czwartek, 16 marca 2017

CHAPTER THIRTEEN: Dance with me tonight



- Czemu studio jest w tym samym budynku co twoja szkoła?
- Nie wiem.
- A czemu parkujesz tak blisko tamtego samochodu? Uszkodzi ci motor drzwiami.
- Nie uszkodzi.
- A wiesz, że jest trzy po ósmej?
- Wiem! Cholera jasna, Mickey, żebym tylko nie żałowała, że cię zabrałam! - Wrzasnęła na cały parking, aż kilka osób się za nią obejrzało.
Harriet miała stresujący dzień. Najpierw zamiast przestawić budzik na drzemkę, całkiem wyłączyła alarm, potem Mickey przez przypadek zrzucił z kuchenki patelnię z jajecznicą, a na koniec utknęli w korku ciągnącym się na ukos przez cały Londyn. Do tego jeszcze dzieciak w kółko zadawał denerwujące pytania i był najwyraźniej wniebowzięty, że nie musiał iść do szkoły. A przecież przed nią był jeszcze cały wspaniały dzień z Harrym...
- Lisa, cześć! - Zatrzymała się raptownie przy kontuarze. Mickey z rozpędu zarył nosem w jej plecy. - Błagam, powiedz mi, że Harry nie przyszedł.
- Harry jest już od jakichś dwudziestu minut. A tak w ogóle, cześć, Rita. Cześć, Mickey. - Odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem.
- Szlag by to trafił! - Zaklęła tancerka i ruszyła pędem w stronę windy. - Mickster, ruchy, bo cię uduszę!
Harry zerkał co chwilę na zegarek z miną pełną triumfu. Wreszcie ta idealna, perfekcyjna, dokładna do bólu tancereczka się spóźniła. I koniec z brakiem szczelin w porcelanowym pancerzu. Zakończył prowizoryczną rozgrzewkę i z nudów włączył wieżę. Olly Murs znów ryknął swój hit na całą salę. Styles ustawił się na wprost lustra i spróbował przećwiczyć krok, który mu wczoraj wyszedł z Mattem. Chasse czy inne gówno... Hmm. Jak na jego amatorskie oko, było całkiem nieźle. To teraz American Spin. Jeszcze lepiej. Harry, ty geniuszu, pochwalił się w myślach i spróbował to powtórzyć.
Właśnie na tym przyłapali go Harriet z Mickeyem, kiedy wpadli zziajani do sali. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i przebiegła wzrokiem od próbującego tańczyć chłopaka do odpalonej płyty w radio.
- Co do... - wykrztusiła, oddychając nierówno. Harry odwrócił się do niej i uśmiechnął się złośliwie.
- Proszę, proszę, kto to się zjawił... Cóż to, spóźniamy się na trening? - Rita aż się zatrzęsła ze złości, kiedy usłyszała jego nonszalancki ton.
- Styles, nie przeginaj. - Rzuciła torbę i usiadła, żeby zmienić buty. - Bracie, znasz Harry'ego. Harry, znasz mojego brata. Nie poszedł dziś do szkoły, będzie tu siedział. Mickster, masz nie przeszkadzać.
- A mogę się rozejrzeć po studiu? - Zapytał chłopiec, kiwając się na palcach w przód i w tył.
- Możesz. - Odpowiedziała nieuważnie, wstając na nogi. Podskoczyła w miejscu dopiero, gdy jej brat z głośnym okrzykiem "Iiiihhhaaaa!" trzasnął drzwiami. Jego dudniące kroki słychać było jeszcze dobrą minutę.
Westchnęła ciężko i odwróciła się do Harry'ego. Chłopak przyglądał jej się uważnie z rękami założonymi na piersi i nieodgadnioną miną. Cholera. Trzeba było coś powiedzieć.
- Cześć. - Mruknęła, podchodząc bliżej. Zatrzymała się tuż przed nim i już miała wziąć go za ręce, żeby ułożyć je w ramę, ale on odsunął się o krok.
- Cześć. - Odpowiedział. Rita z trudem powstrzymała się od przekleństwa. Nienawidziła zabawy w kotka i myszkę. Niestety, wiedziała, że po wczorajszym dniu nie będą mogli wrócić do porządku dziennego, tylko powinni sobie parę spraw wyjaśnić. Wzięła głęboki wdech i spróbowała powiedzieć to, co normalnie w życiu nie przeszłoby jej przez gardło.
- Przepraszam. - Wymamrotała. Harry wytrzeszczył na nią oczy. Chyba jednak nie tego się spodziewał. - Wiem, że nie jestem taka jak Matt. Nie umiem wyluzować i może dlatego czasem wychodzi mi wszystko tak sztywno, ale jednocześnie coś tym osiągnęłam. Wiem, że perfekcja to idealna metoda na sukces. Nie odpuszczę ci, ale spróbuję być trochę bardziej... cierpliwa.
- Dwa tysiące dwunasty już był. Dlaczego dziś jest koniec świata? - Zapytał osłupiały Styles. Jasne, liczył na jakiś komentarz co do wczoraj, ale bardziej chodziło mu o jakąś pochwałę, stwierdzenie, że jednak mu wychodził ten jive, a nie od razu przeprosiny. - Najpierw się spóźniasz, potem okazuje się, że przychodzisz z bratem, a na koniec mnie przepraszasz? Kim jesteś i co zrobiłaś z Harriet Holmes?!
- Za tą Harriet powinnam ci przywalić, ale wyjątkowo tego nie zrobię. - Pokręciła głową i lekko się uśmiechnęła. - To co? Zabieramy się za tego jive'a?
- Czekaj, muszę się nad tobą trochę popastwić. - Podreptał za nią do okna i oparł się o ścianę, kiedy rozciągała nogi o parapet. - Czy ja ogłuchłem, czy naprawdę powiedziałaś "przepraszam"?
- Nie powtórzę tego, Styles. - Spuściła głowę, przyciągając ją do wyprostowanego kolana.
