech, czaicie?!
-No, ale przynajmniej jest ładna? Będzie coś z tego?- Tomlinson trącił go łokciem z porozumiewawczą miną. Harry pokręcił głową.
-Nie jest fanką, ma chłopaka karatekę, nie interesują ją romanse, a mnie ma tylko nauczyć tańczyć. Na nic nie reagowała, kompletnie na nic. Ale jest śliczna, a jak się rusza, jak tańczy, to już totalnie bosko wygląda.- Westchnął ciężko.
-Spodobała ci się!- Zarechotał Zayn.
-I co z tego?- Styles spojrzał na kumpla spode łba.- Jest cholernie zasadnicza, wymagająca, non stop mnie czymś zaskakuje, że nie wiem, co mam powiedzieć, liczy się dla niej tylko taniec, a trening ustawiła mi na siódmą trzydzieści! Ja po tym nóg nie czuję, a co będzie dalej?!- Jęknął, chowając twarz w poduszce.- W co oni mnie wpakowali?!
-Nie, Hazz. Ty sam się wpakowałeś swoim zachowaniem.- Stwierdził kategorycznie Liam.- Gdyby nie to, że totalnie odbiła ci szajba, to za tydzień gralibyśmy na O2 kolejny koncert. A ty nie byłbyś w programie.
-Proszę cię, Li, przynajmniej dziś nie praw mi kazań, bo nawet nie mam siły się kłócić.
-Dobra.- Niall zatarł ręce.- Nie wiem, jak wy, ale ja chcę poznać tę dziewczynę, która ma ujarzmić Hazzę.
-Najlepiej pojechać na ich próbę. Chyba będziemy mogli wejść.- Zayn już się cieszył na myśl, że tym razem zamiast tańczyć, będzie mógł się pośmiać z kolegi.
-Dobra. Próba o wpół do ósmej, tak?- Lou spojrzał na Harry'ego, a ten skinął głową potakująco.- Super, będziemy przed siódmą.
-Ja pierdolę...

<***>

-Hazzik, skarbie! Wstawaj.- Tomlinson potrząsał któryś raz z kolei śpiącym kumplem, ale Harry, jak to Harry, nie reagował na żadne bodźce. Po prostu smacznie sobie spał, zakopany w kołdrze po uszy, z głową wciśniętą w poduszkę. Louis spojrzał bezradnie na Liama i Nialla, stojących w progu. Zayn właśnie ucinał sobie drzemkę na kanapie w salonie Stylesa.
-Dobra, daruj sobie, Lou. Zrobimy to inaczej.- Zadecydował Liam.- Niall, obudź Zayna i przygotuj Hazzie ciuchy do ubrania. Zayn niech spakuje mu torbę na trening. Louis, przygotuj szczoteczkę i pastę do zębów.
Chłopaki rozbiegli się po mieszkaniu. Za chwilę cały dom rozbrzmiał wrzaskiem Harry'ego. Liam wybrał tradycyjny sposób budzenia. Po prostu bezceremonialnie wylał na śpiącego miskę lodowatej wody.
-Kurwa mać! Co to ma być?!- Harry zerwał się na równe nogi i z trudem łapał powietrze.
-Czyli poranny prysznic mamy z głowy. Może Rita nie zauważy, że dolne kończyny masz brudne.- Liam z zadowoloną miną wyszedł z pokoju, żeby odnieść miskę na miejsce.
-Ooo, Hazzuś nawet buzię otworzył, cudnie.- Zaćwierkał Louis, wybiegając z łazienki.- No to teraz proszę grzecznie...- Złapał Harry'ego za brodę i zaczął mu szorować zęby. Styles wlepił w kumpla zszokowane spojrzenie. Widać było, że jeszcze nie całkiem się obudził.
-Kurde, Hazz, znowu spałeś nago. Na serio, nie musimy cię takiego oglądać.- Skrzywił się Liam.
-Ciuchy są!- Zameldował Niall. Razem z Paynem zaczęli ubierać Harry'ego.
-Mffploff klumpf!- Chłopak zaczął się wyrywać Lou z ustami pełnymi piany.
-Cholera, nie pluj! Znaczy wypluj, ale do umywalki, nie na mnie!- Tomlinson starł ręką pianę z twarzy, kompletnie nie reagując na mordercze spojrzenie przyjaciela. Harry w końcu uwolnił się z jego uścisku i poleciał pędem do łazienki, mało nie potykając się o wciągnięte do kolan jeansy. Za chwilę wrócił z ręcznikiem na szyi.
-Jesteście porąbani.- Oświadczył dobitnie, wycierając mokre włosy.
-I tak nas kochasz.- Odparował Niall, podając mu T-shirt i bluzę.
-Która godzina tak w ogóle?- Ziewnął rozdzierająco i przeciągnął przez głowę koszulkę. Liam spojrzał na zegarek.
-Eee... szósta czterdzieści dziewięć.
-Co?!- Harry zamarł w pół gestu.- Jesteście większymi kretynami niż myślałem wcześniej!
-Torba gotowa. Czego on tak wrzeszczy?- W progu pokoju stanął Zayn i pytającym spojrzeniem potoczył po chłopakach.
-Wkurzył się za pobudkę.- Wzruszył ramionami Payne.- Nie wiem, o której chciałeś wstać, żeby zdążyć na ten trening.
-Nie gadam z wami.- Warknął Styles. Złapał torbę i bluzę, i wyszedł z domu, gwałtownie trzaskając drzwiami.
Podróż wspólnym samochodem minęła w ciszy. Głuchej ciszy. Harry, zły jak osa, siedział na przednim siedzeniu obok Louisa i w duchu przeklinał wszystkich naokoło. Management, który wkopał go w program, Harriet, która kazała mu przyjść tak wcześnie, Gemmę, z którą się zagadał wieczorem i przez to siedział do pierwszej, chłopaków, którzy się uparli, żeby go odwieźć i nawet cholernego gazeciarza, który mało nie wpakował im się z rowerem pod koła.
-To tutaj, prawda?- Przerwał milczenie Tomlinson, wjeżdżając na parking przed studiem telewizyjnym. Harry ledwo zauważalnie skinął głową.
-O, tam masz miejsce.- Niall pokazał palcem na wolny prostokąt. Louis skręcił w tamtą stronę i już miał parkować, gdy drogę zajechał mu jakiś gość na motorze. Lou wcisnął mocno hamulec, aż samochodem zarzuciło. Natychmiast wywrzeszczał w kierunku motocyklisty wiązkę niewybrednych i totalnie niecenzuralnych słów.
-Tommo...- Przerwał mu Liam.
-Co, kurwa, cholera jasna, szlag by go?!- Krzyknął rozzłoszczony kierowca.
-Wiesz, że masz zamknięte okno i on cię nie słyszy?- Lou zaniemówił, ale za to Harry wybuchnął śmiechem. Chłopaki gapili się na niego z wytrzeszczonymi oczami. Nie mieli pojęcia, o co Stylesowi chodziło, ale za chwilę sami zaczęli się uśmiechać. Tak szczerze Hazz nie śmiał się już od dawna... Może ten program faktycznie go zmieni? Przywróci dawnego Harry'ego Stylesa z One Direction?
-Tooo... jest... ooonaaa...- Wykrztusił między atakami śmiechu.
Cztery głowy jak na komendę odwróciły się do okien. Kierowca motocykla właśnie odchodził w kierunku wejścia, jednocześnie zdejmując kask. W słońcu zalśniły ciemnobrązowe długie włosy, opadające swobodnie spod kasku na ramiona. Dziewczyna odwróciła się jeszcze, żeby zerknąć kontrolnie na maszynę i znikła w drzwiach budynku.
-Ja pierdolę...- Wyszeptał Zayn, gapiąc się w zachwycie to na drzwi, to na motor. Harry próbował się uspokoić, ale coś nie bardzo mu to wychodziło. Z tego śmiechu aż pociekły mu łzy.
-Właśnie poznaliście Harriet Holmes, czyli Ritę.- Oznajmił, chichocząc. Znowu zwrócił na siebie uwagę pozostałych pasażerów samochodu stojącego centralnie na środku parkingowej alejki.
-Że co?!



