środa, 22 lipca 2015

CHAPTER TWO: About the boy

Soundtrack:


Harry Styles tymczasem wcale się nie spieszył na pierwszy trening. Jako gwiazda miał wręcz pewność, że na niego poczekają. No, bo jak można było inaczej?
Wstał za kwadrans ósma, z domu wyszedł wpół do dziewiątej, utknął w korku do siedem po dziewiątej i ostatecznie został zatrzymany przez gromadę krwiożerczych fanek. W tym małym napadzie stracił ulubioną czapkę i oficjalnie znienawidził dzisiejszy dzień. Z pomocą ochroniarzy udało mu się dotrzeć do recepcji, gdzie przemiła (i w dodatku atrakcyjna!) dziewczyna wskazała mu drogę na trzecie piętro.
Powiedzieć, że Harry był niezadowolony to za mało. Był nieziemsko wściekły, że Paul i cały Modest! wpakowali go w ten program. Od udziału w X Factorze minęły cztery lata i jakoś nie czuł potrzeby występu w kolejnym show. Zresztą, oprócz powstania One Direction i spełnienia marzenia o występie na scenie przed tysiącami ludzi, nie miał miłych wspomnień z X Factora. Mordercze treningi wokalne, ćwiczenie choreografii, zdzieranie gardła, mieszkanie w małym pokoju z czwórką kumpli, wkurzający ludzie, z którymi rywalizował, irytująca Caroline Flack, która się do niego przyczepiła i z którą miał przelotny romans... Wszystko to było denerwującą przeszłością, w której jedynym dobrym dniem był dwudziesty trzeci lipca, kiedy poznał najlepszych przyjaciół, za którymi gotowy był skoczyć w ogień. Potem nagrywanie pierwszej płyty, pierwsze single, w tym nieśmiertelne "What Makes You Beautiful", trasa "Up All Night", następnie kolejne teledyski, gigantyczna trasa "Take Me Home" dookoła świata, film... A to wszystko bez chwili przerwy, bez trzymanki, bez miejsca na uczucia, zmęczenie, zniechęcenie...
Wszystko trzeba było wykonywać z uśmiechem przylepionym do ust. Zdjęcie z fanką? Uśmiech! Wywiad w telewizji? Uśmiech! Koncert na stadionie? Uśmiech! Przypadkowe spotkanie na ulicy? Jeszcze większy uśmiech, przecież jesteś wtedy Harrym Stylesem w jego własnym prywatnym życiu i innych nie obchodzi, że w tej całej prywatności wolałbyś pozostać sam.
Był już tym wszystkim zmęczony. Nie miał ochoty na wywiady, fotki, podróże do kolejnych krajów. Chciał zaszyć się w Holmes Chapel albo w Los Angeles i zapomnieć. Okej, zapominanie nawet dobrze mu szło. Codziennie impreza, bo przecież każdy chciał na swoim party mieć Stylesa z tego słynnego zespołu. Co noc nowa dziewczyna, bo przecież każda chciałaby być dotknięta przez niego! Prawdopodobnie to dlatego Harry stał się taki zadufany w sobie. Był gwiazdą i wszyscy chcieli spędzić choć sekundę w świetle jego blasku. A teraz ten blask będzie przyćmiony przez treningi, pot, jeszcze większe zmęczenie i kroki durnych tańców towarzyskich!
Jedynym pocieszającym faktem było to, że jego partnerka może będzie super laską, z którą nawiąże niezobowiązujący romans.
Wreszcie odnalazł w hiperdługim korytarzu drzwi, a na nich tabliczkę z napisem "Harry Styles & Harriet Holmes". Bo ciekawiej imion im nie mogli dobrać. Szkoda jeszcze, że nie miał na nazwisko Watson, byłaby para rodem z kryminałów Conan Doyle'a o Sherlocku Holmesie. Ale zaraz... Dlaczego w środku grała już muzyka? Harry uchylił drzwi i wetknął głowę do środka. Zauważył na parkiecie wirującą parę.
Zgrabna brunetka tańczyła z wysokim szatynem, właśnie wykonywali jakąś akrobację, która wyglądała jak salto dziewczyny na rękach tancerza. Harry'ego zemdliło. Na miejscu tej laski zwiałby stąd, aż by się kurzyło, jednak jej udało się wylądować z gracją w ramionach partnera i wykonać kolejne szybkie kroki w rytm muzyki. Oboje byli bardzo zgrani, ich ruchy dopasowane do siebie jak dwa kawałki puzzli. Doskonale przewidywali ruch partnera, byli maksymalnie skupieni na wykonywanym tańcu. Mimo całej swej niechęci do programu, Harry przyznał z zazdrością, że chciałby kiedyś tak zatańczyć. Patrzył na nich jak zaczarowany. Nigdy nie był wielkim fanem tańca (chyba że podchodzącego pod erotyczny z gorącą dziewczyną w klubie!), a zwłaszcza towarzyskiego, jednak ten pokaz naprawdę mu się spodobał.
Para zakończyła układ podnoszeniem z odchyleniem partnerki w tył. W pierwszej chwili Harry pomyślał, że dziewczyna złamała kręgosłup. Zdziwiło go tylko, że nie usłyszał chrupnięcia ani trzasku. Dopiero gdy oboje stanęli normalnie, stwierdził z podziwem, że tancerka była wyćwiczona jak z gumy. Niewiele myśląc, zaczął bić im brawo. Para odwróciła się gwałtownie w jego stronę.
-Wow.- Powiedział, podchodząc bliżej.- W życiu czegoś takiego nie widziałem. To było super.
-Dzięki.- Odezwał się tancerz z przyjaznym uśmiechem.
-Sorry, że przerwałem wam trening, ale nie wiecie może, gdzie ma próbę Harriet Holmes? Jestem Harry Styles, jej partner w programie.- W odpowiedzi dziewczyna spojrzała na zegar.