- A czy to "przepraszam" odnosiło się tylko do wczoraj, czy do wszystkich twoich chamskich odzywek wobec mnie? - dociekał dalej.
- Za chamskie odzywki to mnie też należą się przeprosiny. - Rzuciła mu stalowe spojrzenie. - Nie jestem jedyną osobą na sali, która uwielbia wyzywać innych.
- Racja, przepraszam. Muszę być kwita. - Chwycił jej dłoń i złożył na niej mokry pocałunek.
- Nie przeginasz, Styles? - Odruchowo wytarła grzbiet dłoni o spodnie.
- Nie przeginam. Wiesz, że Matt stwierdził, że w tańcu powinniśmy być trochę bliżej niż zwykle? Bo w takim oddaleniu nie ma szans na pokazanie tej więzi między nami...
- Znowu zaczynasz mnie wkurzać. - Odsunęła się od parapetu i stanęła na środku parkietu. - Chodź tu i pokaż, co potrafisz.
- A proszę bardzo. - Podszedł do niej szybkim krokiem i włączył od nowa piosenkę. Złapał Ritę za ręce, odliczył na głos kroki i zaczął od chasse. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem...
- Kurde - zatrzymał się w miejscu, kiedy poplątały mu się nogi.
- Czekaj. - Rita położyła mu rękę na ramieniu. - Było prawie dobrze. Zamiast dostawiać nogę, daj krok w tył, będziesz miał lepsze wyjście do kolejnego kroku. I trochę szybciej.
Powoli, kroczek po kroczku, nutka po nutce, udało im się z potknięciami przetańczyć cały układ. Wreszcie zatrzymali się przed samym lustrem i popatrzyli na siebie.
- I co? Jak było? - Zapytał z niecierpliwością Harry. Rita widziała, jak bardzo zależało mu na pochwale, ale jednocześnie nie chciała, żeby zrobił się zbyt pewny siebie. W tańcu trzeba być ciągle skupionym, każdy mięśień powinien być napięty w oczekiwaniu na kolejny ruch. Jedno zachwianie, jedna pomyłka może zepsuć całą choreografię, a za duża pewność siebie może zupełnie zmienić punkt widzenia. Człowiek przestanie zauważać swoje błędy, bo wciąż będzie mu się wydawało, że robi to dobrze.
- Było... nieźle. - Przyznała. - Jak na ciebie całkiem spoko. Tylko musisz w to włożyć więcej pracy, jak zwykle zresztą.
- Więcej pracy? Siedziałem nad tym naprawdę długo! - Zaprotestował Harry. - Pierwszy raz umiałem kroki do układu po dwóch dniach treningu, to mało?
- Za mało. Znasz kroki, ale nie wiesz, jak je połączyć. Słabo czujesz rytm, nie umiesz się dopasować, gubisz dźwięki. To jakbyś śpiewał piosenkę bez odsłuchu na scenie. Melodia swoje, a ty swoje, rozumiesz?
Harry spojrzał na nią z zaskoczeniem. Chyba pierwszy raz użyła tak obrazowego porównania. Rita sama była zdziwiona tym, co powiedziała. Czy to Matt tak na nich oboje wpłynął? Czy może wreszcie coś zaskoczyło? Jakaś zębatka dopasowała się do całego zestawu i machina mogła ruszyć pełną parą?
- Śpiewasz? - zapytał niespodziewanie. Harriet zmarszczyła brwi.
- Kiedyś coś próbowałam, ale nie wychodziło. Jeszcze w podstawówce.
- Zaśpiewaj coś. - Zażądał chłopak. Rita parsknęła śmiechem.
- Nie ma mowy.
- No weź. Proszę? - Zrobił proszącą minę. Nie było siły, musiała głośno się roześmiać. Nagle umikła. To mogła być całkiem niezła okazja...
- Dobrze. - Odparła z przebiegłą miną. - Zaśpiewam ci coś. Ale mam warunek. Musisz zdobyć cztery dziesiątki.
- Żartujesz sobie? - Wcisnął ręce do kieszeni dresów i roześmiał się nerwowo. - Mam wygrać program?
- Nie program... Ale jakiś odcinek. Cztery dychy od jurorów i na próbie masz darmowy koncert. - Spojrzała na niego wyzywająco. Jeżeli taka motywacja na niego nie podziała, to...
- Zgoda. - Wyciągnął rekę, żeby ją uścisnęła. - Umowa stoi.
- Będzie ciekawie. - Nie mogła powstrzymać się od komentarza. - A teraz wracamy do tańca. Powinniśmy jeszcze wymyślić jakąś historię do...
Urwała, kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie. Do sali wszedł Jay, trzymając w mocnym uścisku ramię Mickeya.
- Serio, Styles? Jesteś takim cieniasem, że przysyłasz dzieciaka na przeszpiegi, żeby mi podejrzeć układ? - Jay zatrzymał się przy parze i szarpnął Mickeya. Chłopa zacisnął zęby i przymierzył się do kopnięcia Jaya w nogę. - Daruj sobie, bo nigdy ze mną nie wygrasz.
- Zostaw go! - Rita złapała go za nadgarstek i odciągnęła od brata. - Pogięło cię do reszty?
- A ty co? Nie umiesz sama wymyślić oryginalnej choreografii? Ja pitolę, jesteście siebie warci - zadrwił Jay. Harry nie wytrzymał. Złapał rywala za kołnierz koszulki.
- Ty za to jesteś takim cieniasem, że kiedy wysyłam kogoś na przeszpiegi, to po to, żeby mieć się potem z czego pośmiać. Jeszcze raz dotkniesz brata Rity albo jakoś ją wyzwiesz, to powieszę cię za jaja na żyrandolu nad parkietem i odtańczę pod tobą freestyle'a w finale, zrozumiałeś, gnido? Zniszczyłem cię raz, to zniszczę i drugi.
- Pierdol się - Jay wyrwał się Harry'emu i wyszedł z sali, nie oglądając się za siebie.
- Trenujemy dalej? - Styles odwrócił się do Rity jakby nigdy nic. - Co z tą historią?