_________________________________________________________
I jak się podobało? Warto było czekać? :)

Jeszcze raz przepraszam za tamten zastój, przypominam, że jestem tylko człowiekiem i nie mam dziesięciu rąk i sześciu nóg plus mózgu Einsteina! Kolejny rozdział trzydziestego sierpnia!

Buziaki <3
Roxanne xD

środa, 22 lipca 2015

CHAPTER TWO: About the boy

Soundtrack:


Harry Styles tymczasem wcale się nie spieszył na pierwszy trening. Jako gwiazda miał wręcz pewność, że na niego poczekają. No, bo jak można było inaczej?
Wstał za kwadrans ósma, z domu wyszedł wpół do dziewiątej, utknął w korku do siedem po dziewiątej i ostatecznie został zatrzymany przez gromadę krwiożerczych fanek. W tym małym napadzie stracił ulubioną czapkę i oficjalnie znienawidził dzisiejszy dzień. Z pomocą ochroniarzy udało mu się dotrzeć do recepcji, gdzie przemiła (i w dodatku atrakcyjna!) dziewczyna wskazała mu drogę na trzecie piętro.
Powiedzieć, że Harry był niezadowolony to za mało. Był nieziemsko wściekły, że Paul i cały Modest! wpakowali go w ten program. Od udziału w X Factorze minęły cztery lata i jakoś nie czuł potrzeby występu w kolejnym show. Zresztą, oprócz powstania One Direction i spełnienia marzenia o występie na scenie przed tysiącami ludzi, nie miał miłych wspomnień z X Factora. Mordercze treningi wokalne, ćwiczenie choreografii, zdzieranie gardła, mieszkanie w małym pokoju z czwórką kumpli, wkurzający ludzie, z którymi rywalizował, irytująca Caroline Flack, która się do niego przyczepiła i z którą miał przelotny romans... Wszystko to było denerwującą przeszłością, w której jedynym dobrym dniem był dwudziesty trzeci lipca, kiedy poznał najlepszych przyjaciół, za którymi gotowy był skoczyć w ogień. Potem nagrywanie pierwszej płyty, pierwsze single, w tym nieśmiertelne "What Makes You Beautiful", trasa "Up All Night", następnie kolejne teledyski, gigantyczna trasa "Take Me Home" dookoła świata, film... A to wszystko bez chwili przerwy, bez trzymanki, bez miejsca na uczucia, zmęczenie, zniechęcenie...
Wszystko trzeba było wykonywać z uśmiechem przylepionym do ust. Zdjęcie z fanką? Uśmiech! Wywiad w telewizji? Uśmiech! Koncert na stadionie? Uśmiech! Przypadkowe spotkanie na ulicy? Jeszcze większy uśmiech, przecież jesteś wtedy Harrym Stylesem w jego własnym prywatnym życiu i innych nie obchodzi, że w tej całej prywatności wolałbyś pozostać sam.
Był już tym wszystkim zmęczony. Nie miał ochoty na wywiady, fotki, podróże do kolejnych krajów. Chciał zaszyć się w Holmes Chapel albo w Los Angeles i zapomnieć. Okej, zapominanie nawet dobrze mu szło. Codziennie impreza, bo przecież każdy chciał na swoim party mieć Stylesa z tego słynnego zespołu. Co noc nowa dziewczyna, bo przecież każda chciałaby być dotknięta przez niego! Prawdopodobnie to dlatego Harry stał się taki zadufany w sobie. Był gwiazdą i wszyscy chcieli spędzić choć sekundę w świetle jego blasku. A teraz ten blask będzie przyćmiony przez treningi, pot, jeszcze większe zmęczenie i kroki durnych tańców towarzyskich!
Jedynym pocieszającym faktem było to, że jego partnerka może będzie super laską, z którą nawiąże niezobowiązujący romans.
Wreszcie odnalazł w hiperdługim korytarzu drzwi, a na nich tabliczkę z napisem "Harry Styles & Harriet Holmes". Bo ciekawiej imion im nie mogli dobrać. Szkoda jeszcze, że nie miał na nazwisko Watson, byłaby para rodem z kryminałów Conan Doyle'a o Sherlocku Holmesie. Ale zaraz... Dlaczego w środku grała już muzyka? Harry uchylił drzwi i wetknął głowę do środka. Zauważył na parkiecie wirującą parę.
Zgrabna brunetka tańczyła z wysokim szatynem, właśnie wykonywali jakąś akrobację, która wyglądała jak salto dziewczyny na rękach tancerza. Harry'ego zemdliło. Na miejscu tej laski zwiałby stąd, aż by się kurzyło, jednak jej udało się wylądować z gracją w ramionach partnera i wykonać kolejne szybkie kroki w rytm muzyki. Oboje byli bardzo zgrani, ich ruchy dopasowane do siebie jak dwa kawałki puzzli. Doskonale przewidywali ruch partnera, byli maksymalnie skupieni na wykonywanym tańcu. Mimo całej swej niechęci do programu, Harry przyznał z zazdrością, że chciałby kiedyś tak zatańczyć. Patrzył na nich jak zaczarowany. Nigdy nie był wielkim fanem tańca (chyba że podchodzącego pod erotyczny z gorącą dziewczyną w klubie!), a zwłaszcza towarzyskiego, jednak ten pokaz naprawdę mu się spodobał.
Para zakończyła układ podnoszeniem z odchyleniem partnerki w tył. W pierwszej chwili Harry pomyślał, że dziewczyna złamała kręgosłup. Zdziwiło go tylko, że nie usłyszał chrupnięcia ani trzasku. Dopiero gdy oboje stanęli normalnie, stwierdził z podziwem, że tancerka była wyćwiczona jak z gumy. Niewiele myśląc, zaczął bić im brawo. Para odwróciła się gwałtownie w jego stronę.
-Wow.- Powiedział, podchodząc bliżej.- W życiu czegoś takiego nie widziałem. To było super.
-Dzięki.- Odezwał się tancerz z przyjaznym uśmiechem.
