niedziela, 14 maja 2017

CHAPTER FIFTEEN: You know you make me wanna shout!




Był wściekły. Nie, to chyba za mało powiedziane. Był zły, wkurzony, wkurwiony jak mało kto. Zmiął gazetę, ale nic to nie dało. Zdjęcie jego i Harriet, powyginane na wszystkie strony, wciąż wystawało na wierzchu, a nagłówek kłuł go w oczy. Rzucił kulą papieru w stronę kosza, ale nie trafił. To zdenerwowało go jeszcze bardziej. Podszedł nerwowoym krokiem do śmietnika i zaczął kopać, w niego, w gazetę, w torebkę po krakersach, która z niego wypadła, w ścianę, pod którą stał, we wszystko. Kiedy się wreszcie zmęczył, usiadł na podłodze i wsunął palce we włosy. Co się z nim działo?
Nie potrafił zliczyć, jak długo był z Harriet. Cztery lata? Pięć? Wydawało się, że chodzili ze sobą od wieków. Pamiętał wszystkie jej wystepy, na które udało mu się przyjechać. Był z nią, kiedy jej rodzice zginęli w wypadku. Wspierał ją, gdy musiała zająć się całkiem sama Mickeyem. Cieszył się razem z nią, kiedy dowiedziała się, że będzie mogła wziąć udział w programie. A teraz? Z powodu jakiegoś gnoja w rurkach wszystko zaczęło się sypać.
Nigdy nie było łatwo. Rita przyciągała facetów. Miała świetną figurę, piękną twarz, niepowtarzalny sposób poruszania się, nawet gdy gotowała wodę na herbatę, cięty dowcip, była zdyscyplinowana, wszystko umiała poukładać na swoim miejscu. Do tego skończyła szkołę z wyróżnieniem, zdobyła tyle nagród tanecznych, że dwa razy kupowali nową półkę, bo nie było ich gdzie stawiać. A on był zazdrosny. Zresztą, który facet nie czułby zazdrości, widząc te spojrzenia, słysząc te dwuznaczne komentarze na jej temat. Z jednej strony czuł się dumny, że zdobył taką dziewczynę, a z drugiej chciałby ją zamknąć pod kloszem, jak różę w "Pięknej i Bestii" i nikomu nie pokazywać. Nienawidził tego, że opinia innych ludzi spływała po niej bez mrugnięcia okiem. Miał czasem ochotę wejść do jej głowy, dowiedzieć się, co myślała o tamtym facecie, który się za nią obejrzał na ulicy albo o tym kelnerze, który napisał na odwrocie jej rachunku numer telefonu. Rachunek wyrzuciła, ale może zapamiętała numer? Nie skomentowała tego, mimo że poruszał ten temat wielokrotnie. Denerwowała się, że podejrzewał ją o chęć zdrady, ale jak miał się niby zachować, skoro ona nie chciała mu nic powiedzieć? Może tamten koleś był przystojniejszy w jej mniemaniu? Bardziej inteligentny? Umiał lepiej tańczyć?
Matta przebolał. Matt był przy niej niemal tak długo jak on. Czuł do niego niechęć, zwłaszcza gdy razem wyjeżdżali na turnieje, ale to uczucie trochę zmalało, gdy Matt się ożenił. Z drugiej strony, mało mężów zdradza żony? A jeśli ożenił się z Amy tylko dlatego, bo nie mógł być z Ritą? Został we friendzone?
A teraz na widowni pojawił się Harry Styles. Piosenkarz, gwiazdor, z tłumami nastolatek latającymi za nim dosłownie wszędzie, słynny z zachrypniętego głosu, miliona tatuaży, romansów z kobietami w każdym wieku i muzyki cukierkowego boysbandziku One Direction. Kiedy tylko dowiedział się, z kim Harriet będzie tańczyć, wyszukał o nim wszystkie informacje w internecie i przeraził się. Jeszcze nigdy nie czuł się tak zagrożony przez jakiegokolwiek faceta. Odetchnął z ulgą, kiedy Rita po pierwszym treningu zadzwoniła do niego i pierwszy raz w życiu wylała cały potok zażaleń na swojego partnera. Niemal zawsze gdy się widzieli, komentowała treningi, narzekała na spóźnialstwo Harry'ego, jego niadbalstwo, charakter, złe podejście do tańca. I o ile na początku czuł się po tych rozmowach spokojniej, o tyle po kilku tygodniach niepokój powrócił. Miał dośc słuchania w kółko o cha chy, quickstepie, pomylonych krokach, butach do tańca i o Stylesie. Ten temat wypływał co pięć minut, nie dał się niczym zbyć. Jak irytujący kamień w bucie. Jak kot wrzeszczący nocą pod oknem. Rita zachowywała się, jakby miała obsesję na punkcie tego faceta. Zaczęli się poważnie kłócić. Wcześniejsze sprzeczki o innych gości były niczym w porównaniu z awanturą przed ostatnim odcinkiem Strictly Come Dancing.
Kazał jej przysiąc, że Harry nic dla niej nie znaczył. Przyrzekła, zaznaczając, że musi go doprowadzić tylko do siódmego odcinka. Taka była umowa, potem wszystko jedno, miało to zależeć od samego Harry'ego. Tylko dzieki tej obietnicy pojechał z nią do studia, obserwował próbę generalną, pilnował Mickeya, który co chwilę próbował zwiać między wieszaki z kostiumami i oglądał program. Na próbie nie działo się nic, oprócz ogólnego zamieszania i zdenerwowania przed nagraniem na żywo. Dopiero podczas odcinka live poczuł, że tamta zazdrość to było jeszcze nic. Wtedy poczuł prawdziwą nienawiść do Stylesa. Rita wyglądała cudownie. Tańczyła wspaniale. A on... Patrzył na nią ciągle, wodził za nią wzrokiem, obejmował ją ramieniem. A kiedy przytulili się po ogłoszeniu ich wyników, po prostu nie wytrzymał i wyszedł z sali nagrań. Zapomniał o Mickeyu, zapomniał o programie, zapomniał o całym świecie. W głowie miał tylko Ritę, uśmiechniętą, szczęśliwą, w ramionach tamtego faceta. Co z tego, że to był program. Co z tego, że robili to na pokaz. Musiało w tym być trochę prawdy! On z Ritą miał może tylko jedno zdjęcie, na którym uśmiechała się w TEN sposób.
Wstał z podłogi i zaczął krążyć po sali treningowej. Myślenie go wykańczało. Nie spał całą noc, nie mógł się zmusić, żeby do niej zadzwonić. Ona zresztą i tak się nie odezwała. Pewnie była wściekła za brata. Ale on naprawdę nie mógł stać tam i patrzeć się na nich razem! A dzisiaj poszedł do sklepu po wodę i kanapkę na śniadanie, i zobaczył stoisko z gazetami. Ich twarze były na The Mirror i Daily London. Media szybko złapały temat, nic tak dobrze się nie sprzedaje, jak prywatne życie gwiazd. W artykule nawiązali do posyłanych sobie spojrzeń, do wypowiedzi podczas programu, do nagrań z treningów... A jego z każdym kolejnym słowem coraz bardziej bolała głowa. W końcu zmiął kupioną gazetę, ale nawet nie mógł nią trafić do pieprzonego kosza!
Stanął na wprost lustra i wyprostował się. Wygładził kimono i wyprostował pas. Za pół godziny miał zacząć trening z najmłodszymi karatekami. Wziął głęboki wdech i zaczął powtarzać sekwencje Sanseru, a potem Wankan. Tak dla uspokojenia. Inaczej każdy cholerny bachor dostałby łomot zamiast pieprzonego Stylesa.