<***>

- Pięć, sześć, siedem, osiem! Raz i dwa, trzy i... Kurde, Styles!
- Sorry no! - Harry zatrzymał się i otarł koszulką spocone czoło. - Już mi się wszystko miesza, możemy dokończyć jutro?
- Jutro jest już próba generalna, jak chcesz to zrobić? Ten jeden element mamy do doszlifowania i koniec! Nie moja wina, że ciągle się mylisz w tych wykopach. - Sięgnęła po butelkę wody i napiła się. Była ósma wieczorem, a oni trenowali od ósmej rano. Dwanaście godzin z jedną godzinną przerwą na obiad to była męka.
- Jutro możemy przyjść na siódmą i będzie. - Usiadł na podłodze i rozmasował nogi. Łydki bolały go bardziej niż po joggingu z trenerem.
- Ty? Przyjdziesz na siódmą? A potem do północy w studio? Przecież jutro jest odcinek, nie mogę ryzykować, że wywalisz się przed kamerą!
- Dam radę. - Powtórzył z uporem Harry. - Zdrzemnę się w dzień i będzie. W trasie często tak robiliśmy.
- Jak? - Usiadła obok niego, praktycznie się poddając. Sama też miała dość.
- Spaliśmy po godzinie, dwie. - Wzruszył ramionami. - Czasem miałem dwadzieścia minut drzemki, potem wywiad, sesja, nagranie do programu, wieczorem koncert, a później jazda tourbusem do kolejnego miasta. I tak codziennie. Zwłaszcza w trasach po Europie, bo jak jeździliśmy po świecie, to więcej czasu spędzaliśmy w samolotach i to jednak był inny komfort podróży.
- Dobra - westchnęła dziewczyna. - Jutro na siódmą. Tylko się nie spóźnij.
- Nie martw się, wstanę.
Zaczęli się zbierać do wyjścia. Harriet dziś nie miała motoru, dlatego szybko wysłała smsa Davidowi, żeby po nią przyjechał. Kiedy już mieli wychodzić z sali, drzwi się otworzyły i wpadł przez nie Niall.
- Ludzie! - wysapał z niezłą zadyszką. Harry z zadowoleniem stwierdził, że dzięki tym treningom był jednak w zdecydowanie lepszej formie niż jego przyjaciele. - Nie uwierzycie!
- W co? - spytała zniecierpliwiona Rita. Nienawidziła, kiedy ktoś przeciągał swoją wypowiedź, zamiast powiedzieć wprost, o co mu chodziło.
- Własnie dostałem newsa od managera! Będziemy śpiewać w jednym odcinku!
- Serio? - Harry ożywił się. - Ale jak? Przecież ja tańczę!
- To będzie jakiś ósmy albo siódmy odcinek, mamy śpiewać w drugiej połowie programu, ludzie będą tańczyć do muzyki na żywo. I wy też!
- Ale jak to na żywo? - Zapytała Harriet. - Co wy w ogóle będziecie śpiewać? Z tego co wiem, to wasza muzyka jest trochę... - urwała, zanim powiedziała za dużo.
- No? - Zainteresowali się jednocześnie Harry i Niall.
- Nijaka. - Znalazła łagodne określenie. - Jeśli chodzi o taniec towarzyski! - Dodała szybko. - Nie macie tam chyba żadnego walca ani samby.
- No właśnie chyba mamy, skoro nas wybrali. - Zaprotestował Niall, urażony słowem "nijaka".
- Cóż, nie ja was wybierałam, dlatego powiem wprost. - Rita popatrzyła na nich z politowaniem. - Chcą większego rozgłosu. Dziwne, że tego nie zauważyliście. I pomyśleć, że siedzicie w tej branży dłużej niż ja.
- Rozgłos rozgłosem, ale jakieś piosenki muszą się nadać. - Nialler nie ustępował. - I dlatego tu jestem.
- To znaczy? - spytała zrezygnowana, spoglądając na zegar w telefonie. Miała jeszcze jakieś pięć minut do przyjazdu Davida.
- Przesłuchasz nasze piosenki i ocenisz, co jest czym.
- O nie. Nie, nie, nie, nie mam czasu! - Zawołała ze zgrozą. Przecież to mogło potrwać wieki. - Idź do Ricardo, tego gościa od aranżacji muzycznych. On ci wszystko powie.
- Z nim się spotkamy jutro, ale nie chciałbym wyjść na totalnego głąba, który nie wie, że do jego piosenki można zatańczyć salsę. - Dziewczyna zamknęła oczy i odliczyła w myślach do dziesięciu. Niestety, kiedy otworzyła znowu powieki, ci irytujący ludzie wciąż stali przed nią.
- Horan. - Zaczęła groźnie. - Nie znasz się na tańcu, więc nikt ci nie zarzuci, że jesteś głąbem. A ja nie mam czasu! David zaraz przyjedzie!
- Zaczeka. - Niall pociągnął ją pod lustro i usiadł na podłodze, odpalając przyniesionego tableta. - Siadaj, słuchaj i oceniaj.
- Nie ma mowy!
- A na trening to miałaś czas - odezwał się milczący Harry. Świdrował ją złośliwym spojrzeniem. - Potraktuj to jak... ćwiczenia końcowe. Twój chłopak zaczeka.