-Sorry, że przerwałem wam trening, ale nie wiecie może, gdzie ma próbę Harriet Holmes? Jestem Harry Styles, jej partner w programie.- W odpowiedzi dziewczyna spojrzała na zegar.
-Godzina, trzydzieści trzy minuty i czternaście sekund spóźnienia.- Odpowiedziała lodowato. Taniec z Mattem trochę ją uspokoił. Gdyby nie to, rozszarpałaby Stylesa gołymi rękami.
-Wow... To ty?- Upewnił się Harry i wyciągnął rękę na przywitanie.
Dziewczyna nie zwróciła na to uwagi. Podeszła do wieży i wyłączyła w połowie kolejną piosenkę. Zamiast niej rękę uścisnął Matt.
-Cześć, jestem Matt Robertson, partner taneczny Rity.- Potrząsnął energicznie dłonią zdumionego chłopaka.- Szczerze ci współczuję, stary, bo to niezła siekiera.
-Matt.- Powiedziała Rita ostrzegawczo.- Zjeżdżaj stąd.
-Jasne, szefowo.- Skinął głową.- Powodzenia. Jakby co, to wal śmiało do mnie.- Szepnął jeszcze do Harry'ego i ulotnił się.
Styles stał na środku sali i szczerze mówiąc, nie bardzo wiedział, co robić. Całą uwagę skupił na szczupłej brunetce stojącej tyłem do niego przy wieży. Aż podskoczył, kiedy odwróciła się szybko.
-Nazywam się Harriet Holmes, ale jeśli chcesz trochę pożyć, nazywaj mnie Rita.- Powiedziała beznamiętnie.- Będę twoją partnerką w programie.
-Tylko w programie?- Harry nie mógł się powstrzymać od tego pytania połączonego z seksownym, w jego mniemaniu, spojrzeniem prosto w oczy tancerki. Dziewczyna, ku jego zaskoczeniu, nie spuściła wzroku, nie zachichotała, nie zaczerwieniła się, nawet się nie zdziwiła! Po prostu nie zareagowała! Harry, który był przyzwyczajony do mdlejących na jego widok tłumów nastolatek, był tym lekko zdezorientowany. Rita świdrowała piosenkarza spokojnym wzrokiem, aż to jemu zrobiło się nieswojo. A jeszcze wczoraj to spojrzenie działało! Kurde, chyba nie był dziś w formie.
-Czas ustalić parę zasad.- Harriet podeszła do niego na odległość metra.- Po pierwsze, nienawidzę spóźnialstwa, niedokładności, robienia czegokolwiek na odwal. Dziś jest pierwszy dzień, więc ci odpuszczę, ale następnym razem, jak się tak spóźnisz, to twój trening będzie przypominał wstęp do piekła. Po drugie, to, że jesteś gwiazdą, nie daje ci żadnej taryfy ulgowej. Połowa ludzi tutaj to gwiazdy i wierz mi, naprawdę ciężko pracują na Kryształową Kulę i wygraną...
-A ty niby nie chcesz wygrać?- Zapytał cierpko, wchodząc tancerce w pół zdania.
-Nie.- Odparła chłodno.- Jasne, fajnie byłoby wygrać, ale to dopiero moja pierwsza edycja. Mam dwadzieścia lat i całą przyszłość przed sobą. Jeszcze się dorobię Kryształowej Kuli, wiem to. Ale będę pracowała ciężko razem z tobą i nie pozwolę ci odpaść, bo wiem, po co tu jesteś.- Styles zesztywniał, słysząc jej słowa. Okej, jeśli ona wiedziała o tym ultimatum... to Harry miał już wyraźny powód, żeby jej nie lubić.- Żeby osiągnąć to, co chcesz osiągnąć, musisz przejść przez minimum sześć odcinków. Potem mogę ci odpuścić.
-A skąd wiesz, co ja chcę osiągnąć? I czy ja, do kurwy nędzy, chcę zrobić to, co każe mi manager?!- Zaskoczył ją tym wybuchem. Do tej pory myślała, że decyzja o programie była podjęta za zgodą piosenkarza. Co za niespodzianka.
-Spokojnie. Nie wiem, na co liczysz, ale popisałeś umowę z produkcją i nie możesz się z niej wycofać.- Wzruszył ramionami i zrzucił torbę na parkiet.- Rozumiem, że zaczynamy pierwszy trening.
-Możemy zaczynać.- Burknął, kopiąc torbę pod ścianę. Rita skrzywiła się, ale nic nie powiedziała. Starczy jej kazań na dziś, na ten pierwszy raz. Chociaż...
-Radzę ci zmienić te buty na trampki lub adidasy. Właśnie!- Podeszła do stolika z wieżą i wzięła z niego małą kartkę.- Po treningu idź do tej sali. To garderoba. Zdejmą z ciebie miarę, bo ciuchy są szyte na każdy występ. Rzadko używa się gotowców.
-Okej.- Mruknął, chowając karteczkę do kieszeni rurek. A może by teraz spróbować do niej zarwać? Wypracowany zmysł podrywacza popchnął go w stronę dziewczyny. Stanął tuż koło niej i dotknął ręką jej ramienia.- A może ty mnie tam zaprowadzisz?- Zapytał z wyraźną chrypką w głosie. Doskonale wiedział, jak ona działa na dziewczyny. A ta dziewczyna naprawdę go interesowała.
-Zasada numer trzy, panie Styles. Mam chłopaka, który trenuje karate i bardzo mnie kocha, a ja kocham jego.- Strąciła rękę Harry'ego, jakby to była żmija.- Udział w programie to moja praca i nie interesują mnie poboczne flirty. A kontakt fizyczny ograniczmy do kroków w tańcu.- Powiedziała stanowczo.
"Jeszcze zobaczymy!"
Harry wpatrywał się z uwagą w dziewczynę. Sposób, w jaki się poruszała i ten stanowczy ton mega go nakręcał. Tymczasem Rita była cholernie zirytowana. Nie dość, że się spóźnił, to jeszcze teraz próbował bezczelnie ją poderwać. Nie ma takiej opcji.
-Na początek rozgrzewka.- Włączyła żywą muzykę i odwróciła się do swojego partnera.- Kara za spóźnienie. Na podłogę i sto pompek, a potem tak z dwadzieścia okrążeń sali truchcikiem. Jazda, ruchy, ruchy!- Popędziła chłopaka, który gapił się na nią z otwartymi szeroko oczami.
-Ile?!