<***>

- To się nie uda - operator ze zrezygnowaniem popatrzył na parę numer pięć, siedzącą na wprost niego na parkiecie. Harry pokręcił głową i położył się na podłodze. Rita oparła głowę na kolanie i zamknęła oczy.
Był wtorek, a to oznaczało, że mieli tylko trzy dni na zatwierdzenie materiału do kolejnego odcinka. Wybrali piosenkę, Harry niemal całkiem wyuczył się choreografii, ale kompletnie nie mieli co pokazać przed występem. Reżyser zasugerował im jakiś głębszy wywiad, może zaproszenie na trening jakiejś znanej osoby, ale wszystkie te pomysły spaliły na panewce. Nie mieli nic oprócz pustki w głowie.
Rita nie spodziewała się, że sprawa z Davidem tak na nią wpłynie. Uważała się za silną psychicznie, twardą kobietę, a tymczasem każda jedna myśl o poprzednim odcinku sprawiała, że narastała w niej złość. Nie mogła się skupić na układzie. Wymyślała jakieś proste kroki, łączyła je banalnymi zmiennymi, żeby tylko mieć to z głowy. Spojrzała kątem oka na Harry'ego. Nic dziwnego, że tak szybko nauczył się układu, skoro kompletnie zawaliła i obniżyła próg trudności. To nie była prawdziwa Harriet i to mógł być jej najgorszy tydzień w całej tanecznej karierze, zaraz po tamtym koszmarnym okresie, gdy zginęli jej rodzice.
Harry też nie czuł się tak samo. Miał wrażenie, że bierność Rity odbierała mu zapał i motywację do tańca. Jakoś czuł większą presję, gdy na niego wrzeszczała, obklejała go taśmą i listwami lub po prostu trzaskała drzwiami, wychodząc do łazienki. Teraz była zdecydowanie za cicha. I zbyt powolna. Dobrze, że nie mieli tańczyć samby czy cha chy, bo całkiem by zginęli z takim tempem.
- Okej, ludzie - Felix próbował jakoś ich zmotywować do działania. - Pomysły! Dajcie jakieś pomysły!
- Niby jakie? - Rita podniosła głowę. - Nie mamy kogo zaprosić. Zespół ma przyjść na odcinek, kiedy będą występować, o ile w ogóle do tego doczłapiemy.
- A jakiś znany tancerz? - spytał bezradnie kamerzysta.
- Miałam zamiar zaprosić Matta, ale akurat w tym tygodniu wyjechał.
- Matt nie jest bardzo znany, może ktoś inny... Jakiś sławny mistrz świata, ktokolwiek...
- Matt jest mistrzem świata! Razem ze mną! - Aż poderwała się z miejsca. - Do cholery, czemu nikt nas nie docenia?!
- Okej, sorry. Przepraszam, masz rację - Felix uniósł ręce. - Nie chciałem cię urazić, po prostu...
- Po prostu nic nie mów. - Poradziła mu lodowatym tonem.
- Ed Sheeran w przyszłym tygodniu wraca do Londynu, może być na następnym nagraniu. - Odezwał się Harry.
- Dobra, a jak to nas urządza teraz?! - Harriet wywróciła oczami.
- Nijak. Chodźmy na miasto.
- Co? - Popatrzyła na niego jak na idiotę.
- Normalnie. W X Factorze było nas pięciu i zawsze któryś walnął coś śmiesznego albo głupiego, a tutaj... Nie wiem, niech nas nagrają na spacerze, spotkaniu z fanami, cokolwiek. Tylko weźmy ochroniarzy. Wczoraj pod moim domem był tłum fanek, ledwo wjechałem samochodem do garażu.
Rita wpatrywała się w niego bezmyślnie. Spotkanie z fanami? Delikatnie mówiąc, nie przepadała za rozdawaniem autografów, zdjęciami z obcymi ludźmi, w takich momentach najchętniej chowałaby się w garderobie. Na turniejach tańca podczas sesji zdjęciowych lub podczas podpisywania zdjęć była tak przeraźliwie drętwa, że ludzie po spotkaniu z nią na konferencji prasowej byli w szoku, obserwując ją potem na parkiecie. Parkiet był święty. Tam nic jej nie rozpraszało, mogła być sobą, tam mogli jej robić zdjęcia, krzyczeć jej imię, a ona po prostu tańczyła, wirowała, żyła w innym świecie. Na konferencjach główną rolę przejmował Matt, on świetnie dogadywał się z ludźmi. W programie było inaczej, czuła się prawie jak na turnieju, gdzie otaczali ją w większości technicy, asystenci, makijażyści, kostiumolodzy, reżyserowie. Fani pojawiali się jedynie na nagraniach, pobyli w studio przez kilka godzin i potem znikali. A ona wcale nie musiała mieć z nimi kontaktu. Na odległość było to proste.
- Tak jest! - Felix zapalił się do tego pomysłu. - Moglibyście zatańczyć w plenerze. Czekajcie tylko zadzwonię po większą ekipę, zrobicie sobie treniw jakimś parku... - wciąż mówiąc, wycofał się z sali i zaczął gdzieś wydzwaniać.
- Po co mamy tam iść? Ktoś nas zobaczy. - Skrzywiła się Harriet.
- Co ty, ludzi się boisz? - Zaśmiał się Harry.
- Nie... Czemu mam się bać ludzi? - Odwróciła wzrok.
