czwartek, 9 lutego 2017

CHAPTER TEN: Poker Face




- Udało ci się, ciołku! - wrzasnął Harry'emu prosto do ucha Louis, rzucając mu się na plecy. Ze wszystkich stron otoczyli go przyjaciele, gratulując mu pierwszego występu w programie.
- Jeszcze tylko jakieś sześć odcinków i będzie zaliczone! - cieszył się Niall, wymachując rękami na wszystkie strony.
- Rita, jesteś mistrzynią, że ci się udało tego dokonać. - Stwierdził Liam, poklepując dziewczynę po plecach. Uniosła brwi.
- Liczyłam na trochę więcej. - Harry wyplątał się z objęć Eleanor i Perrie.
- Jak zwykle. Nie możesz docenić, że przynajmniej przeszliśmy dalej? - Zapytał ze złością.
- Docenię, kiedy przejdziemy do kolejnego odcinka na minimum trzecim miejscu. - Odparła, zakładając ręce na piersi.
- Ty mała, wredna, żałosna dziewczynko, doceń, że w ogóle...
- Ej, ludzie, spokojnie. - Zayn powstrzymał ich od skoczenia sobie do gardeł. - Pobijecie się na treningu, dzieciaki. Tu jest za dużo ludzi.
Harry rozejrzał się dookoła. Stali w tłumie na środku parkietu. Wszyscy pchali się do występujących par, poklepywali pocieszająco po plecach tych, dla których program się już skończył, czyli Willowi Kempowi i Lilli Kopylowej, gratulowali pierwszego miejsca zwycięskiej parze, reżyser i producenci świętowali nakręcenie pierwszego odcinka. Wszystko poszło jak trzeba. Tylko Harry jak zwykle miał się do czego przyczepić.
Nie takiego wyniku się spodziewał. Ale i tak był zadowolony, że przeszedł dalej, bo to oznaczało, że ktoś jednak na niego zagłosował. Małe przesunięcia w tabeli wyników pokazały mu, że naprawdę wszystko może się tu zdarzyć.
- Rita! - Z tłumu wyłoniła się Lisa, dziewczyna, którą Harry kojarzył z recepcji. - Byłaś zabójcza, jak zwykle!
- Dzięki, Lis, ale mogło być lepiej. - Harriet odwzajemniła uścisk koleżanki, ale zaraz coś odwróciło jej uwagę. A raczej ktoś. - David!
- Hars! - Krzyknął wysoki, umięśniony facet i niemal rzucił się na dziewczynę, tratując po drodze Harry'ego. Styles złapał się odruchowo za szturchnięte ramię i już miał się wydrzeć na gościa, kiedy powstrzymał go wyraz twarzy Harriet. Tak szczęśliwej jeszcze jej nie widział.
- Nie mogłam cię złapać na widowni, gdzie siedziałeś? - Zapytała z szerokim uśmiechem, kiedy już skończyli się całować i przytulać.
- Tuż za jury, ten stary mnie zasłaniał. - Objął ją ramieniem, jakby nie chciał dać jej uciec. - To co, idziemy do ciebie?
- W sumie możemy skoczyć do ciebie. U mnie siedzi Mickey z Charlie i Tommy'm. Będzie niezły rozgardiasz.
- Dobra, to lecimy. Chyba że masz coś jeszcze do załatwienia tutaj.
- Nie, chyba nie. - Rita przypomniała sobie nagle o istnieniu swojego tanecznego partnera. - Harry! Jutro trening o ósmej, zaczynamy quickstepa.
- Jasne. - Mruknął zlekceważony chłopak. - Jestem Harry Styles. - Wyciągnął rękę do chłopaka Harriet.
- David Finnegan, cześć. - Facet uścisnął mu rękę, miażdżąc mu przy tym ze trzy palce. Jakby siłą chciał mu udowodnić, kto jest lepszy, kto jest górą. Reszta zespołu też postanowiła się przedstawić.
- Witam, jestem Zayn, a to moja narzeczona, Perrie. Podobno trenujesz karate, Rita coś wspominała.
- Taaa, czarny pas i mistrzostwa Europy parę lat z rzędu. A wy... One Direction, tak? - Pięć osób jednocześnie kiwnęło głowami. - No tak. Sorry, chłopaki, ale nie lubię waszej muzyki.
- O gustach się nie dyskutuje. Jak nie śpiewamy, to podobno jesteśmy całkiem znośni. - Liam wepchnął ręce do kieszeni. Coś mu wybitnie nie pasowało w tym kolesiu. Czy to waląca po oczach pewność siebie, czy przechwałki o zdobytych tytułach w karate, czy coś w wyglądzie i sposobie bycia, tego Liam nie wiedział. Ale coś go drażniło. Jak drzazga, którą pozornie się wyjęło z palca, ale w skórze został jeszcze mały odłamek.
- Dobra, to my już lecimy. Harold, masz się nie spóźnić. - Rzuciła Rita i pożegnała się, zabierając Davida gdzieś za kulisy.