__________________________________________
Kolejny rozdział, proszę bardzo :D

Wiem, że akcja rozkręca się powoli, ale tak ma być, zapewniam was. Niedługo też będą dłuższe rozdziały... a przynajmniej tak mi się wydaje ;P
Kolejny rozdział drugiego sierpnia ;)

Dziękuję za wszystkich obserwatorów, komentarze, za wszystko :*** cieszę się, że jest dopiero drugi rozdział, a wy tak chętnie tu zaglądacie, thank you very much :)

A teraz lecę się dalej pakować, jadę do Chorwacji na tydzień ^^
Buziaki <3
Roxanne xD

poniedziałek, 20 lipca 2015

CHAPTER ONE: Girl

Soundtrack:




Harrriet weszła energicznym krokiem do budynku, w którym mieściło się studio programu. Tańczyła tutaj już od kilku lat w szkole tańca "FlashBeat", a potem przez rok w formacji "FlashBeat SCD", a teraz po raz pierwszy miała wziąć udział w "Strictly Come Dancing". Tylko dlaczego akurat w parze z Harrym Stylesem? Nie była jakąś wielką fanką One Direction, nie przepadała za gwiazdorzeniem, wolała stawiać na naturalność. I sumienność, a taka gwiazdeczka jak Styles na pewno nie będzie się starała. No jasne, pan Harry bankowo będzie liczył na to, że jego nieskończona rzesza fanek wyśle na niego tryliard smsów, dzięki czemu nie będzie musiał się przemęczać i wszystko zrobi się samo. Chyba ktoś będzie musiał go brutalnie uświadomić. Nawet taka antyfanka jak Harriet wiedziała, że gwiazda One Direction przygasa i potrzeba jej generatora energii o potężnej mocy, żeby wrócić na piedestał. A tym generatorem miał być Harry. Jego managerom chyba przegrzały się zwoje.
Zatopiona w myślach minęła recepcję i dopiero wołanie Lisy, dziewczyny za biurkiem, przywróciło ją do rzeczywistości.
-Holmes, włącz wsteczny!- Lisa rozbawiona patrzyła, jak tancerka wraca tyłem do kontuaru.- Nie zapomniałaś czasem czegoś?
-Co? A tak, jasne. Poproszę o klucze.- Lisa wyciągnęła w jej stronę pęk kluczy. Harriet przez chwilę przyglądała się breloczkowi.
-Co to ma być?- Zapytała oskarżycielsko, wskazując na napis "5 H&H" na zawieszce.
-Wasze inicjały i numer pary. Harry i Harriet, żeby było wiadomo, które od waszej sali.- Wyjaśniła dziewczyna. Tancerka skrzywiła się.
-Nie lubię, jak nazywają mnie 'Harriet'. Tysiąc razy powtarzałam, że wolę skrót 'Rita'.
-Nie przesadzaj, musisz się przyzwyczaić, że w mediach będziesz Harriet Holmes, a nie Rita Holmes. W ogóle skąd wytrzasnęłaś takie zdrobnienie?
-Normalnie. Harriet ma końcówkę "riet". Po przeróbce Rita.- Wzruszyła ramionami dziewczyna.
-Zawsze musisz być oryginalna.
-Dzięki tej oryginalności mam niepowtarzalne choreografie, pamiętaj.
-A, zapomniałabym!- Recepjonistka sprawdziła coś w grafiku.- George chciał z tobą pogadać przed treningiem.
-Dobra, już do niego idę.- Tancerka ruszyła w stronę wind. Pojechała na najwyższe piętro do biura dyrektora naczelnego programu.
-Chciałeś ze mną rozmawiać, George.- Wsunęła głowę do gabinetu. Zauważyła naprzeciwko dyrektora jakiegoś mężczyznę i wycofała się.- Przepraszam, że przeszkodziła, zaczekam na korytarzu.
-Nie, nie, Rita, wchodź!- Dziewczyna posłusznie weszła do gabinetu.- Siadaj. Prosiłem cię o rozmowę, bo ten pan...- Wskazał na swojego rozmówcę.- ... ma do ciebie sprawę.- Harriet zmarszczyła brwi i zwróciła się do nieznajomego.
-Najpierw się przedstawię.- Facet wstał i wyciągnął rękę w jej stronę.- Paul Higgins, manager zespołu One Direction.
-Harriet Holmes, ale proszę mi mówić Rita.- Uścisnęła dłoń Paula.- Domyślam się, że chce pan porozmawiać o Harrym Stylesie.
-Dokładnie.- Paul usiadł z powrotem na fotelu.- Chodzi mi o to, że z Harrym dzieje się ostatnio coś złego... Zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni i postawiłem mu ultimatum. Albo naprawi swój wizerunek, wystepując w programie, albo wywalimy go z zespołu.
-Dość radykalne podejście.- Skomentował George.
-Wiem, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Wracając do tematu, poprosiłem George'a, aby przydzielił mu zasadniczą i dokładną partnerkę. Może jak się za niego weźmiesz, to trochę mu przygniesz karku.
-Postaram się.- Rita skinęła głową. Sama myślała o sobie, że jest sumienna i zawsze daje z siebie absolutnie wszystko. Czyli minimum sto jeden procent. Cieszyła się, że ktoś potwierdza jej opinię.
-Będę ci wdzięczny, jeśli doprowadzisz go co najmniej do siódmego odcinka. Same głosy mogą nie wystarczyć. Wiem, jak będzie wyglądało głosowanie i kto bierze tu udział... Co do pewnych osób, Harry może nie być zadowolony, ale na szczęście to nie od niego zależy. A co do treningów... Pozwalam ci go nawet bić, gryźć i drapać.- Roześmiał się Paul, ale zaraz spoważniał.- Martwię się o niego. To nie jest już ten sam chłopak co kiedyś. Boję się, że sława mu zaszkodziła.
-Nie wiem, jak to się potoczy, ale postaram się wybić mu tę wodę sodową z głowy.- Oświadczyła Harriet, wstając z fotela.- Przepraszam, ale muszę już iść, żeby przygotować się do treningu. Miło było pana poznać.
Po jej wyjściu panowie spojrzeli po sobie.
-Poradzi sobie.- Stwierdził George.- Nie cierpi, gdy ktoś się nie przykłada do pracy.
-Mam taką nadzieję.- Westchnął Paul.