- Potańczymy trochę, nagrają swoje sceny i się zwiniemy. Możemy potem pójść na kawę lub coś w tym rodzaju...
- Nie ma mowy! - Przerwała mu gwałtownie. - Żadnej kawy!
- Nie pijesz? - potrząsnęła głową. Styles westchnął. - A może boisz się, że nas razem zobaczą i potwierdzą sobie plotki? - Nie odezwała się. - Gadałaś ze swoim chłopakiem?
- Nie.
- Nie rozmawialiście od niedzieli?
- Nie.
- I nie chciał wyjaśnień w związku z artykułem?
- Nie.
- No to jesteście dziwną parą - podsumował Harry, przeciągając się. Rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
- Na pewno twoje dziewczyny były super normalne i nie miałeś z nimi żadnych problemów!
- Tego nie powiedziałem. - Stanął nad torbą i zaczął szukać wody. - Nigdy nie miałem normalnego związku.
- To znaczy? - zapytała mimowolnie i zaraz ugryzła się w język. Co ją to właściwie obchodziło?
- To znaczy, że związki z podstawówki i liceum nie były na poważnie. A od czasu One Direction... - wziął sporego łyka wody. - ... od X Factora nie miałej normalnej dziewczyny. Caroline Flack. Starsza o dziesięć... Dziesięć? Nie pamiętam, coś koło tego. Cara Delevigne. Chciała być ze mną dla zabawy. Sprawdziła, jestem dobry, ale jednak jest lesbijką. Albo bi. Dalej Kendall Jenner. Nie dość, że Kardashianka to jeszcze mało jej było sławy, trzeba było się pokazać ze mną. Nadine Leopold. To samo, kolejna modelka, która potrzebuje się wybić. I oczywiście Taylor Swift. To mogłoby wyjść, ale ona serio czasem zachowuje się psychicznie. Nie mogłem być na każde jej wezwanie, miałem swoją karierę, więc już koniec. Plus okazałem się genialnym materiałem na łzawe piosenki o rozstaniu. Jak ci się podobało?
Harriet siedziała bez ruchu, wpatrując się w Harry'ego. Jasne, wiedziała o jego romansach i tych wszystkich plotkach. Wiedziała, że jest playboyem. Ale jednak... poruszyło ją coś innego.
- Przykro mi, Harry.
- Niby czemu? - uśmiechnął się sarkastycznie.
- Że żaden z twoich związków nie wypalił. I że wciąż jesteś sam.
- Mnie to nie przeszkadza. - Wzruszył ramionami. - Nie możesz być szczęśliwy w związku, jeśli obie strony nie dzielą zainteresowań i nie są zdolne do wyrzeczeń dla siebie. Jak każdy patrzy na czubek własnego nosa, to nie ma szans przetrwać.
- Szukasz tej właściwej?
- Nie. - Wrzucił butelkę do torby. - Kiedyś się znajdzie. A na razie mogę korzystać z każdej dziewczyny, która będzie chętna. A tych wcale nie brakuje.
- Jesteś obrzydliwy. - Zmarszczyła brwi.
- Bo jestem szczery? One nie chcą być ze mną w blasku fleszy. Chcą się zabawić. Żadna nie chce być zjedzona przez paparazzi i tabun fanek, zwłaszcza Larries.
- Kogo? - Nie zrozumiała, o czym mówił.
- Fanek, które wymyśliły sobie, że ja i Louis jesteśmy ukrywającą się przed światem parą gejów. - Prawie zakrztusiła się powietrzem.
- Przecież on ma dziewczynę!
- I co z tego? One twierdzą, że to tylko broda. Przykrywka.
- Boże, jak ona się musi czuć...
- Jak gówno. - Podsumował Harry. - Znam ją dłużej niż chłopaków i czasem rozmawiamy. Psychicznie nie da się wytrzymać tej nagonki. Popatrz kiedyś na Twittera, na Facebooka, na te wszystkie konta Larry Shippers.
- Nie wyobrażam sobie żyć z myślą, że nienawidzi mnie jedna czwarta świata. - Wzdrygnęła się Harriet.
- Jeżeli faktycznie one pomyślą, że mamy romans, to cóż... Przyzwyczajaj się. Ciebie też będą nienawidzić.
- I ty mówisz to ot tak? - Zawołała z lekkim szokiem. - Mam się przyzwyczajać do nienawiści?
- Rita - Kucnął przed nią i spojrzał jej prosto w oczy. - Masz łatwiej. Przyzwyczaiłaś się, że wokół ciebie jest pełno ludzi, którzy chcą osiągnąć to co ty. Nie obchodzi cię opinia innych. Polubiłem cię, wbrew wszelkiej logice, więc dobrze ci radzę, ignoruj hejterów, jak to robiłaś do tej pory.
Podniósł się i skierował się do drzwi. Harriet też wstała z podłogi i chwilę za nim patrzyła.
- To dlatego nie masz prawdziwej dziewczyny? - Krzyknęła, zanim wyszedł z sali. - Bo żadna by nie wytrzymała presji?
- Bingo. - Złapał za klamkę i odwrócił się w jej stronę. - A ty masz dobre kwalifikacje na moją dziewczynę. Będę miał to na uwadze. - Mrugnął i zniknął za drzwiami, zostawiając ją z szeroko otwartymi oczami.
- Palant. - Syknęła, kopiąc w kaloryfer. Drgania rozniosły się po całej ścianie. Spojrzała w lustro. - Przecież mam chłopaka. Mam chłopaka, tak?! - Ale jej odbicie nie było tego takie pewne.