Rita zmroziła go wzrokiem i popatrzyła na Horana. Potem na zegarek. Cholera.
- Tylko szybko. - Usiadła obok i ponagliła Nialla wzrokiem. - Dawaj, dawaj, bo serio nie mam czasu!
Chłopak z triumfem w oczach włączył "What Makes You Beautiful". Harry nawet nie zdążył zaśpiewać połowy swojej pierwszej solówki, gdy Harriet przerwała.
- Cha cha. Następna.
- Serio, mamy tu cha chę? - Parsknął niedowierzającym śmiechem Harry.
- Tak, możesz ją zatańczyć na koncercie. - Pokręciła głową z irytacją. - Następna, mówię.
Kilka piosenek z pierwszej płyty zlekceważyła. Ta beznadziejna, do tej nawet tańca nowoczesnego nie da się zatańczyć, to już porażka... "One Thing" uznała za naciąganą cha chę do przeróbki, a "I Want" za pseudo-foxtrota. Reszta do kosza.
- Czekaj! - zatrzymała na moment "Kiss You", kiwając głową w rytm muzyki. Wstała, odrzuciła torbę i uśmiechnęła się pod nosem. - Styles, chodź! Przecież to jive!
Wyciągnęła do niego rękę i ustawiła go na parkiecie. Na jej polecenie Niall włączył piosenkę jeszcze raz i zaczęli układ, bez wstępnej scenki. Wychodziło im już naprawdę dobrze, mogli spokojnie zaprezentować choreografię w programie. Jasne, nie było idealnie, jak spod igły, ale w porównaniu z cha chą z pierwszego odcinka... Cóż, Styles zaczynał chwytać. A taniec do własnej piosenki to zupełnie inna bajka.
- Wow! To na pewno zatańczę na koncercie - roześmiał się, kiedy skończyli układ.
- Pokaż, co masz dalej! - Rita zachęciła Nialla. Odrzuciła "Little Things", ale "Live While We're Young" uznała za materiał na cha chę, a przynajmniej ten fragment, gdzie śpiewane były zwrotki. Na dłużej zatrzymała się przy "Irresistible" i "Moments". Chwilę słuchała z zamkniętymi oczami, a kiedy "Moments" się skończyło, popatrzyła na Stylesa.
- Jeżeli jakimś cudem dotrwasz do tego odcinka z waszym występem, to tańczymy do tego rumbę. To jedyna wasza piosenka, która podoba mi się bez żadnych zastrzeżeń.
- Jak na ciebie to duża pochwała - skomentował Niall i włączył kolejne utwory.
Większość piosenek nie nadawała się do tańca towarzyskiego. Wyjątkami były jeszcze "One Way Or Another" i "Story Of My Life". Ta druga była dobra do aranżacji foxtrota, natomiast ta pierwsza nadawała się od biedy na kolejnego jive'a. Kiedy Rita próbowała namówić Harry'ego na kolejną próbę ich układu, a Niall śmiał się do rozpuku z ich walki na argumenty, drzwi do sali się otworzyły.
- Nie zapomniałaś o czymś? - Rita momentalnie się opamiętała na widok Davida. Zerwała się z miejsca i podbiegła do chłopaka.
- Przepraszam, kochanie! Musiałam jeszcze...
- Widzę, że masz podwózkę, więc nie rozumiem, po co do mnie pisałaś - stwierdził beznamiętnie, ale Harriet wiedziała doskonale, że w środku gotował się ze złości. Ze wszystkich rzeczy na świecie jej chłopak najbardziej nienawidził być ignorowanym. A to jej ostatnio wychodziło perfekcyjnie.
- David, czekaj! - Ale Finnegan odwrócił się na pięcie i wyszedł z sali. Dziewczyna została przed drzwiami, gapiąc się w ścianę. Zagryzła wargi z upokorzenia i próbowała z całych sił powstrzymać się od głośnego krzyku.
- Eee... to może...
- Styles. - Przerwała Niallowi ostrym głosem. - Odwieziesz mnie do domu.
- Jasne - nawet nie myślał, żeby się jej sprzeciwić. Takim tonem mówiła tylko wtedy, gdy była niewyobrażalnie wściekła.
W ciszy przebyli drogę do samochodu, na parkingu pożegnali Nialla i pojechali w stronę domu tancerki. Harry prowadził ostrożnie, zerkając co jakiś czas na swoją partnerkę. Nie odzywała się słowem, patrzyła tylko przed siebie i zaciskała z całej siły wargi. Nie wiedział, czy miała zamiar wybuchnąć krzykiem, czy płaczem.
Dopiero, kiedy zahamował pod jej mieszkaniem, odwróciła się w jego stronę.
- Nie wiem, co sobie wyobrażasz - powiedziała lodowatym tonem. - Ale wiedziałeś, że po tych twoich idiotycznych komentarzach zostanę na sali i odsłucham wasze durne piosenki. Jeżeli myślisz, że w jakiś sposób skłócisz mnie i Davida, to się grubo mylisz. A nawet jeśli ci się to uda, to nigdy w życiu nie spojrzę na ciebie tak jak na niego.
Wysiadła z samochodu, nie dając mu nawet sekundy na odpowiedź i zniknęła w bramie.