-Godzina, trzydzieści trzy minuty i czternaście sekund spóźnienia.- Odpowiedziała lodowato. Taniec z Mattem trochę ją uspokoił. Gdyby nie to, rozszarpałaby Stylesa gołymi rękami.
-Wow... To ty?- Upewnił się Harry i wyciągnął rękę na przywitanie.
Dziewczyna nie zwróciła na to uwagi. Podeszła do wieży i wyłączyła w połowie kolejną piosenkę. Zamiast niej rękę uścisnął Matt.
-Cześć, jestem Matt Robertson, partner taneczny Rity.- Potrząsnął energicznie dłonią zdumionego chłopaka.- Szczerze ci współczuję, stary, bo to niezła siekiera.
-Matt.- Powiedziała Rita ostrzegawczo.- Zjeżdżaj stąd.
-Jasne, szefowo.- Skinął głową.- Powodzenia. Jakby co, to wal śmiało do mnie.- Szepnął jeszcze do Harry'ego i ulotnił się.
Styles stał na środku sali i szczerze mówiąc, nie bardzo wiedział, co robić. Całą uwagę skupił na szczupłej brunetce stojącej tyłem do niego przy wieży. Aż podskoczył, kiedy odwróciła się szybko.
-Nazywam się Harriet Holmes, ale jeśli chcesz trochę pożyć, nazywaj mnie Rita.- Powiedziała beznamiętnie.- Będę twoją partnerką w programie.
-Tylko w programie?- Harry nie mógł się powstrzymać od tego pytania połączonego z seksownym, w jego mniemaniu, spojrzeniem prosto w oczy tancerki. Dziewczyna, ku jego zaskoczeniu, nie spuściła wzroku, nie zachichotała, nie zaczerwieniła się, nawet się nie zdziwiła! Po prostu nie zareagowała! Harry, który był przyzwyczajony do mdlejących na jego widok tłumów nastolatek, był tym lekko zdezorientowany. Rita świdrowała piosenkarza spokojnym wzrokiem, aż to jemu zrobiło się nieswojo. A jeszcze wczoraj to spojrzenie działało! Kurde, chyba nie był dziś w formie.
-Czas ustalić parę zasad.- Harriet podeszła do niego na odległość metra.- Po pierwsze, nienawidzę spóźnialstwa, niedokładności, robienia czegokolwiek na odwal. Dziś jest pierwszy dzień, więc ci odpuszczę, ale następnym razem, jak się tak spóźnisz, to twój trening będzie przypominał wstęp do piekła. Po drugie, to, że jesteś gwiazdą, nie daje ci żadnej taryfy ulgowej. Połowa ludzi tutaj to gwiazdy i wierz mi, naprawdę ciężko pracują na Kryształową Kulę i wygraną...
-A ty niby nie chcesz wygrać?- Zapytał cierpko, wchodząc tancerce w pół zdania.
-Nie.- Odparła chłodno.- Jasne, fajnie byłoby wygrać, ale to dopiero moja pierwsza edycja. Mam dwadzieścia lat i całą przyszłość przed sobą. Jeszcze się dorobię Kryształowej Kuli, wiem to. Ale będę pracowała ciężko razem z tobą i nie pozwolę ci odpaść, bo wiem, po co tu jesteś.- Styles zesztywniał, słysząc jej słowa. Okej, jeśli ona wiedziała o tym ultimatum... to Harry miał już wyraźny powód, żeby jej nie lubić.- Żeby osiągnąć to, co chcesz osiągnąć, musisz przejść przez minimum sześć odcinków. Potem mogę ci odpuścić.
-A skąd wiesz, co ja chcę osiągnąć? I czy ja, do kurwy nędzy, chcę zrobić to, co każe mi manager?!- Zaskoczył ją tym wybuchem. Do tej pory myślała, że decyzja o programie była podjęta za zgodą piosenkarza. Co za niespodzianka.
-Spokojnie. Nie wiem, na co liczysz, ale popisałeś umowę z produkcją i nie możesz się z niej wycofać.- Wzruszył ramionami i zrzucił torbę na parkiet.- Rozumiem, że zaczynamy pierwszy trening.
-Możemy zaczynać.- Burknął, kopiąc torbę pod ścianę. Rita skrzywiła się, ale nic nie powiedziała. Starczy jej kazań na dziś, na ten pierwszy raz. Chociaż...
-Radzę ci zmienić te buty na trampki lub adidasy. Właśnie!- Podeszła do stolika z wieżą i wzięła z niego małą kartkę.- Po treningu idź do tej sali. To garderoba. Zdejmą z ciebie miarę, bo ciuchy są szyte na każdy występ. Rzadko używa się gotowców.
-Okej.- Mruknął, chowając karteczkę do kieszeni rurek. A może by teraz spróbować do niej zarwać? Wypracowany zmysł podrywacza popchnął go w stronę dziewczyny. Stanął tuż koło niej i dotknął ręką jej ramienia.- A może ty mnie tam zaprowadzisz?- Zapytał z wyraźną chrypką w głosie. Doskonale wiedział, jak ona działa na dziewczyny. A ta dziewczyna naprawdę go interesowała.
-Zasada numer trzy, panie Styles. Mam chłopaka, który trenuje karate i bardzo mnie kocha, a ja kocham jego.- Strąciła rękę Harry'ego, jakby to była żmija.- Udział w programie to moja praca i nie interesują mnie poboczne flirty. A kontakt fizyczny ograniczmy do kroków w tańcu.- Powiedziała stanowczo.
"Jeszcze zobaczymy!"
Harry wpatrywał się z uwagą w dziewczynę. Sposób, w jaki się poruszała i ten stanowczy ton mega go nakręcał. Tymczasem Rita była cholernie zirytowana. Nie dość, że się spóźnił, to jeszcze teraz próbował bezczelnie ją poderwać. Nie ma takiej opcji.
-Na początek rozgrzewka.- Włączyła żywą muzykę i odwróciła się do swojego partnera.- Kara za spóźnienie. Na podłogę i sto pompek, a potem tak z dwadzieścia okrążeń sali truchcikiem. Jazda, ruchy, ruchy!- Popędziła chłopaka, który gapił się na nią z otwartymi szeroko oczami.
-Ile?!