<***>

- I pięć, sześć, siedem, osiem! - Rita zrobiła kilka kroków, żeby wsunąć się w ramiona Harry'ego. Odchyliła się w tył, kiedy on obrócił nimi parę razy. Potem płynnie przeszli do ramy i zaczęli od kroku podstawowego, a następnie do kroków po łuku. Nagle muzyka się urwała.
- Co jest? - Harriet posłała dźwiękowcowi mordercze spojrzenie.
- Sorry. - Postukał parę razy w sprzęt. - Nagłośnienie nam padło.
Harry rozejrzał się wokół. Znajdowali się przy fontannach Hyde Parku. Ze względu na pogodę fontanny były wyłączone i oni sami tańczyli w płaszczach, ale przynajmniej mieli schody, na których mogli przećwiczyć zejście. Cała historia przedstawiona w ich tańcu opierała się na motywie przewodnim piosenki "Don't worry be happy". On miał siedzieć na ławce z nosem na kwintę, ona miała zamiar go pocieszyć i wyciągnąć do tańca.
Zbierało się na deszcz, ale mimo to w parku było sporo ludzi. I oczywiście większość zainteresowała się zbiegowiskiem przy fontannach. Wzięli ze sobą kamerzystę, dźwiękowca, oświetleniowca i dwóch asystentów plus sześciu ochroniarzy. Wydawało się, że to jeszcze bardziej przyciągało gapiów, wśród których nie brakowało nastolatek, piszczących na widok swojego idola. Na szczęście trochę się uspokoiły po upomnieniach ochrony, bo inaczej zagłuszyłyby muzykę.
- Chyba mam pomysł... - Powiedział z namysłem. Rita z zaskoczeniem uniosła brwi. Harry bardzo rzadko wykazywał inicjatywę na treningach. W zasadzie nie wykazywał jej wcale. Wsadziła ręce do kieszeni i zacisnęła palce na telefonie i słuchawkach. Co on wymyślił? Zaraz...
- Kamera jest włączona? - spytał i stanął pod słońce, które jeszcze nieśmiało wychyliło się zza chmur.
- Dobra, akcja! - Felix skinął mu głową.
- Dzisiaj mamy nietypowy trening, bo przenieśliśmy się w plener. - Obrócił się, żeby zaprezentować widoki. - Pogoda nam średnio dopisuje, ale mamy parasole, możemy tańczyć do "Deszczowej piosenki". - Zaśmiał się. - W dodatku nawaliło nam nagłośnienie...
"Deszczowa piosenka"? Rita zastanawiała się, czy tak sobie strzelił tytułem, bo zaraz się rozpada, czy faktycznie wiedział, że do niej też da się zatańczyć foxtrota. Wyjęła rękę z kieszeni, żeby odgarnąć włosy z twarzy, ale słuchawki zaplątały jej się w rękaw. Odczepiła je i nagle ją olśniło.
- Mam pomysł! - Krzyknęła, przerywając paplaninę Harry'ego. - Niepotrzebny nam głośnik! - Z uśmiechem pokazała na słuchawki i wyjęła telefon. Kiwnęła głową na Harry'ego. - No, chodź!
Podszedł do niej, a kamerzysta podążył za nim. Włożyła jedną słuchawkę w ucho, a Stylesowi podała drugą. Włączyła "Don't worry be happy" i wyciągnęła ręce do chłopaka.
- Zaczniemy od Spina.
I zaczęli tańczyć, starając się, żeby nie upuscić słuchawek. To już w ogóle nie przypominało klasycznego treningu i chyba oboje się rozluźnili, bo nawet zaczęli się śmiać przy kolejnych potknięciach podczas Chasse Roll czy Contra Check. Odtańczyli prawie cała choreografię, ale nie zatrzymywali się, wciąż wirowali w rytmie foxtrota, jakby uciekając przed goniącą ich kamerą. Wreszcie z końcem piosenki zatrzymali się w pół kroku i wybuchnęli śmiechem, gdy zgromadzeni widzowie zaczęli im bić brawo. Kamerę skierowano na ludzi, a Harry i Rita wykonali ukłon na zakończenie, podczas którego mało się nie przewrócili. Kabel od słuchawek pociągnął ich do siebie tak, że praktycznie się zderzyli. Styles w ostatniej chwili złapał Ritę za rękę. Szybko odzyskała równowagę.
- No, wreszcie wyćwiczyłeś refleks. - Zażartowała, dając mu sójkę w bok.
- Zostałem do tego zmuszony. - Natychmiast jej oddał. Harriet parsknęła śmiechem. W sumie to tego dnia śmiała się pierwszy raz od ostatniego programu. Nigdy też nie czuła się przy Harrym tak swobodnie, niemal jak z Mattem.
Na ich twarze spadły pierwsze krople deszczu. Dziewczyna podniosła głowę i zamknęła oczy. Normalnie zaraz rozłożyłaby parasol albo założyła kaptur, ale dziś jakoś nic nie było normalne.
- Tańczyłaś kiedyś w deszczu? - Otworzyła oczy i spojrzała na Stylesa. Stał w podobnej pozycji jak ona i spoglądał na nią rozbawiony.
- Nigdy nie miałam okazji - odparła.
- No to już masz. - Złapał ją za rękę i zaczął bokiem do niej tańczyć krok podstawowy z foxtrota. Nie namyślając się długo, dołączyła do niego. Za chwilę znowu staneli w ramie i popłynęli w tańcu, ale tym razem mieszając kroki i dodając swoje własne. Nagle Harry zaczął śpiewać.
- I'm singin' in the rain. Just singin' in the rain, what a glorious feelin... I'm happy again. - Rita wykonała obrót pod jego ręką i pozwoliła się unieść do kolejnego wirowania. Pierwszy raz słyszała śpiewającego Harry'ego na żywo i podobało jej się to o wiele bardziej, niż odsłuchane wcześniej nagrania One Direction. Przypomniała sobie, kiedy ostatnio słyszała tę piosenkę i niespodziewanie dla samej siebie postanowiła do niego dołączyć. Kiedy ją postawił, podbiegła do asystenta, zabrała mu dwa duże parasole i wróciła do Harry'ego.
- You have my heart and we'll never be worlds apart, maybe in magazines but you'll still be my star... - Zaśpiewała, wykonując ruchy rodem z "Deszczowej piosenki". - Na co czekasz? - Rzuciła parasol Harry'emu. Przez chwilę stał bez ruchu, aż w końcu uśmiechnął się szeroko i zaczął powtarzać jej ruchy.
- You can stand under my umbrella, you can stand under my umbrella!
- I'm singing in the rain, just singing in the rain!
Śpiewali, tworząc całkiem niezły mash up, skacząc po kałużach i rozpsrykując wszędzie wodę. Przenieśli się na schody, omijając deszczowe potoki w rynsztokach i kontynuowali swój wystep, zapominając o całym świecie. Kiedy wreszcie skończyli, brawa były większe niż po tamtym konkursowym foxtrocie. Rozejrzeli się dookoła ze śmiechem. Rita odgarnęła mokre włosy z twarzy i rozłożyła wreszcie parasol nad głową. Była w szoku, że tyle ludzi zostało mimo deszczu i pluchy, żeby dalej na nich patrzeć. Przez piski fanek Stylesa nie mógł się nawet przebić dźwięk jadącej karetki.
- Chodźmy do nich, zasłużyły chyba na zdjęcie, nie? - Nie pytając jej o zdanie, pociągnął ją za rękę w stronę tłumu. Nawet się nie opierała. W końcu to zwariowany dzień, nie?


___________________________________________________
Surprise! Nowy rozdział dla was xD

Oczywiście najlepsze rozdziały powstają podczas nauki do kolokwium... ech, ta moja motywacja do nauki -_-
Dziękuję wam za wszystko, kochani! Następny rozdział będzie... Jak go dodam heheh xD spróbuję jak najszybciej

Buziaki <3
Roxanne

wtorek, 2 maja 2017

CHAPTER FOURTEEN: Dear future husband...