________________________________________________________
No, po tym już możecie zacząć nie lubić Davida xD

Okej, kochani, rozdział gotowy, oddaję go w wasze łapki. Kolejny... tradycyjnie proszę o dwa tygodnie na napisanie :) postaram się wyrobić!

Dziękuję za wszystko <3 a teraz lecę uczyć się gastrologii -.-
Roxanne 

piątek, 3 marca 2017

CHAPTER TWELVE: The boys does nothing!



Cieszył się z przejścia do kolejnego odcinka? Kiedy to było? Harry miał wrażenie, że czuł to jakieś miliard lat temu, koło pierwszej epoki lodowcowej, a nie zaledwie wczorajszej nocy. Chyba lepiej było już odpaść z programu...
- Ja tego nie zatańczę - pokręcił po raz kolejny głową. Rita wywróciła oczami.
- Zatańczysz - upierała się, przełączając filmik w internecie na kolejną choreografię.
- Jak niby mam ruszać tak szybko nogami? I to jeszcze w tych butach?! - rzucił wściekłe spojrzenie wystającym z torby butom do tańców latynoamerykańskich.
- Normalnie. A jak nie będzie ci szło, to poleję podłogę wodą i rzucę jakiś kabel pod napięciem. Będziesz skakał jak małpa, którą zresztą przypominasz.
- Nie będę robił z siebie durnia! - zaprotestował, wstając z podłogi. - Ten cholerny program ma poprawić mój wizerunek, a nie mnie ośmieszać!
- Teraz, dokładnie w tej minucie się ośmieszasz. - Harriet też wstała i podeszła do chłopaka.- Jive jest jednym z trudniejszych tańców, ale nie ośmiesza tancerza, jasne? Zajęliśmy czwarte miejsce, przeszliśmy dalej, więc teraz zepnij tyłek i ruszaj w podskokach tańczyć krok podstawowy, bo jak nie, to zrywam umowę i wylatujesz ze swojego tęczowego świata muzyki na różowym jednorożcu, rozumiesz? - Dźgnęła go kilka razy palcem w mostek.
Spodziewała się, że jive będzie jednym z cięższych orzechów do zgryzienia. Z tańców latynoamerykańskich miał najszybsze tempo, a w kwestii trudności biła go na głowę tylko samba, ze względu na częste zmiany rytmu i tempa kroków. Tutaj było w miarę prosto. Taniec-skakaniec, jak to określał żartobliwie Matt, z licznymi wykopami, obrotami, generalnie układ prosto z "Grease" i lat pięćdziesiątych łamane przez sześćdziesiątych. A Rita zdążyła już zaobserwować okiem wieloletniej tancerki, że Harry zdecydowanie lepiej czuł się w tańcach standardowych niż w łacinie. Szybciej się ich uczył, nie miał problemu ze zmiennym tempem, do tego od całej jego sylwetki wyczuwało się coś w stylu tej typowej angielskiej elegancji, co tylko dodawało mu klasy w tańczeniu choćby tamtego quickstepa. Nie miała wątpliwości, że z walcem lub foxtrotem pójdzie mu jeszcze lepiej. Natomiast jeśli chodziło o łacinę, miała jak najgorsze przeczucia.
- Wybierzmy może najpierw piosenkę. - Zaproponowała. - A potem będziemy już ją szlifować. Oczywiście mam kilka pomysłów...
- Jak zwykle... - Mruknął.
- Słucham?
- Nic. - Zmrużyła oczy.
- Jeśli coś ci nie pasuje, to najzdrowiej będzie o tym porozmawiać.
- Serio masz ochotę na kolejną rozmowę, jak denerwuje mnie twój perfekcjonizm i jak bardzo nie chcę tu być? - Fakt, nie chciała kolejnej bezsensownej dyskusji.
- Pierwsza propozycja. - Najrozsądniej było zignorować słowa chłopaka i zająć się tym, co było do zrobienia. Włączyła klasycznego jive'a Beatlesów, czyli "Help", ale zaraz zmieniła piosenkę. - Sorry, to już ktoś zaklepał, Brody mi tak mówił. Chwila... To było to.
- Czy to jakaś aluzja do mnie? - Zapytał Harry z ledwo ukrywaną złością, kiedy usłyszał refren "The Boys Does Nothing". - Że niby nic nie robię?
- Czy wszystko musi się kręcić wokół ciebie? Co ty jesteś, pępek świata, gwiazda w galaktyce? - Zdenerwowała się Rita, po raz kolejny tego dnia. - Nie to nie, po prostu to dobry jive, tyle. Ale jak księciu nie pasuje to proszę. Następna.
"Footloose" też wydało się Stylesowi złą propozycją. Podobnie odrzucił "Crazy Little Thing Called Love", "Rock Around The Clock" i "Crocodile Rock". Z sekundy na sekundę Harriet była coraz bardziej wściekła, bo marnowali cenny czas, który mogliby przeznaczyć na chociaż obmyślenie układu. Zastanawiała się, czy trenowanie Harry'ego nie stało się zajęciem ponad jej siły. Może inna dziewczyna byłaby bardziej chętna. Nigdy się nie poddawała, zawsze brała byka za rogi, ale teraz...
- Czekaj... - Harry zatrzymał jej rękę, kiedy już chciała przełączyć kolejny utwór. - Znam to. To Olly Murs.
- "Dance With Me Tonight" - powiedziała tytuł. W jej głowie zapaliła się mała lampka nadziei.
- Bierzemy to. - Zdecydował Styles, wstając z podłogi. - Znam Olly'ego, lubię tę piosenkę, może nawet dam radę się nie zabić.
- Tak! Dzięki! Boże, nareszcie! - Mało brakowało, a rzuciłaby mu się na szyję z tej radości. Zerwała się z podłogi, wrzuciła pilot do kieszeni i złapała Harry'ego za ramiona.
- Dobra, więc lecimy z sylwetką. Plecy proste, ramiona luźno, kolana też...

<***>

- Zabij mnie. Zabij mnie, zastrzel, a jego poćwiartuj.
- Może najpierw go poćwiartuję, żebys mogła na to popatrzeć przed śmiercią?
- Cokolwiek. Idź stąd, Matt, ja chcę umrzeć. W życiu nie widziałam takiego beztalencia! - Wrzasnęła, odwracając głowę do tego kąta sali, w której siedział Harry.
- W życiu nie widziałem tak beznadziejnego nauczyciela! - Odpłacił jej pięknym za nadobne.
- Pierdol się!
- Dobra, spokojnie - Matt popatrzył na Harry'ego, rozwalonego na podłodze pod oknem, a potem na Ritę, obejmującą ramionami kolana i uderzającą rytmicznie głową w ścianę w kącie za drzwiami. - Jakbym trafił do szkoły specjalnej. Czy to sala dla autystów?
- Matt, drzwi są obok, wyjdź. Albo jego wywal.
- Rozumiem, że Harry nie daje sobie rady z jivem, tak?
- Nie daje rady? Kurwa jego mać, Matt, to jest jakaś porażka. Pierdolony armagedon, cud, że jeszcze nikt nie zginął.
- Zaraz ty zginiesz, bo cię w końcu zamorduję, ty jędzo!
- Spokój, do jasnej ciasnej! Dobra! Ja już wiem, w czym jest problem.
Matt stanął na środku sali i zastanowił się chwilę. Harry potrzebował czegoś innego. Niekoniecznie innej partnerki, ale na pewno innego podejścia do tańca. Matt doskonale znał metody Rity i nie robiły na nim już żadnego wrażenia, ale dalej pamiętał swoje pierwsze treningi w parze z tą dziewczyną. Wkurzała się na niego nawet, jak oddychał za szybko w stosunku do choreografii. Parę ładnych tygodni zajęło im dopasowanie się, a teraz proszę! Byli najlepszymi przyjaciółmi. Najwyższa pora zrobić coś takiego z Harrym, bo w tej chwili Matt szczerze mu współczuł.
- Rita, powiedz mi, skarbie, co jest najważniejsze w jivie? - zapytał dziewczynę. Na moment przestała stukać głową o ścianę i spojrzała na niego.
- Rock i chasse? - spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Nie chodzi mi o krok, tylko o sam sposób tańczenia jive'a.
- No, przecież dynamika ruchu. Bez zwalniania. - Zdziwiła się. Nie miała pojęcia, o co mu chodziło.
- O ja cię pitolę. - Matt nie mógł się powstrzymać od facepalma. - A pamiętasz Ricka Larooneya? Kolesia, który miał z naszą grupą warsztaty z rock'n'rolla?
- No pamiętam. Był świetny.
- Powiedział coś bardzo ważnego. Nie będziesz dobrze tańczyć jive'a, jeżeli nie będziesz się w tym tańcu dobrze bawiła. Sama technika to nie wszystko. Tańczyć trzeba sercem, nie tylko nogami.
- Matt, ja to rozumiem, ale tutaj muszę nauczyć tego pacana krok...
- Tylko nie pacana, małpo!
- Sam widzisz. - Rozłożyła beradnie ręce i zamknęła oczy.
- To raczej ty popatrz. Harry! - Zawołał chłopaka. Styles podniósł się do pozycji siedzącej.
- Co znowu?
- Wstawaj. Ja cię nauczę jive'a. Harriet ma za dużo kamienia w sercu, żeby pokazywać radość z tańca.
- Kiedyś ci coś złamię, Matt.
- Straszysz mnie tym od pierwszych mistrzostw świata, daj sobie spokój. - Machnął na nią ręką. - Chodź tu, Harry. Nie gryzę, zaszczepili mnie. Jej nie, ona ma wściekliznę.
- Zdążyłem zauważyć - Harry wstał z ociąganiem i podszedł do chłopaka.
Jive go wykańczał. Psychicznie i fizycznie. To był dopiero drugi dzień, a on nawet nie był w stanie opanować kroku podstawowego. Muzyka była za szybka, jego nogi za wolne, Rita niemal ciągnęła go po całym parkiecie i w ogóle cholera jasna. Tylko małp z cyrku brakowało do kompletu totalnej żenady. W zasadzie już postanowił odpaść w tym odcinku, bo żeby przejść dalej, musiałby dostać głosy od połowy świata, nie od samych Brytyjczyków.
- Dobra, stary. Zacznijmy od początku. Oglądałeś kiedyś "Grease"?
- I to nie raz.
- Super. To teraz sobie wyobraź, jak tańczyłby Danny Zuko.
- On nie musiał się uczyć idiotycznych choreografii - sceptycznie zauważył Harry. Matt westchnął.
- Jesteście jednakowo upierdliwi. Okej. - Pociągnął chłopaka za ramię i ustawił obok siebie. - Zaczniemy od chasse. Kojarzysz, jak się to tańczy?
- Coś w bok było... - Styles podrapał się po głowie i zerknął na Matta. Tamten od razu się rozpromienił.