__________________________________________
Kolejny rozdział, proszę bardzo :D

Wiem, że akcja rozkręca się powoli, ale tak ma być, zapewniam was. Niedługo też będą dłuższe rozdziały... a przynajmniej tak mi się wydaje ;P
Kolejny rozdział drugiego sierpnia ;)

Dziękuję za wszystkich obserwatorów, komentarze, za wszystko :*** cieszę się, że jest dopiero drugi rozdział, a wy tak chętnie tu zaglądacie, thank you very much :)

A teraz lecę się dalej pakować, jadę do Chorwacji na tydzień ^^
Buziaki <3
Roxanne xD

poniedziałek, 20 lipca 2015

CHAPTER ONE: Girl

Soundtrack:




Harrriet weszła energicznym krokiem do budynku, w którym mieściło się studio programu. Tańczyła tutaj już od kilku lat w szkole tańca "FlashBeat", a potem przez rok w formacji "FlashBeat SCD", a teraz po raz pierwszy miała wziąć udział w "Strictly Come Dancing". Tylko dlaczego akurat w parze z Harrym Stylesem? Nie była jakąś wielką fanką One Direction, nie przepadała za gwiazdorzeniem, wolała stawiać na naturalność. I sumienność, a taka gwiazdeczka jak Styles na pewno nie będzie się starała. No jasne, pan Harry bankowo będzie liczył na to, że jego nieskończona rzesza fanek wyśle na niego tryliard smsów, dzięki czemu nie będzie musiał się przemęczać i wszystko zrobi się samo. Chyba ktoś będzie musiał go brutalnie uświadomić. Nawet taka antyfanka jak Harriet wiedziała, że gwiazda One Direction przygasa i potrzeba jej generatora energii o potężnej mocy, żeby wrócić na piedestał. A tym generatorem miał być Harry. Jego managerom chyba przegrzały się zwoje.
Zatopiona w myślach minęła recepcję i dopiero wołanie Lisy, dziewczyny za biurkiem, przywróciło ją do rzeczywistości.
-Holmes, włącz wsteczny!- Lisa rozbawiona patrzyła, jak tancerka wraca tyłem do kontuaru.- Nie zapomniałaś czasem czegoś?
-Co? A tak, jasne. Poproszę o klucze.- Lisa wyciągnęła w jej stronę pęk kluczy. Harriet przez chwilę przyglądała się breloczkowi.
-Co to ma być?- Zapytała oskarżycielsko, wskazując na napis "5 H&H" na zawieszce.
-Wasze inicjały i numer pary. Harry i Harriet, żeby było wiadomo, które od waszej sali.- Wyjaśniła dziewczyna. Tancerka skrzywiła się.
-Nie lubię, jak nazywają mnie 'Harriet'. Tysiąc razy powtarzałam, że wolę skrót 'Rita'.
-Nie przesadzaj, musisz się przyzwyczaić, że w mediach będziesz Harriet Holmes, a nie Rita Holmes. W ogóle skąd wytrzasnęłaś takie zdrobnienie?
-Normalnie. Harriet ma końcówkę "riet". Po przeróbce Rita.- Wzruszyła ramionami dziewczyna.
-Zawsze musisz być oryginalna.
-Dzięki tej oryginalności mam niepowtarzalne choreografie, pamiętaj.
-A, zapomniałabym!- Recepjonistka sprawdziła coś w grafiku.- George chciał z tobą pogadać przed treningiem.
-Dobra, już do niego idę.- Tancerka ruszyła w stronę wind. Pojechała na najwyższe piętro do biura dyrektora naczelnego programu.
-Chciałeś ze mną rozmawiać, George.- Wsunęła głowę do gabinetu. Zauważyła naprzeciwko dyrektora jakiegoś mężczyznę i wycofała się.- Przepraszam, że przeszkodziła, zaczekam na korytarzu.
-Nie, nie, Rita, wchodź!- Dziewczyna posłusznie weszła do gabinetu.- Siadaj. Prosiłem cię o rozmowę, bo ten pan...- Wskazał na swojego rozmówcę.- ... ma do ciebie sprawę.- Harriet zmarszczyła brwi i zwróciła się do nieznajomego.
-Najpierw się przedstawię.- Facet wstał i wyciągnął rękę w jej stronę.- Paul Higgins, manager zespołu One Direction.
-Harriet Holmes, ale proszę mi mówić Rita.- Uścisnęła dłoń Paula.- Domyślam się, że chce pan porozmawiać o Harrym Stylesie.
-Dokładnie.- Paul usiadł z powrotem na fotelu.- Chodzi mi o to, że z Harrym dzieje się ostatnio coś złego... Zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni i postawiłem mu ultimatum. Albo naprawi swój wizerunek, wystepując w programie, albo wywalimy go z zespołu.
-Dość radykalne podejście.- Skomentował George.
-Wiem, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Wracając do tematu, poprosiłem George'a, aby przydzielił mu zasadniczą i dokładną partnerkę. Może jak się za niego weźmiesz, to trochę mu przygniesz karku.
-Postaram się.- Rita skinęła głową. Sama myślała o sobie, że jest sumienna i zawsze daje z siebie absolutnie wszystko. Czyli minimum sto jeden procent. Cieszyła się, że ktoś potwierdza jej opinię.
-Będę ci wdzięczny, jeśli doprowadzisz go co najmniej do siódmego odcinka. Same głosy mogą nie wystarczyć. Wiem, jak będzie wyglądało głosowanie i kto bierze tu udział... Co do pewnych osób, Harry może nie być zadowolony, ale na szczęście to nie od niego zależy. A co do treningów... Pozwalam ci go nawet bić, gryźć i drapać.- Roześmiał się Paul, ale zaraz spoważniał.- Martwię się o niego. To nie jest już ten sam chłopak co kiedyś. Boję się, że sława mu zaszkodziła.
-Nie wiem, jak to się potoczy, ale postaram się wybić mu tę wodę sodową z głowy.- Oświadczyła Harriet, wstając z fotela.- Przepraszam, ale muszę już iść, żeby przygotować się do treningu. Miło było pana poznać.
Po jej wyjściu panowie spojrzeli po sobie.
-Poradzi sobie.- Stwierdził George.- Nie cierpi, gdy ktoś się nie przykłada do pracy.
-Mam taką nadzieję.- Westchnął Paul.