- Panie i panowie, chciałbym podać teraz definicję jive'a. - Bruce wyjął z kieszeni kartkę, odchrząknął teatralnie i zaczął czytać. - Jive jest tańcem radosnym, kiedy się go skończy tańczyć. Bierze wszystkie wady od quickstepa i od cha chy. Autor... Harry Styles.
Widownia wybuchła śmiechem i oklaskami. Kamera zrobiła zbliżenie na parę numer pięć. Harry opierał się łokciem o ścianę i posłał oczko w stronę obiektywu. Rita, z założonymi na piersi rękami, popatrzyła na niego krzywo i uśmiechnęła się łobuzersko do kamery. Wyglądali, jakby żywcem wyjęto ich z lat pięćdziesiątych. Harriet była ubrana w różową sukienkę z kloszowanym dołem, sięgającą jej do kolan, a na wierzch zarzucony białą koszulę z rękawami do łokcia, związaną w pasie. Włosy uczesano jej w koński ogon, z lokiem nad czołem, przypominającym grzywkę. Harry założył czarne spodnie, białą koszulkę i czarną skórzaną kurtkę. Czerwone trampki zostały przez niego wybłagane u Michelle, która z ciężkim sercem zgodziła się na taką stylizację. Teoretycznie można było zatańczyć jive'a w trampkach... Ale tamte lakierki były tak świetnie dopasowane! Jedynie w kwestii fryzury Harry nie miał zastrzeżeń. Fryzjer zaczesał mu włosy do góry w typowy "elvisowski kaczy kuper", z gładkimi bokami i kilkoma kosmykami odstającymi wyżej nad resztą. Do tego zabronił mu kategorycznie dotykać fryzury choćby czubkiem palca. Styles podejrzewał, że nawet przeczesanie włosów ręką nie zmieniłoby tego ułożenia, podlanego hektolitrami lakieru do włosów. Czuł się prawie jak Zac Efron w "Hairspray". Przynajmniej nie miał tyle żelu na głowie.
- Idźcie, szybko! - popędził ich jeden z asystentów reżysera. Przed wyjściem zza kulis Rita zatrzymała się raptownie i odwróciła się do chłopaka.
- Nieważne, jak cię ocenią. Jasne? - zaskoczony pokiwał głową. - Zatańcz sercem. Baw się, jak na treningu z Mattem.
- A co z...
- Nie myśl tylko o technice. Tańcz sercem. Zagraj to. Jesteś dobrym aktorem.
Styles nie miał pojęcia, co jej odpowiedzieć. Po chwili otrząsnął się i ustawił w pozycji wyjściowej, jeszcze za kulisami. Rita zeszła na scenę, gdzie po sekundzie dołączyło do niej kilka tancerek w podobnych strojach, które miały uzupełniać ich choreografię. Na telebimach wyświetlano jeszcze filmik z prób, na których w zabawny sposób udało im się przedstawić walkę Harry'ego o trampki i kilka nieudanych kroków, komentowanych przez brata Rity. Smarkacz po epizodzie z Jayem kontynuował zwiedzanie studia i dołączył do ekipy filmowców, jako wścibski reporter. Zrobił furorę w spotach Kai Scodelario i Allison Hammond. Harriet początkowo nie chciała się na to zgodzić, ale kamerzysta i reżyser ją ubłagali. Takim oto sposobem para numer pięć była na językach wszystkich, bez względu na to, o której parze się mówiło. "To brat tej tancerki od Harry'ego." "Harry Styles i Harriet świetnie sobie radzą, a jej brat, widziałaś? On kiedyś będzie to prowadził!"
Oklaski ucichły i Harry wziął głęboki oddech. Teraz albo nigdy. Będzie najlepszym tancerzem od jive'a albo najgorszą imitacją Travolty. Zero szarości, tylko czarny lub biały.
Wyszedł na parkiet i stanął w wystudiowanej pozie przed schodami. Reflektory padły na niego i już zaczęli bić mu brawo. Miał ochotę wywrócić oczami. Po co tańczyć, skoro oklaskują go za samą obecność na scenie? Hmm, może po to, żeby brawo były większe. Niech zagłuszą muzykę, żeby musiał tańczyć z pamięci.
Rozległy się pierwsze dźwięki "Dance With Me Tonight". Ręce same powędrowały mu do głowy w geście udawanego przyczesywania włosów, tak dobrze znanego z wszystkich filmów o latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Rzucił spojrzenie na widownię i zatrzymał wzrok na grupce kolorowych dziewczyn, wśród których stała Rita. Udawały ożywioną rozmowę i zerkały co chwilę w jego stronę. Zaczął tańczyć swoje solo, składające się z kombinacji kicków i Fallaway Rock. Zeskoczył ze schodów i tanecznym krokiem przybliżył się do dziewczyn, żeby wyłowić spośród nich Ritę i obrotem przyciągnąć ją do siebie. Zaczęli tańczyć kolejno Windmill, Stop And Go, Whip i Mooch. Styles starał się z całych sił nie myśleć o kolejnych krokach, próbował dać się ponieść muzyce. I udawało mu się to, kiedy patrzył w oczy swojej partnerce. Uśmiechali się do siebie i z boku musiało to wyglądać, jakby uwielbiali tańczyć w jednej parze.
Kiedy odskoczyli od siebie i zaczęli obok wykonywać lustrzane odbicie tych samych kroków, Harry przelotem uchwycił w tłumie twarz Davida. Jeżeli dobrze zinterpretował wyraz jego twarzy w tym ułamku sekundy, to chłopak Rity był wyraźnie wkurzony. Styles miał ochotę jeszcze bardziej go zdenerwować, pokazać, że mogą tu i teraz zacząć walczyć o nieświadomą niczego dziewczynę. Ale zaraz o tym zapomniał, kiedy nadeszła pora na najgorszą figurę w tym tańcu, podnoszenie z saltem. Wykonał obrót jednocześnie z Ritą, wylądował za jej plecami i złapał ją w talii. Uniósł ją, żeby zrobiła szpagat z podskoku, a potem przerzucił przez ramię tak, że znalazła się za jego plecami. Oparła się rękami na podłodze, praktycznie robiąc mostek i błyskawicznie się prostując. Udała, że odpycha go ręką, a on padł na parkiet, pozwalając, żeby przeszła nad nim, wykonując klasyczne walks. Aż zamknął oczy, bo ciężko byłoby mu się skupić na zakończeniu, gdyby w głowie zostało mu tylko to, co Rita miała pod spódnicą. Zerwał się na równe nogi, wykonał podwójny obrót i wylądował na kolanach przed dziewczyną, która na koniec odwróciła się do niego plecami, jakby była na niego obrażona.
Koniec. Te półtorej minuty ciągnęło się jak guma. Wstał z parkietu, próbując opanować oddech po szaleńczym tańcu. Większa część widowni wstała, oklaskując ich głośno. Czyli jednak nie było tak źle... Pod jego nogami wylądował jakiś pluszak. Podniósł go z uśmiechem i pomachał nim do tłumu. Złapał Ritę za rękę, wykonał z nią przepisowy ukłon z obrotem i trzymając dłoń na jej plecach, ruszył w stronę jury.
- Ale się działo! - Prowadzący powitał ich z szerokim uśmiechem. - On ledwo żyje! Harry, żyjesz?
- Jeszcze - odparł do mikrofonu, próbując wciąż opanować oddech.
- To póki jeszcze nie padłeś od tego zabójczego tempa, to wysłuchajmy opinii jurorów. Len?
- Wreszcie przestałeś się denerwować krokami, Harry. Ten jive był naprawdę niezły. - Oznajmił Len Goodman. Chwilę odczekał, żeby dalszej wypowiedzi nie zagłuszyły piski widowni. - Dziś nie skupiłem się na pojedynczych krokach, patrzyłem na całokształt. W pierwszym odcinku miałem wrażenie, że jesteś w programie na siłę, że boisz się otworzyć. W zeszłym tygodniu byłeś mniej spięty, ale dalej tworzyłeś między sobą a tańcem niewidzialną barierę, jakbyś chciał powiedzieć "to nie ja tańczę, to tylko moje nogi, ja jestem poza tym". Dzisiaj wreszcie poczułeś się w tańcu swobodnie.
- Dodałbym jeszcze - wtrącił się po brawach Bruno Tonioli. - Dodałbym jeszcze, że zacząłeś się tym tańcem bawić. Włączyłeś odrobinę aktorstwa, swojego poczucia humoru. Oglądałem z ciekawości kilka twoich występów na koncertach. Wygłupiałeś się z kolegami z zespołu, śmiałeś, zmieniałeś teksty piosenek, żeby wasze show były ciekawsze. I dzisiaj uczyniłeś pierwszy krok, żeby zrobić to samo w tańcu. Uważam! - podniósł głos, bo fanki pary numer pięć znów zagłuszyły jury. - Uważam, że masz duże szanse wylądować co najmniej w ćwierćfinale, jeśli tylko się całkiem otworzysz i dasz ponieść muzyce.
- Po takiej opinii warto tylko dodać, żebyście głosowali na tę parę, bo warto zobaczyć, jak bardzo Harry się otworzy do ćwierćfinału. - Zaśmiał się Bruce. - Lećcie do Tess i zobaczymy, jakimi ocenami was obdarzą jurorzy.
Pomachali jeszcze raz do publiczności i zniknęli za kulisami.
- O matko! - Rita szła szybko do pokoju gwiazd, gdzie czekała na nich prowadząca. - Było dobrze, Styles, nawet bardzo!
- Serio tak myślisz? - chłopak popatrzył na nią z nieukrywaną radością.
- A słyszałeś, co mówili? Mamy szansę na dobre oceny. Może nie czterdziestkę, ale trzydzieści na bank! - Klasnęła w dłonie. - Oby tak dalej.
Ruszyła szybciej korytarzem, mijając popędzających ich asystentów, a Harry deptał jej po piętach, myśląc intensywnie nad tym, co powiedziała. Czy ona na swój sposób próbowała mu powiedzieć, że w niego wierzy i że mają naprawdę szansę na ćwierćfinał?
- I witamy parę numer pięć! - rozbrzmiał głos Tess Daly. Weszli w krąg uczestników konkursu, bijących im brawo. Zatrzymali się przy prowadzącej.
- To było wspaniałe! Harry, przepraszam, że to powiem, ale nie spodziewałam się takiego tańca, takiego talentu do jive'a! Byliście niesamowici! Jak się czujesz po występie? - podsunęła mu mikrofon pod sam nos.
- Myślę, że przesadzasz. - Zaśmiał się Harry. - Poszło mi nieźle, ale na pewno mogło być lepiej. Rita pewnie jutro zasypie mnie uwagami na treningu.
- Daj spokój! Rita! Może jeden dzień odpoczynku dla Harry'ego? Przecież zasłużył! - Rita uśmiechnęła się krzywo i przejęła mikrofon.
- Na pewno było lepiej, ale nie idealnie i cieszę się, że Harry sam to zauważył. Ostatnio próbował mnie przekonywać, że jest lepszym tancerzem ode mnie i mu nie wyszło.
- Ale tragedii też nie było! - Harry czuł się w obowiązku zaprotestować.
- Pogadamy o tym jutro - rzuciła mu znaczące spojrzenie, które zostało od razu wyłapane przez Tess.
- Oho, coś się szykuje! Harry, czy Rita jest bardzo wymagającą trenerką?
- Brakuje jej tylko bata w ręce, żeby mnie całkiem sterroryzowała.
- Miejmy nadzieję, że po ocenach jurorów trochę ci odpuści. Spójrzmy, co chcą wam dać nasi sędziowie...
Wszyscy przenieśli wzrok na ekran. Rita zacisnęła dłoń na ręce Harry'ego. Bardzo się denerwowała. Chciała, żeby wypadli jak najlepiej. Jej jedynym marzeniem w tym programie były przynajmniej jedna czterdziestka i osiągnięcie tego siódmego odcinka. Z napięciem wpatrywała się w telewizor. Siódemka. Potem dziewiątka. Kolejna siódemka. I jeszcze jedna. Trzydzieści punktów! Odwróciła się do Harry'ego, żeby go uściskać. Popatrzyli na siebie z szerokimi uśmiechami. Dokładnie tak, jak przewidziała.