<***>



Rita spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Pokręciła głową z dezaprobatą, przeszła się po sali i znowu spojrzała na zegarek. Jedna godzina, czternaście minut i trzydzieści siedem sekund spóźnienia. To są chyba jakieś jaja.
-Niech no on tylko się tu pojawi. Nogi z dupy powyrywam.- Warknęła sama do siebie, wyglądając przez okno.
Niewybaczalny, gruby jak encyklopedia tańca, niezmywalny minus. Mieli zacząć trening o ósmej, ona była w sali kwadrans przed, przygotowała się do próby i zrobiła rozgrzewkę.
"Wiedziałam, wiedziałam, że tak będzie!"
Wielki gwiazdor Harry Styles oczywiście ma daleko i głęboko wszelkie zobowiązania! Harriet nienawidziała takich sytuacji. Dla "olewaczy" potrafiła być bezlitosna. Wypracowany przez lata rytm pracy nie pozwalał jej na opóźnienia, niedociągnięcia i braki. Była perfekcjonistką jakich mało, a przez to tylko kilka osób potrafiło z nią indywidualnie współpracować. W grupie starała się nie wyrywać, ale trening jednej pary to było co innego. Miała wtedy pole do popisu, mogła się wykazać, naprawić błędy, nie czekając na resztę grupy.
Taki intensywny sposób na trenowanie dał szybko efekty. We "FlashBeat" tańczyła początkowo w formacji, najpierw w parze z Lucasem Fielderem, który szybko zrezygnował z nauki tańca, czego Rita była głównym powodem. Kolejnym partnerem był Kay Quinsby, który notorycznie mylił kroki i przez którego przez dłuższy czas byli parą rezerwową. Dopiero po ośmiu latach trenowania Rita trafiła na Matta Robertsona. Od razu znaleźli wspólny język. Matt, podobnie jak Harriet, był perfekcjonistą. Każdy kroczek dopracowany co do milimetra, dokonała pamięć do wszystkich ruchów. Jedyna różnica polegała na tym, że Rita do tańca podchodziła śmiertelnie poważnie, a Matt na luzie. On potrafił żartować z tańca, ona musztrowała go jak generał na paradzie wojskowej. Na szczęście chłopak, mimo że starszy od niej o trzy lata, umiał się podporządkować i wiedział, kiedy powinien trzymać język za zębami, a kiedy rozluźnić atmosferę jakimś żartem. Oboje kochali taniec tak samo mocno i chcieli jak najszybciej zdobywać mistrzostwa.
Pierwsze udało im się osiągnąć już po roku współpracy. Rita miała czternaście lat, Matt siedemnaście. Na mistrzostwach Europy w tańcu towarzyskim zdobyli drugie miejsce w kategorii juniorów za tańce latynoamerykańskie. Rok później trzecie miejsce w tańcach standardowych, pierwsze w łacinie. Wreszcie po sześciu latach wspólnego tańca zdobyli mistrzostwo świata, swoim jivem i rumbą powalając jurorów na kolana. Ich nazwiska były doskonale znane w tanecznym świecie. Studio "FlashBeat" umożliwiło im uczestnictwo w programie "Strictly Come Dancing" jako parze w tańcach grupowych. Co odcinek prezentowali układ wspólnie z resztą grupy. A teraz Harriet otrzymała propozycję udziału we właściwym konkursie, szansę, by jej nazwisko jako tancerki stało się jeszcze bardziej rozpoznawalne.
Rita jeszcze raz spojrzała na zegarek i znowu westchnęła. Nagle otworzyły się drzwi sali. Odwróciła się gwałtownie do wchodzącej osoby.
-Kurde, ile można na ciebie czekać?! Myślisz, że wszyscy się tobie podpo...- Urwała, widząc wchodzącą osobę.- A, to ty.
-Widzę, że twój partner się nie pojawił i jesteś wściekła na maksa.- Zaśmiał się nowo przybyły chłopak. Harriet uśmiechnęła się krzywo.
-No co ty nie powiesz, Matt. A ja myślałam, że ten cały Styles gdzieś tu jest.- Powiedziała sarkastycznie, podchodząc do swojego tanecznego partnera.
-Ile spóźnienia?- Matt mrugnął do niej i usiadł na parapecie okna. Rita zerknęła na zegarek.
-Godzina, dwadzieścia jeden minut i trzy... nie, dziewięć sekund.- Oznajmiła, siadając obok chłopaka. Matt gwizdnął pod nosem.
-Jaka kara?