- No! To podstawy masz! Dobra. Lewa noga w bok, prawa dostaw, lewa w bok. Teraz na odwrót. Prawa w bok, lewą dostaw, prawa w bok. Jak idziesz w którąś stronę, to staraj się kierować stopy też w tę stronę. Wiesz, tak na ukos. O właśnie. Dobra, teraz z liczeniem. Raz i dwa, trzy i cztery, raz i dwa, trzy i cztery, raz i dwa...
Przećwiczyli krok kilka razy, stopniowo przyspieszając tempo, wreszcie włączyli muzykę. Na początku Harry'emu całkiem nie szło, ale kiedy zgodnie z radami Matta zaczął sobie wyobrażać siebie na parkiecie w ciuchach z lat sześćdziesiątych, z włosami na żelu, tańczącego do Presleya, od razu poczuł prawdziwego jive'a. Nawet nie zauważył, kiedy minęły dwie godziny, a on już umiał mniej więcej zatańczyć wszystkie kroki, które przewidziała w choreografii. Wystarczyło teraz tylko połączyć je w jedność i doszlifować.
- Go Greased Lighting! - wrzasnął na koniec Matt, kończąc śpiewaną przez nich wspólnie piosenkę z musicalu. Przybili sobie piątkę i popatrzyli na Harriet, wciąż siedzącą pod ścianą. Spojrzała na nich i posłała im wymuszony uśmiech.
- Skoro tak dobrze wam idzie, to tańczcie sobie dalej. Ja na dziś skończyłam. - Podniosła się z podłogi i wzięła swoją torbę. - Jutro o ósmej. - I trzasnęła drzwiami.
- O co jej, kurwa, chodziło? - wściekł się Harry. - Nie tańczę, źle, jak tańczę, też źle! Ma okres czy co?
- Nie, stary. - Matt klepnął go pocieszająco po plecach. - Harriet po prostu nienawidzi, gdy ktoś zajmuje jej miejsce i podpieprza jej robotę. Czyli w tej chwili nienawidzi mnie. Do tego jeszcze mi wyszło nauczenie cię jive'a, a ona sobie nie poradziła... Nie martw się. Przejdzie jej za trzy godziny.
Rita tymczasem wypadła z budynku, omijając bez słowa zdziwioną Lisę i dobiegła do swojego motoru. Założyła szybko kask i wyjechała z piskiem opon z parkingu. W drodze przeklinała pod nosem siebie, swoją dumę, Matta, Harry'ego, wszystko. Była dopiero trzecia, co oznaczało, że zmarnowała właśnie co najmniej trzy godziny treningu. Obiecała sobie, że odpracuje to z nadwyżką następnego dnia.
Szybko oceniła sytuację na skrzyżowaniu i skręciła w stronę mniejszej uliczki. W godzinach szczytu ciężko było się dostać gdziekolwiek, a już tym bardziej w okolice bliżej centrum. A dzielnica Marylebone, w której mieszkała, była odrobinę za blisko City jak na tę porę dnia.
Kiedy wreszcie udało jej się dotrzeć do domu, od razu zadzwoniła do Davida. Musiała się komuś wygadać, a Mickey był zdecydowanie za młody na niecenzuralne słowa, których zamierzała użyć w odniesieniu do Stylesa i Matta.
Kręciła się niespokojnie po całym mieszkaniu, a kiedy otworzyły się drzwi, rzuciła się do nich w jednej sekundzie.
- A, to tylko ty - rozczarowała się na widok brata.
- Dzięki, też się spodziewałem Angeliny Jolie. - Odparł z szerokim uśmiechem. - Co zrobiłaś na obiad? Jestem potwornie głodny.
- Cholera, zapomniałam! - Natychmiast pacnęła się po głowie, a chwilę potem zatkała sobie usta. - Nie słyszałeś tego przekleństwa.
- To jeszcze nie było przekleństwo. - Wzruszył beztrosko ramionami. - Żebyś ty wiedziała, jak czasem gada w szkole Eddie... Pokazać?
- Iść myć ręce. - Popchnęła go lekko w stronę łazienki. - Z czym chcesz pizzę?
- Z wszystkim co mają! - Odkrzyknął, pluskając się w umywalce. - Tylko nie z ananasem!
Westchnęła ciężko i zdjęła z tablicy korkowej ulotkę jednej z ich ulubionych pizzerii. Szybko złożyła zamówienie na pizzę-gigant i odłożyła telefon. Mickey usiadł na krześle i zaczął się na nim bujać.
- Haaaars? - przeciągnął imię siostry. Od razu zorientowała się, że coś chciał od niej wyciągnąć.
- Czego chcesz, młody? - Usiadła obok niego i nalała mu szklankę soku.
- Przepisz mnie do innej klasy. - Wypalił nagle. Dziewczyna znieruchomiała.
- A to dlaczego? - Zdumiała się. - Coś się stało? Podpadłeś komuś?
- Przez ten twój program wszyscy się ze mnie śmieją! - Wybuchnął niespodziewanie. - Bo tańczysz z chłopakiem z boysbandu! Boysbandy są do kitu!
- Aha, a gdybym tańczyła z piłkarzem, to by było lepiej? - Oparła brodę na dłoni.
- Zależy z jakiego klubu. Z Arsenalu byś mogła.
- Przykro mi, Mickster, ale to nie ja wybierałam partnera. Boysband nie ma tu nic do rzeczy. Gdybym wybierała, to na pewno nie tańczyłabym z Harrym. - Oznajmiła bratu poważnie. Ooo, gdyby mogła wybierać, tańczyłaby nawet z dziewczyną, byle nie ze Stylesem.
- Czyli tańczysz z nim z przymusu? - Dopytywał się Mickey.
- Trochę.
- Okej, to tak im powiem.
- Nie! - przeraziła się Harriet. - Nie możesz!
- Dlaczego? Przecież to prawda. - Harriet schowała twarz w dłoniach. I jak tu wytłumaczyć dwunastolatkowi, że miała umowę z managerami Stylesa? Że nie mogła odpuścić do siódmego odcinka? Że miała mu pomóc w karierze... Mickey i tak był zbyt ciekawski, i zbyt inteligentny jak na swój wiek. A jeśli się wygada, plotka może się rozejść po całym świecie i nieźle podkopać ich pozycję w programie. W końcu już zaczynali ich lubić.
- To nie jest przymus. To umowa. Za ten program mi płacą. I jemu też. A ja jestem tam, żeby mu pomóc dojść jak najdalej. Jasne?
- Jasne... To co ja mam im powiedzieć? - Spochmurniał.
- Powiedz im, że jak tak zazdroszczą Harry'emu, to niech sami spróbują zatańczyć w telewizji. Ty kiedyś wystąpisz, obiecuję ci to. A oni będą wtedy grzali kanapę przed telewizorem i będą się czerwienić ze wstydu.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. Taniec masz we krwi, nie byłbyś moim bratem, gdybyś nie umiał świetnie tańczyć.
- Ale ja nie lubię towarzyskiego.
- Ale kochasz nowoczesny. Kto mnie zawsze ogrywa w Just Dance? - Zaśmiała się i trąciła go w ramię. - Odpuść sobie i się nimi nie przejmuj. To przegrywy.
- Hars... - Już prawie się uśmiechnął, ale coś mu się przypomniało.
- No co?
- Weźmiesz mnie jutro na trening?
- A szkoła? - Westchnęła z ciężkim sercem. Ciężko było zachowywać się jak siostra, mama i przyjaciółka w jednym.
- Odrobię wszystko, na serio! - Zaczął podskakiwać na krześle z niecierpliwością. Rita zagryzła wargi i zastanowiła się chwilę. W sumie... Rok szkolny niedawno się zaczął, a to by była pierwsza nieobecność Mickeya.
- Dobra, pójdziesz... Ale! - Chłopiec rzucił się na nią z uściskami. - Teraz odrobisz wszystko, co ci zadali i dasz się odpytać z angieskiego, jasne?
- Jasne! - Popędził do pokoju i zaraz zawrócił, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. - Pizza!
- Otwórz, zaraz przyjdę! - Odkrzyknęła dziewczyna, wyjmując portfel z torby.
- A, to tylko ty...
- A na kogo czekałeś, mały? - Zaśmiał się David.
- Nie jestem mały! - Harriet weszła na korytarz akurat, gdy naburmuszony Mickey wracał do pokoju.
- Wybacz, kochanie, nie jesteś pizzą. - Zarzuciła Davidowi ręce na szyję i pocałowała go w usta. Uśmiechnął się.
- Chyba już masz lepszy humor. - Zauważył.
- Jakoś mi przeszło, jak Mickey zaczął mówić o szkole... Prawie zapomniałam, na co się wściekałam.
- To dobrze, bo mam już dość słuchania o Harrym. Opowiem ci lepiej, jaką genialną siłownię otworzyli w miejscu tego baru mlecznego obok mojej akademii karate...


_____________________________________________________
Witam was z kolejnym rozdziałem :D ha! Nie spodziewaliście się go tak wcześnie, co robaczki?
Mam full energii, byłam pierwszy raz na siłowni i było tak zarąbiście, że chyba będę chodzić co tydzień xD W piątki siłownia, w soboty szkoła tańca (tak, na taniec towarzyski się zapisałam!), a w ogóle od poniedziałku ćwiczę różne zestawy, więc #fitmarzec na całego :)

Kolejny rozdział może nawet za tydzień... Ale nie, bo będziecie źli, jak nie dodam. Więc za dwa. Może zrobię wam wcześniejszą niespodziankę xD

Dziękuję za komentarze i wyświetlenia! Cieszę się, że mimo tego zastoju, wciąż tu jesteście <3
Roxanne