- Piękne trzydzieści punktów dla pary numer pięć! I w tej chwili daje im to drugie miejsce w klasyfikacji, ale przed nami jest jeszcze sześć par, więc jeśli nie chcecie, aby Harry i Rita spadli niżej w naszej drabince, wysyłajcie smsy o treści "pięć" pod numer osiem dwa dziewięć dwa lub dzwońcie pod numer cztery cztery osiem osiem trzy dziewięć zero pięć.
Przybili sobie piątkę przed samym obiektywem kamery i zeszli z wizji. Bruce zapowiedział przerwę, a po niej występ Pixie Lott i Trenta Whiddona.
- Jak ty to przewidziałaś? Naprawdę dostaliśmy trzydzieści punktów! - śmiał się z niedowierzaniem Harry.
- Mam wprawę - odwzajemniła uśmiech Rita. - Pamiętaj, na ilu konkursach byłam. Sędziowie są wszędzie tacy sami. Craig pewnie mnie nawet pamięta z mistrzostw Europy z zeszłego roku.
- Rita! - Podeszłą do nich Karen Hauer i uściskała Harriet. - Wspaniale wam to wyszło! Praktycznie jak na konkursie!
- Prawie. - Zaznaczyła stojąca obok Aliona Viliani ze sztucznym uśmieszkiem. - Było widać kilka potknięć...
- Jury jakoś tego nie zauważyło. - Wtrącił się Theo James. - Daj spokój, Ali. To był świetny jive. Ja swój na pewno skopię, a mam wystąpić na końcu. Wszyscy zapamiętają moje pomyłki.
- Na pewno pójdzie ci świetnie, w ostatnim odcinku byłeś najlepszy. - Harry uznał, że Theo nie zasługiwał na taką wredną partnerkę jak Aliona. W gruncie rzeczy wydawał się być równym gościem.
- Tak, ale to tylko dlatego, że na mnie głosowali... - urwał, przenosząc wzrok na swoje spodnie. - Cholera, czymś się ubrudziłem.
- Trzeba cię natychmiast wyczyścić! - Aliona porwała go za rękę do którejś ze stylistek krążących po pomieszczeniu. Ich miejsce zajęła Caroline Flack.
- Harry, byłeś niesamowity. Zawsze wiedziałam, że jesteś niesamowitym tancerzem. - Rita miała ogromną ochotę powiedzieć jej, że głupio brzmi się tak powtarzać i że zachowanie nastolatki nie odejmie jej dwudziestu lat, ale się powstrzymała. Swoją drogą, to było śmieszne. Czterdziestoletnia baba jawnie latała za dwudziestoletnim chłopakiem, który mógłby być jej synem. W sumie kiedyś byli w związku, ale... To musiało idiotycznie wyglądać.
- Caroline, masz śliczną sukienkę. Jak ci się podoba tango? - Zapytała zamiast tego, żeby zmienić temat.
- Och, podoba ci się? - Flack złapała haczyk. - Uważam, że jest cudowna. Michelle odwaliła kawał dobrej roboty. - Przesunęła dłońmi po czarnym jedwabiu, opływającym jej sylwetkę.
- Chyba będziesz mogła ją nawet po programie zabrać. - Powiadomiła ją Rita. - Ja po jakimś konkursie wróciłam z pełną szafą sukienek.
- Serio? Będę musiała zapytać Michelle, ale chciałabym wziąć wszystkie stroje, jakie ona mi zaprojektowała, jest taka utalentowana...
Harry wyłączył się z rozmowy. Nie miał siły na słuchanie rozmów o durnych kieckach. Zaczął się rozglądać po red roomie i w kącie pomieszczenia zauważył skradającego się Mickeya. Zerknął na Harriet, ale ona skupiła się na rozmowie o ciuchach z Caro i nie widziała świata poza sukienkami Michelle. Typowa kobieta. Odsunął się od nich i stanął za plecami Mickeya.
- Coś zgubiłeś, młody? - parsknął śmiechem, kiedy dzieciak podskoczył, jak na sprężynie i posłał mu przestraszone spojrzenie.
- Nic nie zgubiłem, stary. - Odparował, błyskawicznie odzyskując równowagę.
- To ciekawe. - Harry przeniósł wzrok na stół z cateringiem sponsorowanym przez jakąś sieć restauracji londyńskich. - I tylko przypadkiem polujesz na te miniburgery? - Mickey zacisnął zęby i wywrócił oczami. Styles pokręcił głową z westchnieniem.
- Idź, osłaniam cię. - Młody zmarszczył brwi, a po chwili, gdy zorientował się, że Harry nie żartował, ruszył pędem do stołu i zgarnął furę jedzenia na papierowy talerzyk.
- Jednak nie jesteś taki zły.
- Dzięki. - Prychnął Styles. - Ktoś cię pilnuje?
- Zwiałem Davidowi, ale chyba nawet nie zauważył. Powiedział, że ma zamiar ci wpierdolić.
- Młody! Uważaj na słownictwo!
- A ty uważaj, jak będziesz gdzieś jechał. On trenuje karate. Ma czarny pas czwartego stopnia.
- A ja trenowałem kiedyś boks i co? Poza tym, czemu się o mnie martwisz? - Zlustrował go podejrzliwym wzrokiem.
- Nie chcę, żeby ci połamał tę buźkę, bo moja dziewczyna będzie mi przez miesiąc płakała w rękaw. - Odparł z ustami pełnymi miniburgerów.
- Nie jesteś za młody na dziewczynę?
- Ona myśli, że to tylko przyjaźń. - Wyjaśnił Mickey. - Mogę jeszcze colę?
- Jest tylko woda, trzymaj. - Podał mu butelkę gazowanej.
- Mogę też ciacho? - Chłopiec popatrzył tęsknie na paterę z muffinami. Harry skinął głową.
- Czekaj! - Zatrzymał Mickeya, kiedy chciał odejść z talerzykiem ciastek. - Weź jeszcze kilka i zaniesiesz mojej mamie, dobra? Wiesz, jak wygląda?
- Wiem. Siedzi obok twoich kolegów z zespołu. Ma czarne włosy.
- Dokładnie. To zaniesiesz?
- I tak nie mam po co wracać do Davida, on gdzieś polazł. - Mickey wzruszył ramionami i zniknął w tłumie ludzi. Harry patrzył za nim przez chwilę. David zostawił dzieciaka samego? To się Rita wkurzy.