<***>

- Zawsze wiążesz facetów, czy to tylko fetysz na treningach? - Harry starał się stać bez ruchu, kiedy Rita obklejała mu ramiona taśmą, żeby przymocować do nich kij od szczotki. - Wyglądam, jakby ktoś mnie przerobił na stracha na wróble.
- Wierz mi, bez kija też niewiele się różnisz od stracha.
- Uważaj, teraz mam cztery ręce i jest większe ryzyko, że z premedytacją wykłuję ci oczy. - Zagroził Harry, mordując wzrokiem odbicie dziewczyny w lustrze.
- Tańczymy quickstepa. Jak inaczej mam cię nauczyć trzymać ramę? Ledwo przestałeś się garbić.
Czego Harry dowiedział się podczas godzinnego wykładu rozpoczynającego pierwszy trening tańca standardowego? Że to nie są żarty. Że ten taniec to klasa połączona z gracją i zabawą. Zabawą? Ale to przecież miały nie być żarty... Nie, ma siedzieć cicho i słuchać!
Ma zapomnieć o biodrach, przeprostach w kolanach i rytmie latino. Ma zapomnieć, że istnieje coś takiego jak cha cha, a przynajmniej do momentu, kiedy znów będzie musiał ten taniec zatańczyć. Ma zapomnieć o ruszających się rękach. Ma trzymać ramę, jakby tańczył z obrazem, z "Mona Lisą" albo inną "Damą z łasiczką". Rama ma być sztywna, ale na tyle elastyczna, żeby mu nie przeszkadzała w tych wszystkich podskokach.
W sumie, im więcej Harry słyszał, tym bardziej się to wykluczało.
- Nie przeszkadzajcie sobie - usłyszeli głos kamerzysty. Odwrócili się w jego stronę. Jego asystent rozstawiał lampy i zasłonił roletą dwa okna. - Tańczcie, czy co tam macie robić. Potem przeprowadzimy krótki wywiadzik.
Rita wzruszyła ramionami z irytacją i wróciła do oklejania Stylesa. Szarpnęła taśmę i przyklepała końcówkę.
- Jak chcesz sprawdzić moje bicepsy, to nie musisz używać do tego taśmy i kija, starczy poprosić. - Przymknęła na moment powieki i obdarowała partnera morderczym spojrzeniem.
- Ciekawe, jak byś wyglądał z zaklejonymi ustami.
- Równie gorąco jak teraz.
Harriet stwierdziła, że najwyższy czas się poddać. Nigdy nie wygrała ze Stylesem w słownej potyczce, zawsze ostatecznie wyprowadzał ją z równowagi. Podejrzewała, że nauczył się tego od Louisa. Poznała Tomlinsona na tyle, żeby wiedzieć, że on też musiał mieć ostatnie słowo.
- Okej. - Odrzuciła taśmę w kierunku torby. - Quickstep to taniec swingowy. Wiesz, co to znaczy?
- Coś czuję, że zaraz mi powiesz. - Harry zaczął robić dziwne wygibasy, żeby odgarnąć kosmyk włosów z czoła. Nagle zaczęła go swędzieć prawa łopatka, akurat wtedy, kiedy nie miał szans się podrapać.