<***>



Rita spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Pokręciła głową z dezaprobatą, przeszła się po sali i znowu spojrzała na zegarek. Jedna godzina, czternaście minut i trzydzieści siedem sekund spóźnienia. To są chyba jakieś jaja.
-Niech no on tylko się tu pojawi. Nogi z dupy powyrywam.- Warknęła sama do siebie, wyglądając przez okno.
Niewybaczalny, gruby jak encyklopedia tańca, niezmywalny minus. Mieli zacząć trening o ósmej, ona była w sali kwadrans przed, przygotowała się do próby i zrobiła rozgrzewkę.
"Wiedziałam, wiedziałam, że tak będzie!"
Wielki gwiazdor Harry Styles oczywiście ma daleko i głęboko wszelkie zobowiązania! Harriet nienawidziała takich sytuacji. Dla "olewaczy" potrafiła być bezlitosna. Wypracowany przez lata rytm pracy nie pozwalał jej na opóźnienia, niedociągnięcia i braki. Była perfekcjonistką jakich mało, a przez to tylko kilka osób potrafiło z nią indywidualnie współpracować. W grupie starała się nie wyrywać, ale trening jednej pary to było co innego. Miała wtedy pole do popisu, mogła się wykazać, naprawić błędy, nie czekając na resztę grupy.
Taki intensywny sposób na trenowanie dał szybko efekty. We "FlashBeat" tańczyła początkowo w formacji, najpierw w parze z Lucasem Fielderem, który szybko zrezygnował z nauki tańca, czego Rita była głównym powodem. Kolejnym partnerem był Kay Quinsby, który notorycznie mylił kroki i przez którego przez dłuższy czas byli parą rezerwową. Dopiero po ośmiu latach trenowania Rita trafiła na Matta Robertsona. Od razu znaleźli wspólny język. Matt, podobnie jak Harriet, był perfekcjonistą. Każdy kroczek dopracowany co do milimetra, dokonała pamięć do wszystkich ruchów. Jedyna różnica polegała na tym, że Rita do tańca podchodziła śmiertelnie poważnie, a Matt na luzie. On potrafił żartować z tańca, ona musztrowała go jak generał na paradzie wojskowej. Na szczęście chłopak, mimo że starszy od niej o trzy lata, umiał się podporządkować i wiedział, kiedy powinien trzymać język za zębami, a kiedy rozluźnić atmosferę jakimś żartem. Oboje kochali taniec tak samo mocno i chcieli jak najszybciej zdobywać mistrzostwa.
Pierwsze udało im się osiągnąć już po roku współpracy. Rita miała czternaście lat, Matt siedemnaście. Na mistrzostwach Europy w tańcu towarzyskim zdobyli drugie miejsce w kategorii juniorów za tańce latynoamerykańskie. Rok później trzecie miejsce w tańcach standardowych, pierwsze w łacinie. Wreszcie po sześciu latach wspólnego tańca zdobyli mistrzostwo świata, swoim jivem i rumbą powalając jurorów na kolana. Ich nazwiska były doskonale znane w tanecznym świecie. Studio "FlashBeat" umożliwiło im uczestnictwo w programie "Strictly Come Dancing" jako parze w tańcach grupowych. Co odcinek prezentowali układ wspólnie z resztą grupy. A teraz Harriet otrzymała propozycję udziału we właściwym konkursie, szansę, by jej nazwisko jako tancerki stało się jeszcze bardziej rozpoznawalne.
Rita jeszcze raz spojrzała na zegarek i znowu westchnęła. Nagle otworzyły się drzwi sali. Odwróciła się gwałtownie do wchodzącej osoby.
-Kurde, ile można na ciebie czekać?! Myślisz, że wszyscy się tobie podpo...- Urwała, widząc wchodzącą osobę.- A, to ty.
-Widzę, że twój partner się nie pojawił i jesteś wściekła na maksa.- Zaśmiał się nowo przybyły chłopak. Harriet uśmiechnęła się krzywo.
-No co ty nie powiesz, Matt. A ja myślałam, że ten cały Styles gdzieś tu jest.- Powiedziała sarkastycznie, podchodząc do swojego tanecznego partnera.
-Ile spóźnienia?- Matt mrugnął do niej i usiadł na parapecie okna. Rita zerknęła na zegarek.
-Godzina, dwadzieścia jeden minut i trzy... nie, dziewięć sekund.- Oznajmiła, siadając obok chłopaka. Matt gwizdnął pod nosem.
-Jaka kara?
-Treningi dłuższe o godzinę i sto pompek na dobry początek dnia przez tydzień.- Odpowiedziała ponuro, wbijając wzrok w ścianę.
-No, to jeszcze nie taka tragedia. Pamiętasz, jak kiedyś zrobiłaś mi trening od szóstej rano do dwudziestej z dwiema półgodzinnymi przerwami?- Oboje się roześmieli.
-Pamiętam. Nauczyłam cię choreografii w jeden dzień, ale potem przez dwa dni nie mogłeś się ruszyć. Amy dzwoniła do mnie z pretensjami.- Parsknęła śmiechem, wspominając kłótnię z dziewczyną Matta. Taaa, jej obowiązkowość była czasami męcząca dla otoczenia.- Właśnie, co u niej?
-Dzięki, wszystko okej.- Matt cały się rozpromienił.- Będę ojcem.- Wyznał rozanielony.
-Naprawdę?! O Boże, to cudownie, gratuluję!- Pisnęła Harriet i mocno przytuliła przyjaciela.- Który miesiąc?
-Trzeci.
-To już niedługo chyba będzie coś widać. Cieszę się bardzo. Uwielbiam dzieci.- Uśmiechnęła się szeroko.
-Wiem, Rita, wiem. Dlatego może pozwolimy ci być chrzestną, o ile wcześniej nie trafisz do pudła.
-Co?- Uniosła brwi zdziwiona.- Za co niby?
-Za morderstwo na Harrym Stylesie.- Wybuchnął śmiechem Matt. Rita walnęła go pięścią w ramię.
-Nie śmiej się, bo to całkiem możliwe!
-Dobra, dobra. Chcesz odreagować?
-Wolałabym wyładować złość na Stylesie, nie na tobie.- Odparła Rita, ponownie patrząc na zegarek.
-Wiem, ale chodź. No już.- Z łatwością zdjął ją z parapetu i postawił przed wieżą.- Włączaj muzykę.
-Dobra, ale tańczymy nasz mistrzowski układ.- Harriet zaczęła szukać piosenki.
-Daj ten sprzed dwóch lat. Układ za pierwsze miejsce w Europie warto tańczyć bez końca.
Ustawili się na środku parkietu i gdy zabrzmiały takty "Dance With Me", zaczęli tańczyć. Muzyka stanowiła połączenie tanga i cha-chy, rozpoczynała się powoli, ale dalej rozkręcała w prawdziwym kubańskim rytmie. Oboje tańczyli jakby w swoim własnym wymiarze, odcinali się od świata i skupiali tylko na piosence. To zachwycało zawsze sędziów na konkursach. Kiedy tańczyli, nic nie było w stanie ich rozproszyć. Rok temu na eliminacjach krajowych wpadła na nich jedna para podczas quickstepa. Matt i Rita nawet się nie odwrócili w ich stronę, nie stracili równowagi. Odsunęli się tylko o centymetr i kontynuowali swój układ.
Ich ruchy były idealnie zsynchronizowane, przewidziane w najmniejszym szczególe, prawie automatyczne. Nic dziwnego, w końcu tańczyli ten układ nie pierwszy raz i każde z nich umiało wyczuć swojego partnera. Podrasowany New York, kilka razy Cuban Break, na koniec efektowne podnoszenie. Matt przytrzymał Harriet jedną ręką za biodro, a drugą od tyłu w talii. Dziewczyna odchyliła się gwałtownie, aż jej związane w kucyk włosy dotknęły parkietu. Chwilę stali w końcowej pozie, wreszcie tancerz pomógł dziewczynie się wyprostować.
-Trochę się rozregulowałeś przez ten tydzień bez treningów ze mną.- Powiedziała Rita żartobliwie i szturchnęła go w bok.
Matt już miał jej odpowiedzieć, gdy nagle usłyszeli oklaski. Odwrócili się gwałtownie w stronę drzwi.




_______________________________________
Skoro tu dotarliście, to oznacza, że rozdział wreszcie się dodał ku mej wielkiej radości... uff.
Wreszcie mój internet postanowił się zreaktywować... Dzięki Ci, Panie <3

Następny rozdział właśnie dwudziestego drugiego. Mam nadzieję, że serio wtedy będę miała już internet -.- przepraszam za oczekiwanie, ale jako mol internetowy i wstrętny pożeracz limitów PLAYa musiałam, niestety, przekroczyć magiczną barierę, za którą szybkie połączenie to tylko miły sen xD

Dziękuję za obserwowanie i komentarze ;) cieszę się, że tak się zainteresowaliście tą nową historią. Mam nadzieję, że zostaniecie do końca ^^

Buziaki <3

Roxanne xD

poniedziałek, 13 lipca 2015

PROLOGUE: Brand new day

Soundtrack:



Ciemnowłosy postawny mężczyzna niecierpliwie bębnił palcami o blat biurka i co chwilę zerkał na zegar wiszący na ścianie jego gabinetu. Znowu się spóźniali. Po raz setny w tym miesiącu. Normalnie był do tego przyzwyczajony, bo tylko na swoje koncerty przyjeżdżali o czasie, ale dziś miał zamiar przekazać im bardzo ważną wiadomość, dotyczącą przyszłości całego zespołu.
Po dłuższym czasie do pomieszczenia weszło pięciu chłopaków. Bez pukania i trzaskając drzwiami. Myślałby kto, że chowali ich w stodole!
-Witam moje gwiazdy!- Mężczyzna uśmiechnął się drwiąco. Był piekielnie zirytowany.- Nie musieliście się tak spieszyć! Poczekałbym kolejną godzinę!
-Serio?- Zapytał siedzący z brzegu blondyn. Już z daleka było widać odrosty na jego farbowanych włosach.
-Nie!- Warknął facet, wstając gwałtownie od biurka.- Nie mam już do was cierpliwości, zachowujecie się jak smarkacze, nie jak dorośli ludzie, najchętniej...
-Paul- przerwał mu ciemnowłosy brązowooki chłopak.- Okej, to spóźnienie to nasza wina, ale...
-Nie, Liam, nawet nie próbuj was usprawiedliwiać! To nie pierwszy wasz wybryk, a wymówka pewnie byłaby taka sama! Co? Fanki was zatrzymały?!
-Poniekąd tak.- Mruknął chłopak w brązowych lokach. Patrzył na Paula obojętnie, jakby cała ta rozmowa w ogóle go nie dotyczyła. Przyszedł tu tylko dlatego, bo zaciągnęli go niemal siłą. Nie był w nastroju na użeranie się z managerem, wolał odespać wczorajszą balangę w klubie.
-Wiesz, co ci powiem, Harry?- Paul zbliżył się do chłopaka.- Ciebie, powtarzam CIEBIE, nie powinna dotyczyć ta wymówka! To przez ciebie wszystko się wali, a zespół ma coraz mniej fanów! Zachowujesz się gorzej niż swego czasu Justin Bieber!
-Co?! Czemu się mnie czepiasz? Co znowu zrobiłem?!- Harry zerwał się z fotela i stanął naprzeciwko Paula.
-Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo.- Paul wrócił do biurka i wyjął z szuflady kolorowe czasopismo.- "Harry Styles z One Direction gwiazdorzy!"- Przeczytał złowieszczo. Przekręcił kartkę, żeby znaleźć interesujący go artykuł.- "Czyżby zaczęła przeszkadzać mu sława? Styles tym razem przesadził!"- Podniósł wzrok na chłopaka.- Co, do diabła, zrobiła ci ta dziewczynka?
-Jezu, czy ja mam wiecznie być chętnym do rozdawania autografów? Mam dość tego sztucznego uśmiechu! Chcę mieć trochę cholernej prywatności! Szedłem zwyczajnie z dziewczyną, a ten bachor się przypałętał!
-Czy ty siebie słyszysz?- Paul pokręcił głową z niedowierzaniem.
-Harry... Tym razem Paul ma rację. Przesadziłeś.- Odezwał się niebieskooki szatyn.