-Treningi dłuższe o godzinę i sto pompek na dobry początek dnia przez tydzień.- Odpowiedziała ponuro, wbijając wzrok w ścianę.
-No, to jeszcze nie taka tragedia. Pamiętasz, jak kiedyś zrobiłaś mi trening od szóstej rano do dwudziestej z dwiema półgodzinnymi przerwami?- Oboje się roześmieli.
-Pamiętam. Nauczyłam cię choreografii w jeden dzień, ale potem przez dwa dni nie mogłeś się ruszyć. Amy dzwoniła do mnie z pretensjami.- Parsknęła śmiechem, wspominając kłótnię z dziewczyną Matta. Taaa, jej obowiązkowość była czasami męcząca dla otoczenia.- Właśnie, co u niej?
-Dzięki, wszystko okej.- Matt cały się rozpromienił.- Będę ojcem.- Wyznał rozanielony.
-Naprawdę?! O Boże, to cudownie, gratuluję!- Pisnęła Harriet i mocno przytuliła przyjaciela.- Który miesiąc?
-Trzeci.
-To już niedługo chyba będzie coś widać. Cieszę się bardzo. Uwielbiam dzieci.- Uśmiechnęła się szeroko.
-Wiem, Rita, wiem. Dlatego może pozwolimy ci być chrzestną, o ile wcześniej nie trafisz do pudła.
-Co?- Uniosła brwi zdziwiona.- Za co niby?
-Za morderstwo na Harrym Stylesie.- Wybuchnął śmiechem Matt. Rita walnęła go pięścią w ramię.
-Nie śmiej się, bo to całkiem możliwe!
-Dobra, dobra. Chcesz odreagować?
-Wolałabym wyładować złość na Stylesie, nie na tobie.- Odparła Rita, ponownie patrząc na zegarek.
-Wiem, ale chodź. No już.- Z łatwością zdjął ją z parapetu i postawił przed wieżą.- Włączaj muzykę.
-Dobra, ale tańczymy nasz mistrzowski układ.- Harriet zaczęła szukać piosenki.
-Daj ten sprzed dwóch lat. Układ za pierwsze miejsce w Europie warto tańczyć bez końca.
Ustawili się na środku parkietu i gdy zabrzmiały takty "Dance With Me", zaczęli tańczyć. Muzyka stanowiła połączenie tanga i cha-chy, rozpoczynała się powoli, ale dalej rozkręcała w prawdziwym kubańskim rytmie. Oboje tańczyli jakby w swoim własnym wymiarze, odcinali się od świata i skupiali tylko na piosence. To zachwycało zawsze sędziów na konkursach. Kiedy tańczyli, nic nie było w stanie ich rozproszyć. Rok temu na eliminacjach krajowych wpadła na nich jedna para podczas quickstepa. Matt i Rita nawet się nie odwrócili w ich stronę, nie stracili równowagi. Odsunęli się tylko o centymetr i kontynuowali swój układ.
Ich ruchy były idealnie zsynchronizowane, przewidziane w najmniejszym szczególe, prawie automatyczne. Nic dziwnego, w końcu tańczyli ten układ nie pierwszy raz i każde z nich umiało wyczuć swojego partnera. Podrasowany New York, kilka razy Cuban Break, na koniec efektowne podnoszenie. Matt przytrzymał Harriet jedną ręką za biodro, a drugą od tyłu w talii. Dziewczyna odchyliła się gwałtownie, aż jej związane w kucyk włosy dotknęły parkietu. Chwilę stali w końcowej pozie, wreszcie tancerz pomógł dziewczynie się wyprostować.
-Trochę się rozregulowałeś przez ten tydzień bez treningów ze mną.- Powiedziała Rita żartobliwie i szturchnęła go w bok.
Matt już miał jej odpowiedzieć, gdy nagle usłyszeli oklaski. Odwrócili się gwałtownie w stronę drzwi.




_______________________________________
Skoro tu dotarliście, to oznacza, że rozdział wreszcie się dodał ku mej wielkiej radości... uff.
Wreszcie mój internet postanowił się zreaktywować... Dzięki Ci, Panie <3

Następny rozdział właśnie dwudziestego drugiego. Mam nadzieję, że serio wtedy będę miała już internet -.- przepraszam za oczekiwanie, ale jako mol internetowy i wstrętny pożeracz limitów PLAYa musiałam, niestety, przekroczyć magiczną barierę, za którą szybkie połączenie to tylko miły sen xD

Dziękuję za obserwowanie i komentarze ;) cieszę się, że tak się zainteresowaliście tą nową historią. Mam nadzieję, że zostaniecie do końca ^^

Buziaki <3

Roxanne xD

poniedziałek, 13 lipca 2015

PROLOGUE: Brand new day

Soundtrack:



Ciemnowłosy postawny mężczyzna niecierpliwie bębnił palcami o blat biurka i co chwilę zerkał na zegar wiszący na ścianie jego gabinetu. Znowu się spóźniali. Po raz setny w tym miesiącu. Normalnie był do tego przyzwyczajony, bo tylko na swoje koncerty przyjeżdżali o czasie, ale dziś miał zamiar przekazać im bardzo ważną wiadomość, dotyczącą przyszłości całego zespołu.
Po dłuższym czasie do pomieszczenia weszło pięciu chłopaków. Bez pukania i trzaskając drzwiami. Myślałby kto, że chowali ich w stodole!
-Witam moje gwiazdy!- Mężczyzna uśmiechnął się drwiąco. Był piekielnie zirytowany.- Nie musieliście się tak spieszyć! Poczekałbym kolejną godzinę!
-Serio?- Zapytał siedzący z brzegu blondyn. Już z daleka było widać odrosty na jego farbowanych włosach.
-Nie!- Warknął facet, wstając gwałtownie od biurka.- Nie mam już do was cierpliwości, zachowujecie się jak smarkacze, nie jak dorośli ludzie, najchętniej...
-Paul- przerwał mu ciemnowłosy brązowooki chłopak.- Okej, to spóźnienie to nasza wina, ale...
-Nie, Liam, nawet nie próbuj was usprawiedliwiać! To nie pierwszy wasz wybryk, a wymówka pewnie byłaby taka sama! Co? Fanki was zatrzymały?!
-Poniekąd tak.- Mruknął chłopak w brązowych lokach. Patrzył na Paula obojętnie, jakby cała ta rozmowa w ogóle go nie dotyczyła. Przyszedł tu tylko dlatego, bo zaciągnęli go niemal siłą. Nie był w nastroju na użeranie się z managerem, wolał odespać wczorajszą balangę w klubie.
-Wiesz, co ci powiem, Harry?- Paul zbliżył się do chłopaka.- Ciebie, powtarzam CIEBIE, nie powinna dotyczyć ta wymówka! To przez ciebie wszystko się wali, a zespół ma coraz mniej fanów! Zachowujesz się gorzej niż swego czasu Justin Bieber!
-Co?! Czemu się mnie czepiasz? Co znowu zrobiłem?!- Harry zerwał się z fotela i stanął naprzeciwko Paula.
-Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo.- Paul wrócił do biurka i wyjął z szuflady kolorowe czasopismo.- "Harry Styles z One Direction gwiazdorzy!"- Przeczytał złowieszczo. Przekręcił kartkę, żeby znaleźć interesujący go artykuł.- "Czyżby zaczęła przeszkadzać mu sława? Styles tym razem przesadził!"- Podniósł wzrok na chłopaka.- Co, do diabła, zrobiła ci ta dziewczynka?
-Jezu, czy ja mam wiecznie być chętnym do rozdawania autografów? Mam dość tego sztucznego uśmiechu! Chcę mieć trochę cholernej prywatności! Szedłem zwyczajnie z dziewczyną, a ten bachor się przypałętał!
-Czy ty siebie słyszysz?- Paul pokręcił głową z niedowierzaniem.
-Harry... Tym razem Paul ma rację. Przesadziłeś.- Odezwał się niebieskooki szatyn.
-Louis! I ty przeciwko mnie?- Styles spojrzał na przyjaciela z urazą. Nie spodziewał się, że Tomlinson nie poprze jego stanowiska. Tyle razy rozmawiali o tym, jak bardzo sława jest uciążliwa, a teraz nagle odwraca się tyłem?
-Hazz, ale on naprawdę ma rację! Mam młodsze siostry, więc wiem! Zresztą, ty nigdy taki nie byłeś.- Louis obstawiał swoje racje. Widział doskonale, że z jego przyjacielem działo się coś niedobrego. Nie miał tylko pojęcia, co spowodowało tę zmianę.
-Doprowadziłeś tę małą do płaczu. Praktycznie nawrzeszczałeś na nią na środku ulicy.- Odezwał się milczący dotąd czarnowłosy chłopak.
-A tak poza tym, to która to już dziewczyna?- Zapytał Paul.- I czy utrzymała się na stanowisku "twojej dziewczyny"- narysował w powietrzu cudzysłów- dłużej niż dwadzieścia cztery godziny?
-Utrzymała się nawet krócej.- Mruknął blondyn.- Była chyba przez dziesięć godzin.- Harry odwrócił się w jego stronę i posłał mu mordercze spojrzenie. Okej, to prawda, przespał się z nowo poznaną w kawiarni laską, ale nie pisał się z nią na żadne długoterminowe związki, a poza tym nienawidził, gdy ktoś rozliczał go z tego, co robił. Kolejny kumpel wbijający mu przysłowiowy nóż w plecy, po prostu fantastycznie.
-Dziękuję bardzo, Niall. Potwierdziłeś właśnie moje przypuszczenia.- Paul znów zwrócił się do Stylesa.- Jesteś arogancki, odpychasz fanów, robisz wszystko, by pociągnąć zespół na dno. Już prędzej bym zrozumiał, gdyby kiedyś robił to Liam, bo Danielle z nim zerwała, ale to było dawno i jakoś nie urządzał takich cyrków. Ale ty? Jaki masz powód, żeby się tak zachowywać?!
Harry spuścił głowę i milczał. Czy był jakiś powód? Może i tak. Wszystko jedno. Jedyne, o czym teraz myślał to to, żeby jak najszybciej stąd się wyrwać i pójść do jakiegoś klubu. O tak, upić się i zapomnieć o wszystkich czepiających się go, krytykujących durniach. Na razie palił wzrokiem wykładzinę. Może jak będzie się mocno przyglądał podłodze, to przewierci się wzrokiem na niższe piętro i wreszcie zniknie im z oczu?
-No właśnie. Nie masz powodu, żeby robić to wszystko.- Paul poprawił się w fotelu.- Dlatego w porozumieniu z Simonem i resztą zarządu podjąłem decyzję, co będzie dalej.
Wszyscy jednocześnie podnieśli głowy i spojrzeli na managera.
-One Direction bierze trzymiesięczny urlop...
-Taaak!- Wrzasnął Louis, a Zayn zaczął wykonywać jakiś dziwaczny taniec radości.
-Spokój! Tomlinson, nie ciesz się tak bardzo. Malik, siadaj!- Zayn posłusznie klapnął na swój fotel.- Podczas tego urlopu nie ruszacie się z Anglii, a najlepiej nie opuszczacie Londynu.- Odpowiedział mu zbiorowy jęk. Harry wywrócił oczami. Oczywiście. I tak wyrwie się do Los Angeles, nie ma innej opcji.
-Cicho! Musicie tu być, żeby przypilnować  Harry'ego, kiedy będzie naprawiał wizerunek swój i zespołu.- Styles popatrzył na niego jak na kosmitę i prychnął pod nosem.
-Jak niby mam to zrobić?- Zapytał z wyczuwalną kpiną w głosie. Paul odchrząknął.
-Od razu mówię, że jeśli ci się to nie uda, to zastanowimy się nad zmniejszeniem liczby członków One Direction do czterech...- Odpowiedziały mu zszokowane spojrzenia chłopaków. Harry ze zniecierpliwionego stał się wręcz przerażony. Wywalą go z zespołu?! Paul Higgins chyba postradał rozum! Przecież nie przeginał aż tak...
-Co mam zrobić?- Wychrypiał, wbijając wzrok w managera.
-Wystąpisz w "Strictly Come Dancing"...
-ŻE CO?!!!


<***>


Ogromna grupa ludzi stała w studio "Strictly Come Dancing" i słuchała uważnie słów producenta na rozpoczęcie prac nad nową edycją show.
-... To już dwunasta edycja, liczymy dalej na dużą oglądalność, którą zapewnią nam gwiazdy światowego formatu. No, oczywiście byłoby też miło, gdybyście się nauczyli tańczyć...- Odpowiedział mu zbiorowy chichot.- Brakuje wśród nas jednego zawodnika, mianowicie pana Harry'ego Stylesa, który w tej chwili uczestniczy w ostatniej przed programem konferencji prasowej, ale liczymy, że na pierwszej próbie jego partnerka wprowadzi go w realia programu. Resztę szczegółów przekażą wam asystenci, Alice i Tony.- Ustąpił miejsca dwojgu młodym ludziom.
-Okej, cześć. Jestem Alice, to jest Tony.- Wysoka murzynka zaczęła swoją przemowę.- W tej edycji programu postanowiliśmy wrócić do korzeni, czyli poprowadzić ten program tak, jak pierwsze edycje. Odnosi się to głównie do tańców, czyli dziesięć tańców towarzyskich konkursowych plus dodamy hip hop, salsę, tango argentyńskie, american smooth, taniec nowoczesny i mambo jako taniec grupowy. No i freestyle, ale to dla finalistów. Oceniani jesteście przez jurorów, których skład się nie zmienia od poprzedniej edycji, czyli będą to Len Goodman, Darcey Bussell, Bruno Tonioli i Craig Revel Horwood. Prowadzącymi będą tradycyjnie Tess Daly i Bruce Forsyth. Muzyką zajmie się nasza orkiestra. Do ocen jurorów dochodzą głosy telefoniczne i smsowe, ale ze względu na to, że mamy tutaj mega sławne osoby i niektórym mogłoby pójść zbyt łatwo ze względu na fanów, z każdego numeru telefonu odbierzemy tylko jeden głos i głosowanie będzie nieaktywne poza granicami Wielkiej Brytanii. Ponadto jeden głos jurorski to pięćset głosów telewidzów. Mniej więcej taki jest przelicznik. Chcemy, żeby wyszło sprawiedliwie. Spokojnie, po długich rozmowach uzgodniliśmy z operatorami sieci komórkowych, że nie będą dopuszczali do wysłania smsów lub nie będą pobierali opłat za smsy i telefony, które będą już poza głosowaniem. Nie pytajcie mnie, jak oni to zrobią, ale nie jesteśmy aż takimi zdziercami. Tony?- Udzieliła głosu swojemu partnerowi, który nota bene wyglądał przy niej jak... jak pingwin przy wielbłądzie? Serio, był blady jak ściana, a włosy miał niemalże białe. W porównaniu z tą energiczną ciemnoskórą kobietą wyglądał jak beznadziejnie chory.
-Przeczytam wam teraz, jak będą się przedstawiały pary!- Głos miał zadziwiająco mocny.- W pierwszym odcinku numery nieparzyste tańczą cha chę, a numery parzyste walca angielskiego. Para numer jeden! Jay McGuiness i Kristina Rihanoff! Para numer dwa!
Ciemnowłosa dziewczyna stała w tłumie tancerzy i gwiazd, słuchając uważnie, kiedy wypadnie jej nazwisko. To była jej pierwsza edycja i wiązała z nią wielkie nadzieje. Może nie od razu kryształowa kula, ale tak... trzecie miejsce? No dobra, nie bądźmy tak pewni siebie, niech będzie czwarte. Rozglądała się po reszcie. Kogo jej przydzielą? Byle tylko nie jakiegoś zadufanego w sobie gwiazdora, który ma w dupie wszystko wokół i widzi tylko czubek własnego...
-Para numer pięć! Harry Styles i Harriet Holmes!
Dziewczyna jęknęła w duchu. To ten spóźnialski, który nawet nie raczył się dziś pojawić. Przecież nie chciała gwiazdora!
"Ale idiotycznie imiona nam dobrali!"




_______________________________________________
Właśnie przeczytaliście prolog "Dance with me tonight..."! Jak wam się podoba? :)

Cieszę się, że po przeczytaniu moich poprzednich blogów "Dance..." zdobyło już sześciu obserwatorów, którzy na ślepo mi zaufali i liczą, że ten blog nie będzie porażką. Mam nadzieję, że nie będziecie zawiedzeni ^^

Kolejny rozdział w sobotę wieczorem ;)

Buziaki <3
Roxanne xD