- Swing oznacza, że rytm przyspiesza i zwalnia, jak huśtawka. Sama nazwa ci tak wskazuje. Dodatkowo ważnym elementem są kicki i podskoki, bo wtedy para wygląda, jakby płynęła nad parkietem, rozumiesz? - Harry z męczeńską miną skinął głową.
- A co z tą ramą? Możemy to najpierw przerobić, żebyś mogła mnie rozwiązać?
- Dobra, zaczniemy w kroku podstawowym. Prawa ręka na mojej łopatce, lewą ręką trzymasz moją prawą. Trzymaj to na wysokości mojej głowy. Lekko odchyl się w tył, ale nie aż tak, jak przy walcu wiedeńskim.
- Nie wiem, jak się odchylać w walcu wiedeńskim, nie doszło do tego etapu. - Mruknął pod nosem, ale posłusznie wykonał polecenie tancerki.
- Dobra! - Wzięła go pod brodę. - Głowa w moim kierunku albo w prawo. Jakbyś patrzył za mnie, czy na pewno tańczymy w dobrą stronę. A krok podstawowy... Lewa noga w przód, prawa w przód, lewa w bok, dostaw. Dwa ostatnie szybciej. Pięć, sześć, siedem, osiem...
Razem ruszyli do tańca. Powtórzyli kilkukrotnie krok w przód, potem kroki w tył, obroty. Wreszcie Rita wysunęła się z objęć chłopaka i obserwowała go z boku, wciąż odliczając kroki. Raz, dwa, trzy, cztery, raz, dwa, trzy, cztery... Była zdumiona. Jasne, to był taniec standardowy i znacznie różnił się od tańczonej wcześniej cha chy, ale jednak... Harry radził sobie bardzo dobrze. Może nie bezbłędnie, bo zdarzało mu się pomylić nogi, ale trzymał postawę, dobrze stawiał stopy i szybko zapamiętywał kolejność kroków. Umiał wykonać akcję swingową, czyli podnoszenie i opadanie w rytmie. Jasne, wymagało to jeszcze technicznej obróbki, ale cóż, Rita miała rację. Harry miał poczucie rytmu. Umiał tańczyć, wystarczyło go tylko nakierować. Oszlifować, żeby z diamentu powstał brylant. I to właśnie było jej zadanie. Wreszcie przerwali. Dziewczyna uniosła brwi i klasnęła kilka razy w dłonie.
- Jak na pierwszy raz z quickstepem, to wyszło ci całkiem nieźle. Zobaczymy, jak pójdzie z muzyką.
- Możesz mnie najpierw rozwiązać? - zapytał bezsilnie i usiadł na podłodze.
- Zaraz znowu zaczniesz się garbić - wzięła się pod boki i pokręciła głową.
- To mnie podrap po plecach. - Jęknął z udawanym płaczem. - I zwiąż mi włosy. I daj wody. Nie widzisz, że umieram?! - Udał, że padł zemdlony na parkiet. Rita naprawdę chciała zachować powagę, ale nie mogła się powstrzymać od parsknięcia śmiechem.
- Dobra, wstawaj! - Wyciągnęła do niego rękę. - Harry łypnął na nią jednym okiem.
- Rozwiążesz?
- Ale jutro zwiążę znowu, jak się będziesz garbił.
- Nie będę, słowo skauta!
- Dobra, rusz się. Czas włączyć muzykę.
- Mamy to! - Zawołał zadowolony kamerzysta. - Harry, chodź jeszcze do wywiadu, z tym kijem będzie to ciekawiej wyglądało.