-Louis! I ty przeciwko mnie?- Styles spojrzał na przyjaciela z urazą. Nie spodziewał się, że Tomlinson nie poprze jego stanowiska. Tyle razy rozmawiali o tym, jak bardzo sława jest uciążliwa, a teraz nagle odwraca się tyłem?
-Hazz, ale on naprawdę ma rację! Mam młodsze siostry, więc wiem! Zresztą, ty nigdy taki nie byłeś.- Louis obstawiał swoje racje. Widział doskonale, że z jego przyjacielem działo się coś niedobrego. Nie miał tylko pojęcia, co spowodowało tę zmianę.
-Doprowadziłeś tę małą do płaczu. Praktycznie nawrzeszczałeś na nią na środku ulicy.- Odezwał się milczący dotąd czarnowłosy chłopak.
-A tak poza tym, to która to już dziewczyna?- Zapytał Paul.- I czy utrzymała się na stanowisku "twojej dziewczyny"- narysował w powietrzu cudzysłów- dłużej niż dwadzieścia cztery godziny?
-Utrzymała się nawet krócej.- Mruknął blondyn.- Była chyba przez dziesięć godzin.- Harry odwrócił się w jego stronę i posłał mu mordercze spojrzenie. Okej, to prawda, przespał się z nowo poznaną w kawiarni laską, ale nie pisał się z nią na żadne długoterminowe związki, a poza tym nienawidził, gdy ktoś rozliczał go z tego, co robił. Kolejny kumpel wbijający mu przysłowiowy nóż w plecy, po prostu fantastycznie.
-Dziękuję bardzo, Niall. Potwierdziłeś właśnie moje przypuszczenia.- Paul znów zwrócił się do Stylesa.- Jesteś arogancki, odpychasz fanów, robisz wszystko, by pociągnąć zespół na dno. Już prędzej bym zrozumiał, gdyby kiedyś robił to Liam, bo Danielle z nim zerwała, ale to było dawno i jakoś nie urządzał takich cyrków. Ale ty? Jaki masz powód, żeby się tak zachowywać?!
Harry spuścił głowę i milczał. Czy był jakiś powód? Może i tak. Wszystko jedno. Jedyne, o czym teraz myślał to to, żeby jak najszybciej stąd się wyrwać i pójść do jakiegoś klubu. O tak, upić się i zapomnieć o wszystkich czepiających się go, krytykujących durniach. Na razie palił wzrokiem wykładzinę. Może jak będzie się mocno przyglądał podłodze, to przewierci się wzrokiem na niższe piętro i wreszcie zniknie im z oczu?
-No właśnie. Nie masz powodu, żeby robić to wszystko.- Paul poprawił się w fotelu.- Dlatego w porozumieniu z Simonem i resztą zarządu podjąłem decyzję, co będzie dalej.
Wszyscy jednocześnie podnieśli głowy i spojrzeli na managera.
-One Direction bierze trzymiesięczny urlop...
-Taaak!- Wrzasnął Louis, a Zayn zaczął wykonywać jakiś dziwaczny taniec radości.
-Spokój! Tomlinson, nie ciesz się tak bardzo. Malik, siadaj!- Zayn posłusznie klapnął na swój fotel.- Podczas tego urlopu nie ruszacie się z Anglii, a najlepiej nie opuszczacie Londynu.- Odpowiedział mu zbiorowy jęk. Harry wywrócił oczami. Oczywiście. I tak wyrwie się do Los Angeles, nie ma innej opcji.
-Cicho! Musicie tu być, żeby przypilnować  Harry'ego, kiedy będzie naprawiał wizerunek swój i zespołu.- Styles popatrzył na niego jak na kosmitę i prychnął pod nosem.
-Jak niby mam to zrobić?- Zapytał z wyczuwalną kpiną w głosie. Paul odchrząknął.
-Od razu mówię, że jeśli ci się to nie uda, to zastanowimy się nad zmniejszeniem liczby członków One Direction do czterech...- Odpowiedziały mu zszokowane spojrzenia chłopaków. Harry ze zniecierpliwionego stał się wręcz przerażony. Wywalą go z zespołu?! Paul Higgins chyba postradał rozum! Przecież nie przeginał aż tak...
-Co mam zrobić?- Wychrypiał, wbijając wzrok w managera.
-Wystąpisz w "Strictly Come Dancing"...
-ŻE CO?!!!


<***>


Ogromna grupa ludzi stała w studio "Strictly Come Dancing" i słuchała uważnie słów producenta na rozpoczęcie prac nad nową edycją show.
-... To już dwunasta edycja, liczymy dalej na dużą oglądalność, którą zapewnią nam gwiazdy światowego formatu. No, oczywiście byłoby też miło, gdybyście się nauczyli tańczyć...- Odpowiedział mu zbiorowy chichot.- Brakuje wśród nas jednego zawodnika, mianowicie pana Harry'ego Stylesa, który w tej chwili uczestniczy w ostatniej przed programem konferencji prasowej, ale liczymy, że na pierwszej próbie jego partnerka wprowadzi go w realia programu. Resztę szczegółów przekażą wam asystenci, Alice i Tony.- Ustąpił miejsca dwojgu młodym ludziom.
-Okej, cześć. Jestem Alice, to jest Tony.- Wysoka murzynka zaczęła swoją przemowę.- W tej edycji programu postanowiliśmy wrócić do korzeni, czyli poprowadzić ten program tak, jak pierwsze edycje. Odnosi się to głównie do tańców, czyli dziesięć tańców towarzyskich konkursowych plus dodamy hip hop, salsę, tango argentyńskie, american smooth, taniec nowoczesny i mambo jako taniec grupowy. No i freestyle, ale to dla finalistów. Oceniani jesteście przez jurorów, których skład się nie zmienia od poprzedniej edycji, czyli będą to Len Goodman, Darcey Bussell, Bruno Tonioli i Craig Revel Horwood. Prowadzącymi będą tradycyjnie Tess Daly i Bruce Forsyth. Muzyką zajmie się nasza orkiestra. Do ocen jurorów dochodzą głosy telefoniczne i smsowe, ale ze względu na to, że mamy tutaj mega sławne osoby i niektórym mogłoby pójść zbyt łatwo ze względu na fanów, z każdego numeru telefonu odbierzemy tylko jeden głos i głosowanie będzie nieaktywne poza granicami Wielkiej Brytanii. Ponadto jeden głos jurorski to pięćset głosów telewidzów. Mniej więcej taki jest przelicznik. Chcemy, żeby wyszło sprawiedliwie. Spokojnie, po długich rozmowach uzgodniliśmy z operatorami sieci komórkowych, że nie będą dopuszczali do wysłania smsów lub nie będą pobierali opłat za smsy i telefony, które będą już poza głosowaniem. Nie pytajcie mnie, jak oni to zrobią, ale nie jesteśmy aż takimi zdziercami. Tony?- Udzieliła głosu swojemu partnerowi, który nota bene wyglądał przy niej jak... jak pingwin przy wielbłądzie? Serio, był blady jak ściana, a włosy miał niemalże białe. W porównaniu z tą energiczną ciemnoskórą kobietą wyglądał jak beznadziejnie chory.
-Przeczytam wam teraz, jak będą się przedstawiały pary!- Głos miał zadziwiająco mocny.- W pierwszym odcinku numery nieparzyste tańczą cha chę, a numery parzyste walca angielskiego. Para numer jeden! Jay McGuiness i Kristina Rihanoff! Para numer dwa!
Ciemnowłosa dziewczyna stała w tłumie tancerzy i gwiazd, słuchając uważnie, kiedy wypadnie jej nazwisko. To była jej pierwsza edycja i wiązała z nią wielkie nadzieje. Może nie od razu kryształowa kula, ale tak... trzecie miejsce? No dobra, nie bądźmy tak pewni siebie, niech będzie czwarte. Rozglądała się po reszcie. Kogo jej przydzielą? Byle tylko nie jakiegoś zadufanego w sobie gwiazdora, który ma w dupie wszystko wokół i widzi tylko czubek własnego...
-Para numer pięć! Harry Styles i Harriet Holmes!
Dziewczyna jęknęła w duchu. To ten spóźnialski, który nawet nie raczył się dziś pojawić. Przecież nie chciała gwiazdora!
"Ale idiotycznie imiona nam dobrali!"




_______________________________________________
Właśnie przeczytaliście prolog "Dance with me tonight..."! Jak wam się podoba? :)

Cieszę się, że po przeczytaniu moich poprzednich blogów "Dance..." zdobyło już sześciu obserwatorów, którzy na ślepo mi zaufali i liczą, że ten blog nie będzie porażką. Mam nadzieję, że nie będziecie zawiedzeni ^^

Kolejny rozdział w sobotę wieczorem ;)

Buziaki <3
Roxanne xD

niedziela, 12 lipca 2015

START OF SOMETHING NEW!!!

HELLO, EVERYONE! ARE YOU READY?!!!

Witam Was bardzo serdecznie na moim trzecim już blogu! Po zakończeniu "Everything's gonna be alright...", w którym pierwsze skrzypce grali Nattie i Liam (no, w sumie obecnie też grają, w "Nothing's gonna be alright..."), i po "Would you know my name...", gdzie głównymi bohaterami byli Jen i Zayn, przyszedł czas na Harry'ego Stylesa i... A co będę zdradzać szczegóły, dowiecie się w trakcie! ;P

Tymczasem prezentuję kilka punktów, które dotyczą tego opowiadania. Proponuję, żebyście to przeczytali, żeby nie było wątpliwości co do niektórych kwestii.
1. One Direction jako zespół istnieje. Funkcjonuje od czterech lat, niedługo wyda czwartą płytę.
2. Harry Styles i jego zachowanie może odbiegać od normy... myślę, że rozumiecie, co mam na myśli? ;)
3. Wydarzenia tu przedstawione są fikcyjne, mimo że bohaterowie tutaj prezentowani są w większości prawdziwymi postaciami.
4. Blog i cała ta historia zostały zainspirowane moją wielką miłością do muzyki i tańca. Mam nadzieję, że ta tematyka Wam będzie pasowała :D
5. Każdy rozdział ma tytuł pochodzący od jakiejś piosenki związanej z treścią danego rozdziału. Nie musi być to utwór 1D :)
6. Do rozdziałów zamierzam dodawać soundtrack, żebyście mogli się wczuć w klimat danego odcinka. Nie mam ochoty bawić się linkami w środku tekstu, ten zwyczaj jest zarezerwowany dla "Everything's..." xD
7. A no koniec zapraszam na krótką zapowiedź + zwiastun mojej roboty (mój ulubiony, ze wszystkich stworzonych przeze mnie filmików :)...



To nie może tak być. Co z tego, że zespół tworzył genialną muzykę i zarabiał miliony na koncertach, trasach, płytach, wywiadach, jeśli obecne wybryki jednego z wokalistów są totalnie nie do przyjęcia? I co, jeśli zachowanie Harry'ego Stylesa powoduje tysięczne straty w dochodach, jego wyskoki i stałe imprezowanie wręcz odrzuca fanów? Nie, nie, nie, tak dłużej być nie może. Wystąpienia dziewczyn z fandomu, coraz więcej pustych miejsc na stadionach... Coś niezwykłego w świecie One Direction. Coś, czego do tej pory, od początku występów w X Factorze nie było. I trzeba coś na to poradzić, żeby zespół nagle nie został zapomniany przez kolejną dziewczynę, kolejny kieliszek wódki, kolejną imprezę...
I chyba jest dobre rozwiązanie... Ultimatum. 
-Harry. Jeśli nie chcesz pożegnać się z zespołem, musisz poprawić swoją reputację, znowu przekonać do siebie fanów!
-Jak niby mam to zrobić?
-Wystąpisz w "Strictly Come Dancing".
-ŻE NIBY CO?!




Hahaha, i co myślicie? Jeden z bardziej powalonych i ryzykownych pomysłów, ale... może wypalić.

Buziaki :*** <3
Roxanne xD