<***>

I znowu stali na środku parkietu, czekając na werdykt. Te chwile były dla Rity najgorsze. Nienawidziła tego nieznośnego oczekiwania, tego budowania napięcia, zawieszania głosu przed wypowiedzeniem ostatecznego słowa... Wolała dostać wyniki na kartce, przeczytać i mieć święty spokój. Ale nie! Wszystko musiało być wielkim show dla widzów, od pierwszego do ostatniego słowa reżysera. A ona musiała się uśmiechać, mimo że makijażystka chwilę wcześniej wsadziła jej pędzelek od tuszu w oko.
Jakoś opanowała to mimowolne mruganie, ale w dalszym ciągu czuła ból. Mimo to prezentowała ciągle wspaniały uśmiech i udawała, że nie martwiła się o wyniki, a tak naprawdę w środku jej jelita zwijały się w supeł. Nie liczyła na pierwsze miejsce, ale przynajmniej trzecie... W zeszłym odcinku było czwarte. Teraz w klasyfikacji byli na piątej pozycji. Cholerni mistrzowie amatorskiego tanga. Cholerna Aliona i cholerna Camilla. Cholerni Jay z Kristiną.
- Pierwsze miejsce w dzisiejszym odcinku zdobywają... Theo James i Aliona Viliani!
Znowu! Theo niby tak się martwił o swojego jive'a, a zatańczył, jakby był co najmniej synem Elvisa Presleya. Podejrzewała, że bukmacherzy już obstawiają jego wygraną w zakładach.
- Na drugiej pozycji uplasowali się... - Chwila zupełnie niepotrzebnego napięcia. - ... Caroline Flack i Pasha Kovalev!
Wow, nieźle. Podskoczyli z czwartego miejsca. Ale ich tango warte było głosu i sama Caroline, kiedy nie mizdrzyła się do Stylesa, była całkiem znośna.
- Trzecie miejsce i jeszcze podium mają... William Moseley i Camilla Dalerup!
- Czy widzom to się nie zaczęło robić nudne? W kółko te same pary na podium. Ej, ludzie, może wywrócimy tę tabelkę do góry nogami?
- Czwartą pozycję zajęli... Harry Styles i Rita Holmes!
- Tak! - Nie mogła powstrzymać się od okrzyku zwycięstwa. Harry przytulił ją mocno, niemal miażdżąc jej żebra. Reflektor nad nimi zgasł.
- Wiedziałem, że się uda! Głosowali na nas! - Cieszył się jak dziecko. Odwrócili się, żeby nie przeszkadzać w wymienianiu kolejnych par, ale Rita czuła wciąż podekscytowanie. Jednak mogła nauczyć go tańczyć!
Jej radosny nastrój trochę opadł, kiedy prowadzący ogłosili, że parą opuszczającą program zostali Mark Wright i Karen Hauer. Nie znała dobrze Marka, ale Karen była tutaj jedyną tancerką, z którą mogła swobodnie porozmawiać. Kiedy tylko zakończył się program, ruszyła jako pierwsza, żeby przytulić i pożegnać Karen.
- Tak mi przykro... - Przytuliła koleżankę.
- Nic się nie stało. Zobaczymy się w finale, kiedy będziesz odbierać Kryształową Kulę z Harrym. - Uśmiechnęła się tancerka.
- Daj spokój, na bank nie wygramy. - Roześmiała się Rita.
- To i tak się zobaczymy, bo w finale tańczą wszystkie pary.
- Hars! - Dziewczyna odwróciła się, żeby wyłowić z tłumu swojego brata. - Super tańczyłaś! Wiedziałem, że przejdziesz dalej!
- Dzięki, bracie! Wysłałeś smsa?
- No ba!
- To twój głos na pewno przeważył! - Potargała mu włosy i rozejrzała się w tłumie. - A gdzie David?
- Wyszedł zaraz po waszym tańcu - oznajmił jej braciszek. Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Jak to wyszedł?
- No poszedł sobie. Siedziałem potem z mamą Harry'ego. - Ritę przeszedł zimny dreszcz.
- Zostawił cię? Zostawił cię samego?! - W jej wyobraźni zaraz pojawiły się czarne scenariusze. Ktoś mógł porwać Mickeya, mógł się zgubić, mógł zabłądzić w korytarzach studia, mógł wyjść sam i wpaść pod samochód. Przecież prosiła Davida o pomoc! Ufała mu! A on ją wystawił!
- Spokojnie, Rita. - Harry znalazł się nagle obok niej, prowadząc za sobą mamę, Zayna i Liama. - Młody przyszedł za kulisy zwędzić żarcie i wysłałem go do mojej mamy. Nie zginąłby tutaj.
- Nie wiem, jak mam pani dziękować... - Wyjąkała Rita, patrząc niepewnie na kobietę. Czuła się strasznie nieodpowiedzialna i przede wszystkim upokorzona. Dawno nie czuła się tak upokorzona.
- Skarbie, nie ma sprawy. W ogóle bardzo miło mi cię poznać, jestem Anne Twist. - Uściskała tancerkę, całując ją w oba policzki. - Harry mi sporo o tobie opowiadał, chciałam cię bliżej poznać.
- Pewnie mówił, jak bardzo się nad nim znęcam. - Uśmiechnęła się blado Rita. Anne roześmiała się i spojrzała na syna z miłością.
- Od zawsze lubił narzekać.
- Przepraszam was bardzo, ale muszę lecieć. Padam z nóg, a jeszcze powinnam się przebrać... Jutro trening o ósmej, Harry, pamiętaj. - Chciała odejść, ale Harry zastąpił jej drogę.
- Zaczekaj, to cię podwiozę.
- Nie trzeba, mam podw... - Zorientowała się, że jej podwózka odjechała razem z Davidem. Zamknęła oczy i policzyła w myślach do dziesięciu, żeby nie wybuchnąć płaczem. - W porządku. Jeśli ci to nie robi problemu.
- Nic się nie dzieje. Czekam na parkingu, tylko się przebiorę.
Poszła za nim w kierunku garderoby, żeby zrzucić z siebie sukienkę i ubrać się ponownie w dres. Z całych sił starała się nie myśleć o tym, że już drugi raz w tym tygodniu odwozi ją Harry, bo jej chłopak nawalił. Wtedy była na niego wściekła, a teraz czuła tylko wdzięczność, że nie zostawił jej z tym samej.

<***>

Obudziła się z koszmarnym bólem głowy. Poprzedniego wieczoru, kiedy tylko upewniła się, że Mickey zasnął wybuchnęła takim płaczem, że nie mogła się uspokoić przez prawie godzinę. David był wiecznie zazdrosny o nią i o wszystkich facetów w jej otoczeniu, co nie zmieniało faktu, że ona nie mogła być zazdrosna o żadną dziewczynę, do której się uśmiechał. Przecież on ją tak bardzo kochał.
Kiedyś Matt próbował ją przekonać, że te wszystkie wybuchy złości, chorobliwa zazdrość i groźby w kierunku każdego faceta podchodzą już pod przemoc psychiczną, ale ona zbywała go śmiechem. Kocha, więc jest zazdrosny, logiczne. Poza tym, kiedy byli sami, David zachowywał się zupełnie inaczej. Był czuły, opiekuńczy, traktował Mickeya jak własnego brata i naprawdę mu na niej zależało. Potrafili godzinami oglądać filmy, śmiać się z głupich artykułów w internecie, urządzać pojedynki w bierki, monopoly czy chińczyka. Inną sprawą były wyjazdy. Wieczne konkursy, turnieje, obozy szkoleniowe, treningi były prawdziwym sprawdzianem dla ich związku. Nie mieli dla siebie tyle czasu co standardowe pary. Zdarzało się często, że kiedy ona wracała z turnieju, on tego samego dnia wyjeżdżał na swój. Potrafił się obrazić, gdy nie miała czasu, żeby się z nim spotkać, ale jeszcze nigdy nie potraktował jej w taki sposób. Mickey musiał zostać z obcymi ludźmi, bo nie mogła polegać na własnym chłopaku. Upokarzające.
Zostawiła bratu śniadanie na stole i wyszła na trening. Nie czuła się na siłach, żeby prowadzić motor, więc złapała taksówkę i podjechała pod studio. W recepcji już czekała na nią Lisa z dość grobową miną.
- Ktoś umarł? - Zapytała bez większego zainteresowania Rita, odbierając klucz od sali treningowej.
- Nie... ale to ci się nie spodoba. - Mruknęła Lisa i wyjęła spod biurka dzisiejszy numer The Mirror. Okładka od razu przykuwała wzrok dzięki młodej parze na głównym zdjęciu i logo najpopularniejszego show w brytyjskiej telewizji. Harriet niemal straciła równowagę, gdy przeczytała nagłówek: "Czyżby szykował się nowy romans piosenkarza? Tylko u nas kulisy najgorętszej pary nowej edycji "Strictly Come Dancing"!"



__________________________________________
ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY!!!
Przepraszam za tę kwietniową przerwę, ale zwaliło mi się masę rzeczy na głowę, począwszy od kolokwiów, zaliczeń, przez przeprowadzkę, skończywszy na dwóch infekcjach. Ból ucha to koszmar, nigdy w życiu nie czułam gorszego bólu.

Polecam zajrzeć w linki do utworów na górze, zwłaszcza "I'm Still Standing", czyli jive w wykonaniu Michała Malitowskiego i Joanny Leunis :)

Jak zwykle nie można na mnie polegać, jeśli chodzi o kolejne rozdziały... Ale spróbuję jak najszybciej. Teraz będę miała trochę więcej luzu przed sesją, która jest... O Boże, za miesiąc. Za miesiąc mam sesję -.-

Dziękuję Wam za wszystko, całuję i trzymam kciuki za maturzystów (za gimnazjalistów też trzymałam!) <3
Roxanne xD