<***>

- Dzięki, Michelle, sukienka jest wspaniała. - Rita wyszła z przebieralni i oddała krawcowej suknię.
- Tylko ten jeden szew, dwa zapięcia i będzie gotowa. Wpadnij w czwartek na przymiarkę. I powiedz Harry'emu, że jego frak jest dopasowany, trafiłam idealnie z rozmiarem.
- Jasne, jutro mu powiem. Na razie!
Zamknęła za sobą drzwi i pobiegła na parking. Było już ciemno i robiło się coraz zimniej. Ale czego mozna sie spodziewać po wrześniowej pogodzie? Zostały ostatnie dwa tygodnie lata, upały dawno minęły. Harriet zapięła do końca zamek skórzanej kurtki i sięgnęła do swojej sportowej torby po kask, kiedy usłyszała klakson samochodu. Odwróciła się gwałtownie i zaraz się uśmiechnęła. Podeszła do okna pasażera i oparła się łokciami o zsuniętą szybę.
- Miałeś wpaść wieczorem - posłała Davidowi pocałunek.
- Wpadłem. Wsiadaj. - Przechylił się nad siedzeniem pasażera, żeby otworzyć jej drzwi.
- Nie, David. - Pokręciła głową. - Mam tu motor.
- Jutro na nim wrócisz.
- Mam go tu zostawić na noc? Zwariowałeś? - popatrzyła na niego jak na debila.
- Przecież jest ochrona.
- A w domu mam zamknięty garaż, za który płacę. Jedź, spotkamy się na miejscu.
- Widzę, że naprawdę chcesz spędzać ze mną czas. - Skrzywił się i sięgnął ręką do dźwigni zmiany biegów.
- Jezu. Będziesz się obrażał o to, że nie chcę tu zostawić kilkudziesięciu tysięcy? Daj spokój. Jedź do mnie, zaraz tam będę i spędzimy razem wieczór. Mickster czeka, żeby cię ograć w Fifę.
- Okej... No dobra. - David niechętnie się zgodził. - Ale jest warunek. Zero gadania o tańcu.
- Wiem, wiem. Swoją drogą, jak my się dobraliśmy, że ty tak bardzo nie lubisz tańczyć, a ja bez tego nie mogłabym żyć.
- Przeciwieństwa się przyciągają, Hars. Do zobaczenia u ciebie.
Skinęła mu głową i wróciła do swojego motoru. Włożyła kask i odpaliła maszynę. Szybko zjechała z parkingu i włączyła się do ruchu, który znacznie się zmniejszył po popołudniowych korkach.
Nie gadać o tańcu? To było ciężkie do zrobienia. Zwłaszcza, że Styles nabił jej parę siniaków na treningu podczas ćwiczenia kicków i miała ogromną ochotę na niego ponarzekać. Ale może jak David wróci do siebie będzie okazja porzucać w świeżo ściągniętą z neta fotkę Harry'ego nowo kupionymi rzutkami.



____________________________________________________
Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Teraz przerwy powinny być krótsze, sesja zdana, czytanie książek już nadrobione (jestem po lekturze "Mistrza i Małgorzaty", "Kodu da Vinci", "Julii", a teraz jestem w trakcie "Wielkiego Gatsby'ego" i czeka jeszcze na mnie "Anna Karenina" i przy dobrych wiatrach "Kwiat pustyni" ^^ jak ja kocham książki)

W następnym rozdziale drugi odcinek programu! Obstawiajcie, które miejsce zajmie nasza ulubiona para numer pięć :D i kto według was, będzie zwycięzcą? Kogo chcielibyście zobaczyć z Kryształową Kulą? Może dzięki komuś z was zmienię zdanie i wygra ktoś inny... bo ja oczywiście mam już swoje typy xD

Dziękuję wam za cierpliwość, komentarze i za wszystko. Love ya <3
Roxanne

2 komentarze: